Amerykanie sugerują: samolot zniszczyła bomba dżihadystów


Amerykańskie dane sugerują, że przyczyną katastrofy rosyjskiego airbusa, który rozbił się na Synaju, była najprawdopodobniej bomba podłożona przez tzw. Państwo Islamskie lub związaną z nim grupę - informują CNN oraz agencja Reuters. Również brytyjski rząd ocenił w środę, iż wiele wskazuje na to, że do tragedii mógł doprowadzić ładunek wybuchowy. Materiał "Faktów z zagranicy", oglądaj od poniedziałku do piątku w TVN24 Biznes i Świat.

Telewizja CNN powołuje się na informacje pragnącego zachować anonimowość urzędnika amerykańskiej administracji. Jak relacjonowała dziennikarka CNN Barbara Starr, według jej źródła Amerykanie skłaniają się ku teorii, że do katastrofy doprowadził ładunek wybuchowy umieszczony w bagażu lub innym miejscu samolotu.

Takie wnioski wyciągnięto po analizie danych wywiadowczych sprzed tragedii, a także od czasu katastrofy. Jak jednak podkreśla CNN, za wcześnie, by wyciągać ostateczne wnioski.

W środę wieczorem taką samą informację przekazała agencja Reuters, powołując się na amerykańskie i europejskie źródła bezpieczeństwa.

Reuters także jednak zastrzega, cytując swoich rozmówców, że nie jest to jeszcze ostateczny wniosek z toczącego się śledztwa ws. przyczyn katastrofy rosyjskiego samolotu na półwyspie Synaj.

Jak podaje z kolei agencja Associated Press, anonimowy urzędnik USA poinformował w rozmowie z nią, że agencje wywiadowcze przechwyciły komunikację, z której wynika, że grupa należąca do Państwa Islamskiego umieściła ładunek wybuchowy w samolocie.

Czarne skrzynki

Samolot zniknął z radarów w 31 października na wysokości blisko 9,5 km po ok. 23 minutach od startu. Zginęły wszystkie 224 osoby na pokładzie, w większości turyści wracający do Sankt Petersburga z wakacji w egipskim kurorcie Szarm el-Szejk.

Do stolicy Egiptu przybył we wtorek szef Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej Aleksandr Bastrykin z dodatkową grupą śledczych. Kryminolodzy i śledczy z Komitetu uczestniczą w badaniach i poszukiwaniach na miejscu katastrofy. Jak donosiły media, we wtorek rozpoczęła się analiza czarnych skrzynek.

W środę egipskie ministerstwo lotnictwa cywilnego poinformowało, że udało się odczytać dane z jednej z nich - rejestratora danych lotu. Ministerstwo podało jednocześnie, że rejestrator rozmów w kokpicie został częściowo zniszczony, a odczytanie zawartych tam danych będzie czasochłonne.

Jak pisze Reuters, powołując się na źródło zbliżone do dochodzenia, analiza czarnych skrzynek wskazują, że prawdopodobną przyczyną wydaje się eksplozja. Śledczy będą badać, czy doszło do wybuchu paliwa czy bomby.

Wielka Brytania: to mogła być bomba

W miarę jak poznajemy coraz więcej informacji, jesteśmy coraz bardziej zaniepokojeni tym, że przyczyną katastrofy mógł być ładunek wybuchowy biuro Davida Camerona

W środę również brytyjski rząd ocenił, że przyczyną katastrofy mógł być ładunek wybuchowy. Jak jednak podkreślono, dopóki trwa praca śledczych, nie można definitywnie stwierdzić, co doprowadziło do tragedii.

"W miarę jak poznajemy coraz więcej informacji, jesteśmy coraz bardziej zaniepokojeni tym, że przyczyną katastrofy mógł być ładunek wybuchowy" - głosi biura Davida Camerona.

Aby zapewnić bezpieczeństwo brytyjskim obywatelom podjęto decyzję, że loty, które miały wyruszyć z Szarm el-Szejk, wylecą w innym terminie. Dzięki temu ekipa brytyjskich ekspertów ds. lotnictwa, udająca się właśnie do tego egipskiego kurortu, będzie miała czas na ocenę środków bezpieczeństwa na tamtejszym lotnisku. Podkreślono, że zawieszenie lotów jest środkiem ostrożności. Rząd ściśle współpracuje w tej kwestii z liniami lotniczymi. Do Szarm el-Szejk wysłano dodatkowy personel konsularny, mający pomagać tam brytyjskim turystom.

Egipska gazeta: doszło do wybuchu silnika

Egipska gazeta "Al-Masri al-Jum", powołując się na źródła w komisji prowadzącej dochodzenie ws. katastrofy, poinformowała, że do katastrofy doprowadziła wybuch silnika.

- Przyczyną katastrofy samolotu był wybuch w jednym z silników - powiedział rozmówca gazety. Zaznaczył jednocześnie, że "to, co wywołało eksplozję, ustali specjalne laboratorium i oględziny przez specjalistów miejsca katastrofy, ciał ofiar i substancji, które mogły pozostać na ciałach i częściach airbusa". Według tego źródła "rejestratory nie zanotowały żadnych sygnałów pilotów do służb naziemnych przed awarią", a "odczytanie parametrów technicznych świadczy o szybkim spadaniu samolotu, potężnym wybuchu, jednoczesnym ustaniu pracy wszystkich silników, zapaleniu się części kadłuba i rozpadzie samolotu jeszcze w powietrzu".

Źródło zbliżone do rosyjskich śledczych poinformowało z kolei, że najbardziej prawdopodobne wydają się obecnie dwie wersje wydarzeń: usterka techniczna lub umieszczony w samolocie ładunek.

Jak dodano, nie ma śladów, by przyczyną był pocisk.

Dżihadyści: to my strąciliśmy samolot

Wcześniej w środę odpowiedzialność za katastrofę wzięła po raz kolejny grupa tzw. Państwa Islamskiego w Egipcie. Minister lotnictwa cywilnego Hossam Kemal został poproszony o skomentowanie tej informacji oraz doniesień o nietypowych dźwiękach, które miały zostać zarejestrowane tuż przed katastrofą. - To wszystko spekulacje. Nie możemy formułować żadnych konkluzji, dopóki śledczy nie zakończą swojej pracy - zaznaczył.

Egipt, Rosja i Stany Zjednoczone kwestionują wersję dżihadystów, którzy przekonują, że to oni strącili samolot. Amerykańska telewizja CBS podała w poniedziałkowym materiale, że w czasie katastrofy airbusa satelita USA zarejestrowała erupcję ciepła. Jak wyjaśniono, jedną z przyczyn zarejestrowanej erupcji ciepła mogłaby być bomba. Jednak mogłaby być to również inna przyczyna, np. eksplozja zbiornika z paliwem czy silnika, spowodowana usterką techniczną.

Autor: kg\mtom / Źródło: reuters, pap

Źródło zdjęcia głównego: Ministerstwo ds. Nadzwyczajnych Rosji

Tagi:
Raporty: