Od wtorkowej nocy u wybrzeży Holandii trwa pożar na frachtowcu Fremantle Highway. Na pokładzie są prawie cztery tysiące samochodów, w tym niemal 500 elektrycznych. Rzecznik rządowej agencji gospodarki wodnej przekazał, że statek w weekend ma zostać odholowany w bezpieczne miejsce.
200-metrowy specjalny statek do przewozu samochodów płynął z niemieckiej Bremy do Egiptu. Zapalił się na Morzu Północnym, 30 km na północ od holenderskiej wyspy Ameland. Niderlandzkie służby natychmiast podjęły akcję ratunkową. Udało się ocalić 22 z 23 członków załogi. Jedna osoba zginęła.
Fremantle Highway ma zostać odholowany
Statek Fremantle Highway znajduje się obecnie około 23 km na północ od wyspy Terschelling, pomiędzy szlakami żeglugowymi, i jest już połączony z niemieckim holownikiem Fairplay 30. Jak przekazał rzecznik Rijkswaterstaat (agencji rządowej podległej holenderskiemu Ministerstwu Infrastruktury i Gospodarki Wodnej), w weekend - w zależności od sytuacji pogodowej - będzie możliwe odholowanie jednostki w głąb Morza Północnego. - To lepsza pozycja wyjściowa dla firm ratowniczych i straży przybrzeżnej - wyjaśniał rzecznik.
Pożar nadal szaleje, ale jest mniej intensywny niż w ostatnich dniach. W piątek ratownikom udało się w końcu wejść na pokład statku, ponieważ temperatura wystarczająco spadła.
Prawie 500 aut elektrycznych na pokładzie
Jednostka pływająca pod banderą Panamy i wyczarterowana przez japońską firmę K Line przewoziła 3783 samochodów osobowych, w tym prawie 500 elektrycznych. Pierwotnie informowano, że elektryków jest tylko 25, jednak potem japoński armator skorygował te doniesienia.
Źródła portalu RTL Nieuws podały, że na pokładzie wybuchł akumulator jednego z samochodów napędzanych prądem. Również straż przybrzeżna oraz armator twierdzą, że jest to najbardziej prawdopodobna przyczyna pożaru. Zostanie to jednak dopiero ustalone przez specjalną komisję.
Źródło: PAP