Już podczas krótkiej konferencji prasowej przed rozmowami reporterzy agencji Reutera zwrócili uwagę, że Hollande i Putin byli wyraźnie spięci i nie spoglądali w swoją stronę. Zostało to odczytane jako wyraz niezręczności sytuacji, wobec trudnych relacji Rosji i Zachodu. Z oświadczeń prezydentów po rozmowach wynika, że te sprzeczności nie pozwoliły im ustalić niczego przełomowego.
Współpraca, ale mało intensywna
Przed rozmowami Hollande deklarował, że potrzeba zacieśnienia współpracy w zwalczaniu terroryzmu i zwiększenia wysiłków na rzecz politycznego rozwiązania sytuacji w Syrii. - Naszym wrogiem jest tak zwane Państwo Islamskie. Ma ono terytorium, armię i środki, więc musimy stworzyć dużą koalicję, aby w nie uderzyć - stwierdził prezydent Francji.
Po rozmowach Hollande oznajmił, Rosja i Francja będą dzielić się informacjami wywiadowczymi na temat tak zwanego Państwa Islamskiego i innych terrorystów w Syrii, aby „zwiększyć efektywność kampanii nalotów”. Francuz i Rosjanin mieli się też zgodzić co do tego, że atakować należy tylko dżihadystów i podobne im grupy.
Hollande zadeklarował, że Francja zwiększy wsparcie dla tych rebeliantów, którzy walczą z tzw. Państwem Islamskim. Putin stwierdził, że Rosja też jest gotowa to zrobić. Nie podali jednak żadnych konkretów, a Rosja i Zachód różnią się bardzo co do oceny grup rebelianckich w Syrii. Kreml uznaje niemal wszystkie za terrorystów. Nawet te, które Zachód wspiera bronią.
Różnice pozostają
Z wypowiedzi obu prezydentów wynika, że nie udało im się porozumieć co do tego jak ma wyglądać przyszłość Syrii, a to jest największą kością niezgody jeśli chodzi o współpracę Rosji i Zachodu w walce z tzw. Państwem Islamskim. Hollande stwierdził jednoznacznie, że dla Francji jest oczywiste, iż w przyszłości Syrii nie ma miejsca dla jej obecnego prezydenta Baszara el-Asada.
Putin ripostował, że o przyszłości dyktatora powinni zdecydować obywatele Syrii. Mówił przy tym, że syryjski reżim i jego siły zbrojne, uwikłane w krwawą wojnę domową i odpowiedzialne za śmierć setek tysięcy ludzi, są „naturalnym sojusznikiem” w walce z dżihadystami. Zachód o kooperacji z wojskiem dyktatora nie chce nawet rozmawiać.
Jeszcze przed rozmowami Putin oświadczył, że akty terroru zmusiły Francję i Rosję do zjednoczenia się przeciwko "wspólnemu wrogowi". Zapewniał, że Moskwa jest gotowa współpracować z Paryżem, a szeroką koalicję uznał za "absolutnie konieczną". Już po rozmowach stwierdził, że poczynione uzgodnienia są „krokiem w kierunku” formowania owej szerokiej koalicji.
Pozostają poważne różnice
Hollande przybył do Moskwy z misją zdobycia poparcia Rosji dla planu mocniejszego uderzenia w dżihadystów. Po zamachach w Paryżu francuskie władze uczyniły swoim priorytetem zniszczenie tzw. Państwa Islamskiego i zabezpieczenie kraju przed kolejnymi podobnymi atakami.Problem w tym, że po agresji Rosji na Ukrainę relacje Moskwy i zachodnich stolic są co najmniej oziębłe. Bez Rosjan rozwiązanie sytuacji w Syrii, a co za tym idzie rozwiązanie problemu tzw. Państwa Islamskiego, jest natomiast niemożliwe. Powstaje więc pytanie, na ile można Rosji ustąpić w innych sprawach, aby zdobyć jej poparcie do walki z dżihadystami.
Autor: mk//rzw / Źródło: reuters, pap