Chwilę po starcie z rosyjskiego wojskowego kosmodromu w Plesiecku rozbiła się rakieta. Nie wiadomo, jaka dokładnie, ale wojskowi zapewniają, że nie należała do nich. Według agencji TASS wystrzelenie było dziełem "jednego z przedsiębiorstw przemysłu zbrojeniowego".
Rakieta miała się rozbić 7 km od platformy startowej. Oznacza to, że do awarii musiało dojść tuż po odpaleniu, w pierwszej minucie lotu. Na miejscu katastrofy mają pracować wojskowi specjaliści i, jak zapowiadają władze obwodu archangielskiego, nie ma zagrożenia dla cywili.
Wiadomo niewiele
Nie wiadomo, jaka rakieta się rozbiła. Rosyjskie media donoszą, powołując się na źródła w wojsku, że miała na pokładzie "aparaturę badawczą" i była zasilana paliwem stałym. Pod określeniem "aparatura badawcza" może się kryć wszystko - od urządzeń czysto naukowych po makiety głowic jądrowych. Zastanawiające jest twierdzenie o tym, że rakieta była na paliwo stałe. Zdecydowana większość rakiet kosmicznych korzysta z paliwa ciekłego, a stałe to domena wojskowych rakiet balistycznych. Z kosmodromu Plesieck formalnie nie jest odpalana żadna rakieta kosmiczna z tym drugim rodzajem paliwa, nie licząc testowanych pocisków międzykontynentalnych. Jednak Strategiczne Wojska Rakietowe i wojskowe dowództwo kosmodromu zapewniają, że nie mają nic wspólnego z nieudanym startym rakiety. W Moskiewskim Instytucie Techniki Cieplnej, gdzie projektowane są rakiety międzykontynentalne, także powiedziano, że żadnych wystrzeleń z Plesiecka nie planowano. Według danych agencji TASS wystrzelenie było zorganizowane przez "jedno z przedsiębiorstw przemysłu zbrojeniowego".
Autor: mk//gak / Źródło: Radio Swoboda, TASS, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Roskosmos