Francois Lecointre, szef Sztabu Generalnego sił zbrojnych Francji, wezwał żołnierzy do przestrzegania "neutralności politycznej". Apel generała jest odpowiedzią na wcześniejszą publikację wojskowych, w której ostrzegali władze kraju przed zagrożeniem ze strony islamizmu.
W liście do oficerów, podoficerów, żołnierzy sił lądowych, marynarzy i lotników, zarówno czynnych jak i rezerwistów, generał Francois Lecointre stwierdził, że obowiązek zachowania neutralności nałożony na każdego żołnierza został w dużej mierze naruszony w ostatnich tygodniach. "W imię obrony osobistych przekonań niektórzy być może z naiwności przyczynili się do wciągnięcia armii w debaty polityczne, do których nie ma ona ani legitymacji, ani powołania" – podkreślił generał.
Szef sztabu generalnego zaapelował do wojskowych o rozsądek w czasie, gdy "każdy dostrzega próby instrumentalizacji instytucji wojska, a także destabilizacji". "Każdy żołnierz może myśleć co chce, ale to do niego należy jednoznaczne odróżnienie tego, co wynika z jego odpowiedzialności jako obywatela, od tego, co wynika z jego odpowiedzialności jako żołnierza" – napisał Lecointre. Jeśli zwycięży polityka, "najrozsądniejszym rozwiązaniem jest z pewnością opuszczenie instytucji (wojska), aby móc upubliczniać swoje poglądy z pełną swobodą".
"Podejmijcie działania, panie i panowie"
10 maja francuscy wojskowi opublikowali apel w tygodniku "Valeurs Actuelles", zwracając się do prezydenta Emmanuela Macrona o ratowanie kraju zagrożonego islamizmem, pod którym podpisało się ponad 36 tysięcy wojskowych służby czynnej.
Autorzy dokumentu, skierowanego oprócz prezydenta także do ministrów, parlamentarzystów i generałów, podali, że "przetrwanie naszego kraju jest zagrożone". "Podejmijcie działania, panie i panowie. Tym razem nie chodzi o niestandardowe emocje, przedłużanie waszych mandatów i zdobywanie nowych, gotowe formuły czy mediatyzację (…). Chodzi o przetrwanie naszego kraju, waszego kraju" - napisano w apelu. Sygnatariusze podkreślili, że jako wojskowi nie mogą zgodnie z prawem wyrazić swoich poglądów "z podniesioną przyłbicą".
"Należymy do tych, których gazety nazwały 'pokoleniem ognia'. Mężczyźni i kobiety, żołnierze czynni, wszystkich armii i wszystkich rang, kochamy nasz kraj. Choć zgodnie z prawem nie możemy wyrazić swoich poglądów z podniesioną przyłbicą, to równie niemożliwe jest dla nas milczenie" - napisali wojskowi.
W imię obrony osobistych przekonań niektórzy być może z naiwności przyczynili się do wciągnięcia armii w debaty polityczne, do których nie ma ona ani legitymacji, ani powołania
Po pierwszym apelu emerytowanych generałów, oficerów i około tysiąca żołnierzy z 21 kwietnia, który wywołał krytykę ze strony premiera Jeana Castexa i minister sił zbrojnych Florence Parly, kolejny apel został podpisany przez ponad 36 tysięcy wojskowych – przypomniała agencja AFP.
Lewica określiła pierwszy apel generałów jako nawoływanie do puczu, a premier Castex jako "sprzeczny z wartościami Republiki". Jednak prokurator Paryża Remy Heitz odrzucił wniosek o wszczęcie śledztwa przeciwko autorom apelu, ponieważ nie stwierdził znamion przestępstwa.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock