- Komisja Europejska uważa, że szczepienia przeciwko grypie A/H1N1 są najlepszym sposobem zapobiegania rozprzestrzenianiu się choroby i ochrony obywateli UE - powiedziała w piątek rzeczniczka KE ds. zdrowia Nina Papadulaki. Premiera Donalda Tuska to nie przekonuje, a minister zdrowia Ewa Kopacz twierdzi wprost, że szczepionki nie są bezpieczne.
Ogłaszając stanowisko Komisji, jej rzeczniczka ds. zdrowia Nina Papadulaki wyraziła również przekonanie, że skuteczność i bezpieczeństwo szczepionek przeciwko nowej grypie są takie same jak w przypadku szczepionek przeciwko zwykłej grypie sezonowej stosowanych od 60 lat.
Jak dodała, Komisja nie ma żadnych informacji o potwierdzonych przypadkach zgonów w wyniku zastosowania szczepionki przeciwko grypie A/H1N1.
Tusk: jeśli Komisja weźmie odpowiedzialność...
Na opinię Komisji zareagował już polski rząd. - Mamy wielki szacunek dla Komisji Europejskiej (...) ale mamy w sobie wystarczająco dużo krytycyzmu, żeby spokojnie podchodzić do rozmaitych komunikatów na ten temat - powiedział premier Donald Tusk. Jak dodał, bardziej by go interesowało, gdyby Komisja wzięła na siebie odpowiedzialność za efekty uboczne szczepionki.
(...) nie tylko w filmach i nie tylko w książkach, ale często także w dokumentach znajdujemy ślady najbardziej interesujących i nietypowych działań wtedy, kiedy chodzi o wielkie pieniądze, wielkie rynki, w tym np. rynek farmaceutyczny. To nie jest oczywiście komentarz do Komisji Europejskiej, ale do całej sprawy. premier Donald Tusk
- W sprawie zakupu szczepionki przeciwko grypie wywołanej wirusem A/H1N1 mamy do czynienia z wielką presją firm farmaceutycznych - mówił premier. Podkreślił też, że koncerny nie zgadzają się, by szczepionka znalazła się na rynku i oczekują zapisów, które zrzucają na rząd kraju, który zamawia szczepionkę, odpowiedzialność za jej ewentualne uboczne skutki.
Nieufność uzasadniona?
Premier nie krył daleko idącej ostrożności, jeśli chodzi o nowe leki. - Poza tym nie tylko w filmach i nie tylko w książkach, ale często także w dokumentach znajdujemy ślady najbardziej interesujących i nietypowych działań wtedy, kiedy chodzi o wielkie pieniądze, wielkie rynki, w tym np. rynek farmaceutyczny. To nie jest oczywiście komentarz do Komisji Europejskiej, ale do całej sprawy - stwierdził szef rządu.
Donald Tusk zapewnił, że "nie chcemy oszczędzać i nie będziemy oszczędzać na szczepionkach, jeśli będziemy mieli przekonanie, że one są bezpieczne z punktu widzenia polskiego pacjenta. I bardzo rzetelnie ten problem traktujemy". Podkreślił też, że członek jego rodziny chorował na grypę wywołaną wirusem A/H1N1.
Cudowny lek?
Skoro to ma być taki cudowny i bezpieczny lek, bez żadnych skutków ubocznych, dlaczego firma nie chce go wprowadzić na rynek, nie chce wziąć za niego odpowiedzialności? minister zdrowia Ewa Kopacz
W czwartek minister zdrowia zarzuciła producentom szczepionek z sejmowej trybuny, że nie podają ich skutków ubocznych. - Nie ma wśród nich nawet wysypki, częstej przy stosowaniu pospolitych medykamentów. Cudowny lek! - drwiła Kopacz.
- Skoro to ma być taki cudowny i bezpieczny lek, bez żadnych skutków ubocznych, dlaczego firma nie chce go wprowadzić na rynek, nie chce wziąć za niego odpowiedzialności? - pytała Kopacz.
Minister zdrowia poinformowała też, że nie wystarczają jej do tej pory przeprowadzane testy leku. - Chcę mieć wiedzę, która pozwoli mi zarekomendować tę szczepionkę przed ukończeniem negocjacji - podkreśliła.
Niektórzy panikują
Tymczasem w środę szwedzki specjalista ds. grypy pracujący w Europejskim Centrum Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC) Angus Nicoll oświadczył, że nagłe pojawienie się wirusa A/H1N1 powoduje, że niektóre kraje panikują i przesadzają z reakcją.
Jego zdaniem nagły wzrost zachorowań na grypę na Ukrainie, gdzie informuje się o 86 przypadkach śmiertelnych spowodowanych przez choroby grypopodobne, jest charakterystyczny dla wirusa H1N1, który u większości ludzi wywołuje łagodne objawy i może rozprzestrzeniać się niewykryty przez tygodnie.
"Niektóre kraje wpadają w pułapkę pandemii i przesadzają z reakcją"
- Łagodny przebieg jest w pewien sposób dobry, ale
Łagodny przebieg jest w pewien sposób dobry, ale sprawia też problemy ludziom obserwującym rozprzestrzenianie się choroby (...) I dzieje się to, co na Ukrainie, kiedy niektóre kraje wpadają w pułapkę pandemii i przesadzają z reakcją. Angus Nicoll
Na Ukrainie po potwierdzeniu pierwszej śmiertelnej ofiary A/H1N1 zamknięto szkoły, zabroniono zgromadzeń publicznych i wprowadzono ograniczenia w podróżowaniu na trzy tygodnie.
- Najprawdopodobniej jest to kraj, w którym pandemia panuje od 6 tygodni - uważa Nicoll. - Po prostu nie zauważyli tego oficjalnie, dopóki młodzi ludzie nie zaczęli chorować i trafiać do szpitala.
"Oczywiste, że pandemia A/H1N1 dotarła na Ukrainę"
Eksperci z ECDC i Światowej Organizacji Zdrowia pojechali na Ukrainę na zaproszenie tamtejszego ministra zdrowia. Zdaniem Centrum jest "oczywiste, że pandemia A/H1N1 dotarła na Ukrainę" i prawdopodobnie większość z gwałtownie rozprzestrzeniających się przypadków chorób układu oddechowego ma związek z tym typem wirusa.
Nicoll oświadczył, że przed wyborami na Ukrainie panuje skomplikowana sytuacja polityczna, ale niektóre z podjętych środków przyjętych, by powstrzymać rozprzestrzenianie się choroby są bardzo rozsądne: "wzmocnili higienę, szybko sprowadzili leki antywirusowe i zamknięcie szkół może również być rozsądne".
Ekspert podkreślił też, że wirus nie jest poważny dla większości ludzi, którzy się nim zarażą. Zawsze będzie jednak mała grupa osób, dla których może on być bardzo ciężki.
15 potwierdzonych przypadków
Według komunikatu ministerstwa zdrowia ze środy, na grypę i infekcje dróg oddechowych zapadło na Ukrainie prawie pół miliona ludzi. W czwartek wiceminister zdrowia podał, że liczba chorych wzrosła już do ponad 630 tysięcy, a w 15 przypadkach potwierdzono zachorowania na grypę A/H1N1. Liczbę zmarłych szacuje się na 95 osób.
Źródło: PAP