Osobisty adwokat prezydenta Donalda Trumpa Rudy Giuliani prowadził na Ukrainie swoją własną politykę, a doradca prezydenta do spraw bezpieczeństwa narodowego nazwał go "ręcznym granatem, który wszystko rozwali". Takie rewelacje przynosi amerykańska prasa, informując o kolejnej odsłonie afery, która wybuchła po upublicznieniu rozmowy prezydenta USA z prezydentem Ukrainy.
Trump miał podczas lipcowej rozmowy z Wołodymerem Zełenskim uzależniać amerykańską pomoc wojskową dla Ukrainy w wysokości prawie 400 mln USD od wznowienia przez władze w Kijowie dochodzenia w sprawie działalności byłego wiceprezydenta Joe Bidena i jego syna Huntera na Ukrainie. Joe Biden - obecnie kandydat do otrzymania nominacji Partii Demokratycznej w wyborach prezydenckich 2020 roku jest potencjalnie najpoważniejszym rywalem Trumpa, który będzie ubiegał się o drugą kadencję.
Skarga sygnalisty, który uznał, że rozmowa ta jest przejawem wykorzystywania przez Trumpa urzędu prezydenta do osiągnięcia osobistych korzyści politycznych, a mianowicie zaszkodzenia swojemu przeciwnikowi politycznemu, była bezpośrednim powodem podjęcia 24 września przez przewodniczącą Izby Reprezentantów Nancy Pelosi decyzji o rozpoczęciu oficjalnego dochodzenia w sprawie impeachmentu prezydenta.
Od tego czasu na Kapitolu trwa wymiana ciosów między demokratami a stronnikami prezydenta, a na pierwszy plan wysuwa się osobisty adwokat Trumpa Rudy Giuliani.
W poniedziałek przed trzema komisjami Kongresu USA zeznawała w tej sprawie była dyrektor ds. Rosji i Europy Wschodniej w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego Fiona Hill. Podczas niejawnego, trwającego ponad 10 godzin wystąpienia na Kapitolu Hill zarzuciła Giulianiemu, że nie koordynował swoich działań na Ukrainie ani z Departamentem Stanu, ani z Radą – poinformował dziennik "Washington Post", powołując się na anonimowych uczestników tego posiedzenia.
Jak poinformowały amerykańskie media, cytując anonimowo uczestników poniedziałkowego posiedzenia, Hill podczas posiedzenia komisji prowadzących dochodzenie w sprawie impeachmentu prezydenta broniła także byłej ambasador USA na Ukrainie Marie Yovanovitch, która w kwietniu została w trybie natychmiastowym odwołana z placówki przed końcem swojej misji.
Występując na posiedzeniu komisji Kongresu w ubiegły piątek, była ambasador powiedziała, że Trump osobiście domagał się jej odwołania, ponieważ jej antykorupcyjne poczynania na Ukrainie sprawiły, że osoby współpracujące z Giulianim "czuły się finansowo zagrożone". W maju Giuliani powiedział ukraińskiemu dziennikarzowi, że Yovanovitch została odwołana z Kijowa "ponieważ brała udział w działaniach przeciw prezydentowi".
Hill nie była obecna podczas rozmowy telefonicznej Trumpa z Zełenskim z 25 lipca. W sierpniu złożyła rezygnację z funkcji głównej doradczyni Trumpa ds. Rosji.
"Ręczny granat, który wszystko rozwali"
Dziennik "New York Times", powołując się na wypowiedzi osób zaznajomionych z wystąpieniem Hill na Kapitolu, napisał z kolei, że doradca ds. bezpieczeństwa narodowego prezydenta John Bolton był na tyle zaniepokojony działaniami Giulianiego na Ukrainie, że polecił swojemu podwładnemu, aby zawiadomił o tym radców prawnych Białego Domu.
"NYT", powołując się na wypowiedzi uczestników posiedzenia na Kapitolu, poinformował, że Bolton podczas jednej z rozmów z Hill miał rzekomo nazwać Giulianiego "ręcznym granatem, który wszystko rozwali".
Bolton został zdymisjonowany w połowie września.
Maraton świadków i dokumenty
Hill była pierwszą z szeregu świadków wezwanych przez trzy komisje Izby Reprezentantów - komisję wywiadu, spraw zagranicznych oraz reform i nadzoru - do złożenia zeznań. W tym tygodniu mijają także terminy przekazania prowadzącym dochodzenie komisjom dokumentów m.in. przez wiceprezydenta Mike’a Pence'a, Pentagon, Biuro Zarządzania i Budżetu Białego Domu oraz przez Giulianiego.
Dokumenty, których wydania domagają się komisje Izby Reprezentantów pod groźbą odpowiedzialności karnej, dotyczą przede wszystkim kontaktów amerykańskiego prezydenta i jego otoczenia z władzami Ukrainy. Ponieważ w ubiegłym tygodniu Trump zapowiedział, że Biały Dom nie będzie współpracował z prowadzącymi dochodzenie komisjami, szanse, że prezydent i jego współpracownicy zgodzą się na wydanie żądanych dokumentów bez przewlekłego sporu w sądach w opinii amerykańskich mediów i ekspertów prawnych są niewielkie.
Celem obecnego dochodzenia Izby Reprezentantów jest ustalenie, czy w ogóle istnieją podstawy, aby przedstawić prezydentowi zarzuty uzasadniające rozpoczęcie impeachmentu, czyli procesu zmierzającego do pozbawienia go tego urzędu.
Autor: mtom / Źródło: PAP