Holenderskie MSZ wezwało w piątek ambasadora Rosji w tym kraju Aleksandra Szulgina, żeby wyrazić niezadowolenie w związku z krytykowaniem przez rosyjskie władze ustaleń śledztwa ws. zestrzelenia malezyjskiego samolotu (lot MH17) nad wschodnią Ukrainą w 2014 r.
Rosyjski dyplomata został wezwany do MSZ w Hadze w związku z oświadczeniami władz w Moskwie, które - jak ocenia strona holenderska - podają w wątpliwość "profesjonalizm, uczciwość i niezależność" prokuratury holenderskiej koordynującej międzynarodowe śledztwo.
Uszanować wyniki
Minister spraw zagranicznych Holandii Bert Koenders powiedział, że "zważywszy na charakter dowodów, Rosja powinna uszanować wyniki (dochodzenia), które zostały zaprezentowane, a nie kwestionować śledztwo i rozsiewać wątpliwości".
Prezentując wyniki międzynarodowego dochodzenia karnego śledczy poinformowali w środę, że rakieta Buk, którą zestrzelono w lipcu 2014 r. samolot linii Malaysia Airlines nad wschodnią Ukrainą, pochodziła z Rosji. Według nich system rakietowy Buk, z którego wystrzelono tylko jeden pocisk i zestrzelono samolot, powrócił do Rosji.
W śledztwie wskazano sto osób mogących mieć związek z tragedią samolotu Boeing 777 - poinformowali prokuratorzy z Holandii, Australii, Belgii, Malezji i Ukrainy, ale nie rozwinęli tego wątku. Zastrzegli natomiast, że jeszcze nie wskazali konkretnych podejrzanych.
Winnych nie wskazano
W katastrofie samolotu pasażerskiego zginęło 298 osób, w tym 193 Holendrów. Na pokładzie byli również m.in. obywatele Malezji, Indonezji, Australii i Wielkiej Brytanii. Samolot leciał z Amsterdamu do Kuala Lumpur.
Według opublikowanego w październiku 2015 roku raportu holenderskiego urzędu ds. bezpieczeństwa (OVV) maszyna została zestrzelona pociskiem rakietowym ziemia-powietrze Buk wyprodukowanym w Rosji. OVV nie wyjaśnił jednak, kto wystrzelił rakietę. Władze ukraińskie twierdzą, że samolot zestrzelili prorosyjscy separatyści.
Autor: mm//rzw / Źródło: PAP