Hollywoodzki napad w szwedzkim wydaniu


Szwedzka policja przedstawiła zarzuty dziesięciu osobom zamieszanym w spektakularną kradzież z września ubiegłego roku. Złodzieje zrabowali wtedy 39 milionów koron (około 5,3 miliona dolarów) i zrobili to w iście filmowym stylu, z wykorzystaniem helikoptera i ładunków wybuchowych. Plan wydawał się idealny, gdyby nie to, że policja od jakiegoś czasu wiedziała o przygotowywanej akcji.

Bezpośrednio w kradzieży brało udział pięciu przestępców. Jeden pilotował ukradziony wcześniej helikopter, którym dostarczył czterech towarzyszy na dach siedziby dużej firmy ochroniarskiej. Po chwili maszyna odleciała, a czterech rabusiów przystąpiło do dzieła.

Samoobsługowa wypłata

Przestępcy rozbili szklany dach i przedostali się do wnętrza budynku, w którym był skarbiec z dużą ilością gotówki. Przy pomocy piły mechanicznej i ładunków wybuchowych dostali się do pieniędzy, które następnie zapakowali w duże worki.

Po powrocie na dach z milionami koron na plecach, czterech złodziei zostało zabranych z miejsca zdarzenia przez oczekujący w pobliżu śmigłowiec.

Sabotaż dla bezpieczeństwa

Akcja była szeroko zakrojona. By zapobiec szybkiej reakcji policji, w okolicy banku ktoś tak porozstawiał duże przedmioty, aby samochody funkcjonariuszy nie mogły do niego dojechać. Równocześnie inny nieznany sprawca dokonał sabotażu w policyjnych helikopterach stacjonujących na pobliskiej wyspie i wyłączył je z akcji.

Pomimo wszystkich środków bezpieczeństwa, złodzieje nie spodziewali się, że policja od jakiegoś czasu miała informacje o planowanej kradzieży. - Otrzymaliśmy kilka tygodni wcześniej informację od kolegów z Serbii. W dniu kradzieży mieliśmy już wytypowanych kilku podejrzanych - zdradza Arne Andersson z szwedzkiej policji.

Szybki koniec

Dzięki temu Szwedzi w mniej niż rok doprowadzili wszystkich sprawców przed oblicze sprawiedliwości. Jednak skradzionych pieniędzy do dzisiaj nie udało się odnaleźć.

Źródło: Reuters