Kadafi drży o "iskierkę", czyli Obamę

 
Muammar Kadafi boi się o życie ObamyTVN24

Chociaż do niedawna Amerykanie byli dla przywódcy Libii Muammara Kadafiego złem wcielonym, to nowy prezydent Barack Obama wyraźnie roztkliwia libijskiego dyktatora.

- Obawiam się, że tego młodego człowieka mogliby zlikwidować lub zmusić, by podporządkował się ich imperialistycznej polityce - powiedział Kadafi, nie precyzując, kto mógłby być sprawcą tych czynów.

Ponadto dla Kadafiego, Obama jest "iskierką nadziei wśród imperialistycznej ciemności", podobnym do amerykańskich prezydentów, którzy zginęli w zamachach: Abrahama Lincolna i Johna F. Kennedy'ego.

- Obama mówi logicznie. W amerykańskim podejściu nie ma już arogancji - rozpływał się Kadafi, chwaląc prezydenta USA za zerwanie z tym, co nazwał poprzednią polityką zagraniczną USA, dyktującą reszcie świata to, co służy interesom amerykańskim.

Wznowienie stosunków za Busha

W grudniu 2008 roku Stany Zjednoczone wysłały pierwszego od 36 lat ambasadora do Libii, co było kolejną oznaką poprawy stosunków między obu krajami. Poprawiły się one zdecydowanie, gdy w grudniu 2003 roku Libia wyrzekła się dążenia do wejścia w posiadanie broni masowego rażenia, a potem znaleziono rozwiązanie sporów o zamachy bombowe, o które Waszyngton od dawna oskarżał Trypolis.

W październiku 2008 r. Libia wpłaciła 1,5 miliarda USD na fundusz, z którego mają być zaspokajane roszczenia rodzin obywateli amerykańskich, którzy zginęli w 1988 roku w zamachu na samolot Pan Am nad szkocką miejscowością Lockerbie, w 1986 roku w zamachu za dyskotekę w Berlinie Zachodnim i w innych zamachach.

Źródło zdjęcia głównego: TVN24