Nad Libanem i Syrią doszło do rzadkiego bezpośredniego starcia wojska izraelskiego i syryjskiego. Samoloty Izraela krążące nad libańskim terytorium miały zostać zaatakowane rakietą przeciwlotniczą dalekiego zasięgu. W odpowiedzi zbombardowały syryjską baterię, która miała ją wystrzelić.
Doniesienia na temat incydentu najpierw pojawiły się w libańskich i syryjskich mediach. Te drugie twierdziły, że udało się trafić jeden z izraelskich samolotów.
Potyczki w powietrzu
Na informacje zareagowały Siły Zbrojne Izraela, które przyznały, że do incydentu doszło. Zdecydowanie zaprzeczyły jednak, aby jakiś samolot został trafiony.
Jak stwierdził rzecznik prasowy izraelskiego wojska, podpułkownik Jonathan Conricus, rakietę wystrzeliła bateria ulokowana około 50 kilometrów na wschód od Damaszku. Została "zaatakowana i obezwładniona" dwie godziny później. - Zgodnie z naszymi informacjami wywiadowczymi kontroluje ją syryjski reżim, który uznajemy za winny tego zdarzenia - stwierdził Izraelczyk. Oficjalne komunikaty Izraelczyków są w takich sprawach rzadkością. Zazwyczaj milczą. Ich samoloty nieustannie krążą bowiem nad Libanem i Syrią, naruszając ich granice. Głównie śledzą, a czasem atakują libańską bojówkę Hezbollah, nie chcąc dopuścić do jej nadmiernego dozbrojenia. Dopiero od niedawna Syryjczycy wyraźnie dają do zrozumienia, że nie podoba im się nieustanne naruszanie ich granic przez Izraelczyków. W marcu ta sama bateria odpaliła rakietę w kierunku izraelskich samolotów nad Syrią. Też nie trafiła. Mowa o starych radzieckich rakietach dalekiego zasięgu S-200, które Izraelczycy mają na pewno świetnie "rozpracowane" i potrafią się przed nimi bronić.
Autor: mk//kg / Źródło: Reuters, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: IAF/Wikipedia CC-BY-SA-4.0