Kolejne pomniki upamiętniające protesty na Tiananmen usunięte z terenu uniwersytetów

Aktualizacja:
Źródło:
BBC, PAP

Z terenu dwóch hongkońskich uniwersytetów usunięto pomniki upamiętniające prodemokratyczne protesty z placu Tiananmen w Pekinie - poinformowały w piątek obie instytucje. To już kolejne usunięte z widoku publicznego upamiętnienia brutalnie spacyfikowanych wystąpień z 1989 roku.

Pierwszy z usuniętych w piątek nad ranem pomników to wykonana z brązu, mierząca 6,4 metra wysokości statua Bogini Demokracji, która dotychczas stała na terenie Uniwersytetu Chińskiego w Hongkongu (CUHK). "Po wewnętrznej ocenie CUHK jako zarządca kampusu zdecydował o usunięciu pomnika" - przekazała uczelnia w oświadczeniu.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE W TVN24 GO

Drugie zdemontowane dzieło to płaskorzeźba ścienna z hongkońskiego Uniwersytetu Lingnan.

Twórcą obu pomników jest mieszkający w Stanach Zjednoczonych artysta Chen Weiming, który już zapowiedział, że w razie uszkodzenia jego prac zamierza wkroczyć na drogę prawną. - Zachowują się jak złodzieje w nocy. To zaprzeczenie porządku i uczciwości - skomentował rzeźbiarz, zapowiadając prośbę o zwrot dzieł do Kalifornii, gdzie zarządza parkiem rzeźb Liberty Sculpture Park.

W nocy z środy na czwartek zdemontowano Kolumnę Wstydu

W nocy z środy na czwartek na terenie Uniwersytetu Hongkońskiego (HKU) zdemontowano słynną Kolumnę Wstydu, upamiętniającą ofiary masakry z 4 czerwca 1989 roku. W środę wieczorem przestrzeń wokół Kolumny Wstydu została ogrodzona plastikowymi kurtynami, za którymi przez całą noc robotnicy pracowali nad jego usunięciem. W tym czasie ochroniarze uniemożliwiali dziennikarzom zbliżenie się do statuy. "Decyzja została podjęta w oparciu o zewnętrzne porady prawne oraz ocenę ryzyka dla najlepszego interesu uniwersytetu" - tłumaczyły w oświadczeniu władze uczelni. Jak dodano, niepokój budziły także kwestie bezpieczeństwa, związane z "kruchą konstrukcją pomnika". Rzeźba ma teraz trafić do magazynu.

Pomnik poświęcony ofiarom ofiary masakry na placu Tiananmen w Pekinie to ośmiometrowa statua, przedstawiająca stłoczone ludzkie korpusy. Został ustawiony na terenie uniwersyteckiego kampusu w Hongkongu 24 lata temu.

Zdaniem Jensa Galschiota, duńskiego rzeźbiarza, stojącego za wykonaniem pomnika, jego usunięcie było "brutalnym czynem". - To rzeźba poświęcona zmarłym ludziom, by pamiętać o ofiarach wydarzeń w Pekinie z 1989 roku. Zniszczenie go w ten sposób, to jakby pójść na cmentarz i zniszczyć wszystkie nagrobki - mówił w rozmowie z BBC. Artysta przyznał, że rozważa pozwanie władz uczelni oraz zwrócenie się o odszkodowanie.

Skazani za upamiętnianie rocznicy masakry na Tiananmen

W nocy z 3 na 4 czerwca 1989 roku, czołgi i transportery opancerzone wjechały na centralny plac Pekinu - Plac Bramy Niebiańskiego Spokoju - Tiananmen, gdzie przez siedem tygodni demonstrowały tysiące chińskich studentów, domagających się demokratyzacji systemu. Do dziś nie wiadomo, jaka była faktyczna liczba ofiar - w końcu czerwca 1989 roku ówczesny mer Pekinu przyznał, że zginęło 200 demonstrantów, w tym 36 studentów. Nieoficjalne szacunki mówią o dwóch tysiącach zabitych. Aresztowano do trzech tysięcy ludzi.

PAP

Wydarzenia te objęte są w Chinach kontynentalnych całkowitą cenzurą, z kolei w Hongkongu przez dziesięciolecia zezwalano na upamiętnianie ofiar. Przez 30 lat w mieście w rocznice masakry odbywały się czuwania przy świecach, ale od dwóch lat władze zakazują ich, uzasadniając to pandemią COVID-19.

W pierwszej połowie grudnia sąd w Hongkongu skazał ośmioro prodemokratycznych działaczy na kary do 14 miesięcy więzienia za udział w czuwaniu w 2020 roku. Oskarżeni byli wśród tysięcy ludzi, którzy zlekceważyli zakaz władz. Sąd uznał ich za winnych organizacji, uczestnictwa lub nawoływania do uczestnictwa w nieautoryzowanym zgromadzeniu.

Najwyższy wyrok, 14 miesięcy, usłyszał Lee Cheuk-yan, przywódca rozwiązanego już Hongkońskiego Sojuszu Wsparcia dla Patriotycznych Ruchów Demokratycznych w Chinach, który organizował czuwania w rocznice masakry na Tiananmen.

Jimmy Lai, założyciel prodemokratycznego dziennika "Pinggwo Yatbou" ("Apple Daily"), który został zmuszony do zamknięcia go pod presją władz, został skazany na 13 miesięcy. Podobnie jak Lee, Lai siedzi już w więzieniu za inne przestępstwa związane ze wspieraniem opozycji.

Chińskie przepisy bezpieczeństwa w Hongkongu

W 2019 roku mieszkańcy Hongkongu protestowali przeciwko projektowi umożliwienia ekstradycji podejrzanych z miasta do Chin kontynentalnych, gdzie sądy podporządkowane są Komunistycznej Partii Chin.

Władze początkowo wycofały projekt, ale w 2020 roku, gdy w związku z pandemią COVID-19 protesty wygasły, Pekin narzucił Hongkongowi jeszcze surowsze przepisy bezpieczeństwa państwowego, podobne do tych, jakie na kontynencie są wykorzystywane do zwalczania dysydentów. 

Autorka/Autor:ft, pp/kab

Źródło: BBC, PAP