Naukowcy, dyplomaci i biznesmeni wsłuchujący się w wystąpienie Siergieja Ławrowa - w momencie, gdy mówił o poglądzie Moskwy na wojnę w Ukrainie – nie byli w stanie zachować powagi i wyśmiali rosyjskiego ministra spraw zagranicznych. Zdarzenie to odzwierciedla globalne podziały w sprawie konfliktu – ocenił "Washington Post".
Szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow odpowiadał na pytania podczas debaty Raisina Dialogue w Delhi. Słowa o "podwójnych standardach" w kierowanych do niego pytaniach dotyczących wojny spotkało się z aplauzem.
- Czy przez te lata interesowałeś się tym, co dzieje się w Iraku, co dzieje się w Afganistanie? – zapytał swojego rozmówcę Ławrow. – Wierzysz, że Stany Zjednoczone mają prawo ogłosić zagrożenie dla swoich interesów narodowych w każdym miejscu na ziemi, jak to zrobiły w Jugosławii, Iraku, Libii, Syrii. Ich o to nie pytasz? – kontynuował.
Chwilę później Ławrow został jednak wyśmiany, gdy przekonywał, że Rosja jest w konflikcie z Ukrainą ofiarą, a nie agresorem. – Wojna, którą Rosja próbuje zatrzymać, została rozpętana przeciwko nam za pomocą narodu ukraińskiego – ocenił szef rosyjskiej dyplomacji.
"Niezwykła chwila. Na najważniejszym kongresie poświęconym geopolityce w Indiach, Ławrow zostaje wyśmiany, gdy mówi: 'Wojna, którą chcemy zatrzymać, została rozpoczęta przeciwko nam'. Na szczęście eksperci na całym świecie traktują rosyjską propagandę z przymrużeniem oka" – napisał na Twitterze holenderski parlamentarzysta Ruben Brekelmans.
Szczyt G20 w Indiach. Prawie wszystkie państwa potępiły Rosję
Reakcja publiczności w Delhi odzwierciedla podzielone poglądy na temat wojny w wielu częściach świata – ocenił "Washington Post". W środę w wydanym przez Indie dokumencie podsumowującym spotkanie grupy G20 napisano, że wojna w Ukrainie "dodatkowo negatywnie wpłynęła na światową gospodarkę" i była przedmiotem dyskusji ministrów. Zaznaczono, że nie wszyscy uczestnicy zgodzili się z dwoma punktami odnoszącymi się do rosyjskiej inwazji.
"Większość członków stanowczo potępiła wojnę w Ukrainie i podkreśliła, że wywołuje ona olbrzymie cierpienie ludzi oraz zwiększa kruchość globalnej gospodarki, hamując wzrost, zwiększając inflację, zakłócając łańcuchy dostaw, wzmagając niepewność w dziedzinie energii i wyżywienia oraz podnosząc ryzyko dla stabilności finansowej" – napisano w punkcie trzecim dokumentu.
Zaznaczono jednak, że pojawiły się też "inne opinie i oceny sytuacji oraz sankcji". "Zdając sobie sprawę, że G20 nie jest forum do rozwiązywania kwestii bezpieczeństwa, przyznajemy, że kwestie bezpieczeństwa mają znaczące konsekwencje dla globalnej gospodarki" – dodano.
Nie wszyscy uczestnicy zgodzili się również z treścią punktu czwartego, w którym podkreślono konieczność przestrzegania Karty Narodów Zjednoczonych, prawa humanitarnego oraz ochrony cywilów i infrastruktury w czasie konfliktów zbrojnych. Wyrażono w nim również sprzeciw wobec gróźb użycia broni nuklearnej i podkreślono wagę rozwiązywania konfliktów na drodze dyplomacji i dialogu. "Obecna era nie może być erą wojny" – napisano.
Źródło: Washington Post