"Jesteśmy ludźmi, chcemy być wolni". Wokół zgliszcza i rozpacz

Źródło:
Reuters, PAP

Pośród zgliszczy obozu nadal słychać głosy. Między nadpalonymi stelażami namiotów widać spacerujące kobiety i dzieci grające w piłkę nożną. W Morii nadal żyją tysiące uchodźców, mimo że ich schronienia spłonęły przed kilkoma dniami. - Chcemy być wolni. Przyjechaliśmy tutaj, by żyć - mówił w rozmowie z Agencją Reutera jeden z nich. 

Ponad 12 tysięcy osób, głównie uchodźców z Afganistanu, Afryki i Syrii, zostało pozbawionych schronienia, odpowiednich warunków sanitarnych oraz dostępu do żywności i wody po pożarze, który w zeszłą środę doszczętnie strawił przepełniony obóz Moria, na greckiej wyspie Lesbos. W czwartek grecka policja rozpoczęła proces przesiedlania części mieszkańców Morii do obozu przejściowego. Nowy ośrodek Kara Tepe, niedaleko miasta portowego Mitylena, ma pomieścić co najmniej 5 tysięcy osób.

Tylko kilkuset migrantów, głównie nieletnich bez opieki, zostało wywiezionych z Lesbos. Greckie władze poinformowały, że nie będzie masowych przenosin i wszyscy ubiegający się o azyl będą musieli udać się do nowego schronienia. - Nikt nie opuści Lesbos bez wcześniejszego pobytu w obozie przejściowym - powiedział minister obrony cywilnej Michalis Chrisochoidis.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE >>>

"Chcemy być wolni. Przyjechaliśmy tutaj, by żyć"

Niektórzy z pozostających w Morii uchodźców starają się stworzyć warunki do życia dla siebie i swoich bliskich z tego, co zachowało się w zgliszczach po przejściu ognia. Jednym z nich jest 23-letni Aman Ullah. Pochodzi ze stolicy Afganistanu, Kabulu, ale od roku żyje na Lesbos.

Na nagraniach z pogorzeliska, które pozostało po dawnym obozie, widać go, jak wspólnie ze znajomymi gra w ping-ponga na stole skonstruowanym z kawałka drewnianej płyty. - Chcemy być wolni. Przyjechaliśmy tutaj, by żyć. Jesteśmy ludźmi, nie zwierzętami - mówił w rozmowie z Agencją Reutera. - Władze zmuszają nas, byśmy przenieśli się do innego, przygotowanego dla nas obozu. Niektórzy jednak już tam mieszkają i skarżą się na warunki - dodał.

Wezwał grecki rząd, by pozwolił migrantom odejść z wyspy. - Życie tutaj jest ciężkie. Doświadczyliśmy tu głodu i pragnienia. Mijają cztery dni, od kiedy ostatnio piłem czystą wodę i jadłem. Samodzielnie szukam wody, ponieważ inaczej nasze dzieci i ja umrzemy z pragnienia - powiedział Aman.

Na zdjęciach z Morii widać, jak w pogorzelisku grupka dzieci gra w piłkę nożną. Wokół zalega popiół. Między nimi inny chłopiec przejeżdża na hulajnodze. Wewnątrz prowizorycznego schronienia dwójka afgańskich dzieci śpiewa piosenkę o trudach życia zmęczonego podróżnika.

"Europa nie może sobie pozwolić na drugą porażkę w kwestii migracji"

Premier Grecji Kyriakos Micotakis zapowiedział w niedziele, że Grecja zbuduje na Lesbos stały ośrodek dla migrantów, który zastąpi przeludnioną Morię. Budowa nowego ośrodka będzie okazją do zresetowania polityki związanej z obsługą przybywających migrantów. - Chcemy przekształcić ten problem w szansę - powiedział.

- Europa powinna być bardziej zaangażowana w zarządzanie nowym ośrodkiem, gdziekolwiek ostatecznie zdecydujemy, że powinien być - powiedział podczas konferencji prasowej.

Dodał, że spalenie obozu Moria "było dzwonkiem ostrzegawczym dla wszystkich". - Europa nie może sobie pozwolić na drugą porażkę w kwestii migracji - stwierdził premier.

Autorka/Autor:ft\mtom

Źródło: Reuters, PAP