J.D. Vance, wiceprezydent Stanów Zjednoczonych, przebywa w piątek na Grenlandii, gdzie wraz z żoną odwiedził amerykańską bazę sił kosmicznych Pituffik w północno-zachodniej części wyspy. - Dania nie poświęcała wystarczająco dużo zasobów, aby utrzymać tę bazę, naszych żołnierzy i Grenlandczyków - mówił. Wyspa jest autonomicznym terytorium zależnym od Danii.
Prezydent USA Donald Trump wcześniej niejednokrotnie sugerował, że Stany Zjednoczone powinny "w jakiejś formie" kontrolować bogatą w minerały ziem rzadkich Grenlandię, dla – jak się wyraził w środę, 26 marca, w wywiadzie radiowym z Vince'em Coglianese – międzynarodowego bezpieczeństwa.
CZYTAJ WIĘCEJ: Kosmos zamiast wiązania psów, czyli co Amerykanie robią na Grenlandii
J.D. Vance: nasi sojusznicy z Europy nie robili tego, co do nich należy
J.D. Vance podczas wizyty wystąpił w bazie wojskowej Pituffik. Mówił tam między innymi, czemu Grenlandia jest ważna dla Amerykanów. Wyjaśniał, że "jeśli rakieta będzie wystrzelona z łodzi podwodnej czy z kraju wrogiego, to ci ludzie, którzy przed nami są, poinformują nas na południu, w Stanach Zjednoczonych, abyśmy wiedzieli, co nadchodzi, co nadlatuje". - I jeśli Bóg pozwoli, spróbujemy to zestrzelić - dodał.
Vance zwrócił uwagę, że inne duże kraje - Rosja i Chiny - są zainteresowane Grenlandią, zarówno w kwestii bezpieczeństwa, jak i surowców naturalnych. - Dlatego ważne jest, aby Stany Zjednoczone przejęły inicjatywę w Arktyce. W przeciwnym razie inne kraje wypełnią luki, a my pozostaniemy w tyle - podkreślił.
Stwierdził też, że chce mówić o tym, czego "Dania nie zrobiła przez ostatnie 20 lat". Jego zdaniem baza na Grenlandii jest "mniej bezpieczna niż była 30-40 lat temu, ponieważ niektórzy z naszych sojuszników nie robią wystarczająco dużo". - Rosja i Chiny interesują się coraz bardziej Grenlandią, tą bazą, działalnością tych dzielnych Amerykanów, którzy są tutaj z nami - ocenił Vance.
- Wiemy, że zbyt często nasi sojusznicy z Europy nie robili tego, co do nich należy. Nie wydawali wystarczająco dużo na obronę, a Dania nie poświęcała wystarczająco dużo zasobów, aby utrzymać tę bazę, naszych żołnierzy i Grenlandczyków, żeby byli bezpieczni przed wrogimi zakusami ze strony Rosji, Chin i innych narodów - mówił.
Określił Trumpa jako "prezydenta pokoju" i zapewnił, że USA chcą mieć "dobre stosunki ze wszystkimi", nawet, o ile to możliwe, z Chinami oraz Rosją. - Częścią tych relacji jest pokazanie siły, gdy jest to konieczne - dodał.
- Niestety, historia Grenlandii w ciągu ostatnich 20 lat, jeśli chodzi o bezpieczeństwo, to niedoinwestowana infrastruktura, niedoinwestowana architektura bezpieczeństwa i niedoinwestowanie dzielnych żołnierzy, którzy są tutaj i którzy sprawiają, że my wszyscy jesteśmy bezpieczni. To musi się zmienić - powiedział. Jego zdaniem duńscy sojusznicy "nie robili wystarczająco dużo". Jego zdaniem Dania nie nadała Grenlandii odpowiedniego priorytetu i "nie wykonała dobrej roboty".
- Myślę, że byłoby o wiele lepiej, gdybyście znaleźli się pod parasolem bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych, niż pod parasolem bezpieczeństwa Danii - ocenił amerykański wiceprezydent. - Grenlandia jest niedoinwestowana przez Danię w zakresie architektury bezpieczeństwa. To po prostu musi się zmienić. To polityka Stanów Zjednoczonych, aby to zmienić - stwierdził.
Vance pytany przez dziennikarzy o wypowiedzi Trumpa o konieczności przejęcia Grenlandii, odpowiedział, że Stany Zjednoczone szanują prawo Grenlandii do samostanowienia. Według wiceprezydenta USA scenariusz mógłby wyglądać tak, że najpierw Grenlandia uniezależnia się od Danii, a następnie dochodzi do rozmów między władzami Grenlandii i Stanów Zjednoczonych. Vance zaprzeczył, jakoby USA planowały rozszerzenie obecności wojskowej na wyspie.
Wizyta w cieniu kontrowersji
Wizyta na Grenlandii wywołuje na wyspie wiele kontrowersji i opór ze strony tamtejszych polityków. Tuż przez wizytą wiceprezydenta USA J.D. Vance'a liderzy czterech z pięciu partii obecnych w parlamencie podpisali umowę koalicyjną o utworzeniu rządu. Premierem zostanie 33-letni Jens-Frederik Nielsen, przewodniczący liberalnej partii Demokraci, która na początku marca wygrała wybory.
W umowie koalicyjnej podkreślono, że "Grenlandia należy do jej mieszkańców", a w sprawach międzynarodowych dotyczących Arktyki to rząd Grenlandii, a nie Kopenhaga, powinien mieć decydujący głos. W rozdziale dotyczącym bezpieczeństwa zapewniono, że wyspa jest częścią "sojuszu zachodniego".
CZYTAJ WIĘCEJ: Dlaczego Grenlandia jest duńska? Trump "nie wie, czy to prawda"
Delegacja USA oprócz wiceprezydenta obejmuje także jego żonę Ushę, doradcę ds. bezpieczeństwa narodowego Mike'a Waltza i sekretarza ds. energii Chrisa Wrighta.
Zmiana planów
Pierwotny plan podróży zakładał, że żona Vance'a odwiedzi wyścig psich zaprzęgów na wyspie razem z Waltzem, mimo że nie zostali zaproszeni przez władze Grenlandii ani Danii.
Publiczne protesty i oburzenie władz Grenlandii i Danii skłoniły delegację USA do tego, aby polecieć tylko do bazy wojskowej Pituffik i nie spotykać się z publicznością.
Zgodnie z warunkami umowy z 1951 r. USA mają prawo odwiedzać swoją bazę, kiedy tylko chcą, pod warunkiem powiadomienia Grenlandii i Kopenhagi. Pituffik znajduje się na najkrótszej trasie z Europy do Ameryki Północnej i jest niezbędna dla amerykańskiego systemu ostrzegania przed pociskami balistycznymi.
Trump: nie możemy polegać na Danii ani nikim innym, aby poradzili sobie z tą sytuacją
Trump odniósł się do odbywającej się w piątek wizyty wiceprezydenta J.D. Vance'a w bazie Pituffik. Pytany w Gabinecie Owalnym, czy USA zamierzają zwiększyć obecność wojskową na wyspie, Trump nie odpowiedział wprost, lecz ponownie podkreślił, że Ameryka potrzebuje Grenlandii ze względu na "bezpieczeństwo międzynarodowe". - Dogadujemy się bardzo dobrze z Grenlandią, dogadujemy się bardzo dobrze z Danią. Zawsze mieliśmy dobre stosunki z Danią, robią w Stanach Zjednoczonych dużo interesów. My nie robimy tam zbyt wiele, ale oni robią dużo interesów w Stanach Zjednoczonych i myślę, że wszyscy chcą, by to wszystko dobrze się potoczyło - powiedział Trump.
- To nie jest kwestia tego, czy myślę, że możemy się bez niej obejść. Nie możemy. Jeśli spojrzysz teraz na Grenlandię, jeśli spojrzysz na szlaki wodne, masz wszędzie chińskie i rosyjskie statki, a my nie będziemy mogli nic z tym zrobić, nie możemy polegać na Danii ani nikim innym, aby poradzili sobie z tą sytuacją. I nie mówimy o pokoju dla Stanów Zjednoczonych. Mówimy o pokoju na świecie - zaznaczył prezydent. Ocenił, że Dania i Unia Europejska to rozumieją, lecz dodał, że "jeśli nie rozumieją, będziemy musieli im wyjaśnić".
Podczas krótkiej konferencji w Gabinecie Owalnym z okazji zaprzysiężenia jego byłej prawniczki Aliny Habby na szefową prokuratury federalnej w New Jersey prezydent Trump odniósł się też do kilku innych tematów. Podkreślił m.in., że sprawa powrotu ukraińskich dzieci wywiezionych przez Rosjan jest ważnym problemem i okropną sytuacją, do której nigdy by nie doszło, gdyby był wówczas prezydentem. Pytany o sprawę irańskich dronów używanych przez Rosję do bombardowania Ukrainy, odpowiedział, że "przygląda się" sprawie, dodając, że Iran wytwarza skuteczne drony i jest "bardzo wysoko na jego liście rzeczy do pilnowania".
Relacjonował też swoją rozmowę z nowym premierem Kanady Markiem Carneyem, twierdząc, że poszła ona "bardzo, bardzo dobrze" i dodał, że chce dobrych relacji z Kanadą. Jednocześnie zapewnił, że jeśli Ottawa wprowadzi cła odwetowe, Ameryka "absolutnie" podwyższy swoje cła.
Autorka/Autor: mart/ft
Źródło: PAP, Reuters
Źródło zdjęcia głównego: Reuters