Linie Yemenia Airways zostały uznane za winne nieumyślnego zabójstwa i ukarane grzywną w wysokości 225 tysięcy euro. Chodzi o katastrofę ich samolotu na Oceanie Indyjskim w 2009 roku. Zginęły wtedy 152 osoby, uratowała się jedna, czternastoletnia dziewczynka.
30 czerwca 2009 roku dziewiętnastoletni dwusilnikowy Airbus A310-300 wyleciał z paryskiego lotniska Roissy. Po drodze pasażerowie mieli międzylądowania w Marsylii i Sanie (stolicy Jemenu), celem była stolica Komorów, lotnisko w Moroni. Na pokładzie lotu Yemenia 626 (odcinek Sana-Moroni) znajdowały się 153 osoby (142 pasażerów i 11 członków załogi), głównie Francuzi (66 osób). Podróż miała trwać około 4,5 godziny.
Samolot spadł do wody w nocy u wybrzeży wyspy Wielki Komor na Oceanie Indyjskim, niedaleko lotniska docelowego. W rejonie panowały wtedy trudne warunki atmosferyczne, wiał silny wiatr. BBC opisywało w tamtym czasie, że piloci najwyraźniej usiłowali lądować, jednakże z niewyjaśnionych przyczyn nie doszło do manewru i samolot zawrócił znad lotniska i wkrótce zniknął z radarów. Lot przeżyła jedna osoba, 14-letnia wówczas Bahia Bakari.
- Mam wrażenie, jakbym głowę włożyła do imadła. Rozlega się ogłuszający hałas rozrywanej blachy. Nie mogę oddychać, słyszę serie wybuchów, jeden po drugim. Czuję dreszcze, jakby mnie poraził prąd. Pieką mnie nogi, od stóp po kolana. Jestem sparaliżowana - wspomniała tamte wydarzenia w 2019 roku Bakari w rozmowie z Magazynem TVN24.
Wśród załogi samolotu byli Jemeńczycy: doświadczony kapitan Khalid Hajeb, pierwszy oficer Ali Atif oraz inżynier pokładowy Ali Salem. W raporcie końcowym oceniono, że to błędy załogi doprowadziły do przeciągnięcia aerodynamicznego, a w konsekwencji do katastrofy. Na tragiczne zdarzenie złożyła się także zła pogoda i brak wystarczającego przeszkolenia do lądowania na lotnisku w Moroni.
Jemeńskie linie z powodu napięć wywołanych katastrofą zawiesiły wtedy loty do stolicy Komorów. W tym samym czasie na paryskim lotnisku Roissy protestowali obywatele Komorów. Krytykowali wtedy fatalny stan techniczny samolotów używanych przez Yemenię i złą jakość świadczonych przez przewoźnika usług.
Sąd zdecydował w sprawie Yemeni
W środę sąd w Paryżu oświadczył, że linie Yemenia Airways były winne nieumyślnego zabójstwa związanego z katastrofą z 2009 roku. Informację o wyroku przekazał dziennikarzom Reutersa rzecznik sądu.
Linia lotnicza została obciążona grzywną w wysokości 225 000 euro (około 1 061 758 złotych), musi również zapłacić ponad milion euro odszkodowania i kosztów sądowych.
- Francuski wymiar sprawiedliwości uznał, że Yemenia popełniła poważne błędy - skomentował Said Assoumani, przewodniczący stowarzyszenia rodzin ofiar. Potwierdził on, że wyrok jest zgodny z oczekiwaniami. Jak podaje France24, pozew przeciwko liniom lotniczym wytoczyło 560 osób, z których wiele pochodzi z Marsylii - regionu, gdzie mieszkała znaczna część ofiar.
Linia na razie nie wydała oświadczenia w tej sprawie. Jej zarząd ma 10 dni na odwołanie się od decyzji sądu.
Francja nie chciała Airbusa
Dominique Bussereau, ówczesny francuski minister transportu, w 2009 roku informował, że samolot został skontrolowany dwa lata wcześniej przez francuską Dyrekcję Generalną Lotnictwa Cywilnego i stwierdzono w nim usterki.
- A310 był poddany inspekcji w 2007 roku przez DGAC (francuski zarząd generalny lotnictwa cywilnego) i oni wykryli określoną liczbę usterek. Od tamtej pory nie powrócił do Francji - mówił. - Przewoźnik nie był na czarnej liście, ale był poddany bardziej dogłębnym kontrolom z naszej strony i wkrótce miał być przesłuchany przez komisję do spraw bezpieczeństwa Unii Europejskiej - zapowiadał wtedy.
Źródło: Reuters, France24, tvn24.pl