Macron wygłosił orędzie, bronił swojej decyzji. W największych miastach Francji zamieszki

Źródło:
PAP

Prezydent Francji w wygłoszonym orędziu telewizyjnym bronił swojej reformy emerytalnej. Wyjaśnienia nie przekonały jednak polityków opozycji ani związkowców. W największych miastach Francji doszło zaś do zamieszek.

Po orędziu telewizyjnym prezydenta Emmanuela Macrona, w którym bronił swojej reformy emerytalnej, w Paryżu, Lyonie, Nantes i innych miastach wybuchły zamieszki, podpalano barykady i kontenery na śmieci.

Policja użyła gazu łzawiącego, aby rozproszyć demonstrantów m.in. w okolicach stacji metra Strasbourg Saint-Denis w Paryżu, a także w Lyonie i Nantes.

Demonstranci zgromadzili się również w Tuluzie, Rennes, Bordeaux i Marsylii, gdzie pomimo zakazu ze strony prefektury protestujący zebrali się przed merostwem.

W Paryżu i innych miastach przeciwnicy reformy emerytalnej podczas wystąpienia Macrona wykonali "koncert na garnkach" w sprzeciwie wobec polityki szefa państwa. Tysiące osób uderzało chochlami w garnki, aby – jak zapowiedzieli aktywiści ze stowarzyszenia Attac i Francji Nieujarzmionej - "zagłuszyć słowa Macrona" i pokazać, że "społeczeństwo biednieje".

Le Pen: Macron "odwrócił się do Francuzów plecami"

W przemówieniu Emmanuela Macrona nie było nic konkretnego – oświadczył sekretarz generalny związku zawodowego CFDT Laurent Berger. - Prezydent próbował uspokoić nastroje. Reforma emerytalna wywołała społeczną pożogę. Drzwi Pałacu Elizejskiego były zamknięte przez trzy miesiące – ocenił.

"Prezydent ponownie zdecydował się odwrócić do Francuzów plecami i zignorować ich cierpienie" – skomentowała poniedziałkowe orędzie głowy państwa liderka Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen.

"Ogłaszając wycofanie reformy emerytalnej lub referendum, Macron mógłby dziś wieczorem przywrócić kontakt z Francuzami" - napisała na Twitterze. "Ta oderwana, samotna i tępa praktyka władzy zapowiada kontynuację pięcioletniego okresu pogardy, obojętności i brutalności, z którego trzeba będzie wyjść przez urnę wyborczą" – dodała liderka skrajnej prawicy.

Przemówienie głowy państwa to "katalog pobożnych życzeń" – ocenił z kolei prezes partii Republikanie Eric Ciotti. Za "całkowicie oderwane od rzeczywistości" – uznał wystąpienia prezydenta lider skrajnie lewicowej Francji Nieujarzmionej Jean-Luc Melenchon. Polityk dodał, że Macron "zakłada kradzież dwóch lat wolności" obywateli, podwyższając wiek przejścia na emeryturę z 62 do 64 lat, co zakłada rządowa reforma emerytalna.

Natomiast lider partii Zielonych Yannick Jadot potępił w przemówieniu prezydenta "pustkę powtarzaną do znudzenia". - Nie spodziewaliśmy się już niczego po Emmanuelu Macronie, a on i tak znalazł sposób, by nas rozczarować – stwierdził ze swej strony przywódca partii Rekonkwista Eric Zemmour.

Autorka/Autor:asty/adso

Źródło: PAP