Koalicja pod wodzą Arabii Saudyjskiej zintensyfikowała w środę ataki z powietrza w Jemenie. Zrobiła to po tym, gdy bojownicy z szyickiego ruchu Huti wzmocnili swą kontrolę nad stolicą Jemenu Saną po zabiciu swojego dotychczasowego sojusznika, byłego prezydenta Alego Abd Allaha Salaha.
Siły Arabii Saudyjskiej i jej sojuszników uderzyły dzień po tym, jak syn zabitego w poniedziałek byłego prezydenta Ahmed Ali Salah ogłosił, że poprowadzi kampanię przeciwko sprzymierzonym z szyickim Iranem bojownikom Huti, którzy zabili jego ojca. Myśliwce sił koalicyjnych przeprowadziły kilkadziesiąt ataków z powietrza, bombardując pozycje Hutich w Sanie oraz w innych muhafazach (prowincjach) na północy kraju.
Kontrolowana przez Hutich telewizja Al-Masirah poinformowała, że siły koalicji zbombardowały rezydencję Salaha i inne domy członków jego rodziny. Mieszkańcy powiedzieli agencji Reutera, że w śródmieściu Sany było słychać silne eksplozje. Według Al-Masirah naloty dotknęły również prowincje Taizz, Hadżdża i Sada. Na razie nie ma informacji o ofiarach śmiertelnych.
Końca wojny nie widać
Tymczasem we wtorek dziesiątki tysięcy zwolenników Hutich wyszły na ulice Sany, żeby wyrazić swą radość ze śmierci Salaha; wykrzykiwali hasła wymierzone w Saudyjczyków i ich sojuszników. Specjalny wysłannik ONZ do Jemenu Ismail Uld Szejch Ahmed wezwał wszystkie strony konfliktu do powściągliwości. - Nasilone działania zbrojne będą dalej zagrażać życiu ludności cywilnej i zwiększać jej cierpienia - podkreślił Ahmed w informacji przedstawionej Radzie Bezpieczeństwa ONZ.
Amerykański minister obrony James Mattis powiedział we wtorek, że zabicie Salaha może w krótkoterminowej perspektywie pogarszać i tak już poważną sytuację humanitarną w Jemenie. Rozmawiając z dziennikarzami na pokładzie samolotu wojskowego w drodze do Waszyngtonu po krótkiej wizycie na Bliskim Wschodzie i w Azji Południowej powiedział, że jest zbyt wcześnie, by powiedzieć, jaki wpływ na konflikt zbrojny będzie miała śmierć Salaha. Z kolei dowódca elitarnej irańskiej Gwardii Rewolucyjnej generał Mohammad Ali Dżafari oświadczył, że wrogowie Jemenu stoją za zbrojnym powstaniem Salaha. Pochwalił Hutich za stłumienie - jak to ujął - zamachu na świętych wojowników" - poinformowała półoficjalna agencja prasowa Fars. W Jemenie w wojnie domowej od początku konfliktu zginęło ponad 10 tys. ludzi. Od marca 2015 roku siły rządowe są wspierane przez sąsiednią Arabię Saudyjską, a Hutich walczących z władzami Jemenu wspiera szyicki Iran.
Autor: mtom / Źródło: PAP