Filipińska armia poniosła "całkowitą porażkę" przy próbie odbicia miasta Marawi - ogłosiło tak zwane Państwo Islamskie (IS). Armia zaprzeczyła tym twierdzeniom, nazywając je propagandą. Jednocześnie jednak przyznała, że w rękach dżihadystów znajduje się dużo większa część miasta, niż twierdzono wcześniej.
Powiązana z IS agencja propagandowa Amak ogłosiła, że wojsko chrześcijańskich Filipin poniosło "całkowitą porażkę" w próbie odbicia zdominowanego przez muzułmanów Marawi. "Bojownicy Państwa Islamskiego znajdują się na terytorium ponad 2/3 obszaru Marawi i nasilają presję na filipińską armię, która jest niezdolna do przejęcia kontroli nad sytuacją" - stwierdzono.
Według agencji w walkach zginęło już ponad 200 filipińskich żołnierzy. Opublikowano nagranie przedstawiające dżihadystów walczących w Marawi. Na filmie widać między innymi egzekucję, która miała być dokonana na sześciu chrześcijanach.
Armia: to czysta propaganda
Rzecznik filipińskiej armii Restituto Padilla zaprzeczył twierdzeniom IS i nazwał je "czystą propagandą". Jednocześnie dowodzący operacją wojskową w Marawi gen. Carlito Galvez poinformował agencję Reutera, że islamiści kontrolują około 20 procent miasta.
W ten sposób zaprzeczył twierdzeniom IS, ale jednocześnie przyznał, że w rękach bojowników znajduje się co najmniej dwa razy większa część Marawi niż zapewniano wcześniej. Tydzień temu filipińska armia twierdziła bowiem, że dżihadyści kontrolują mniej niż 10 procent miasta i że obszar ten cały czas maleje.
Armia grzęźnie w mieście
Walki o 200-tysięczne Marawi na południu Filipin trwają już czwarty tydzień. 23 maja miasto zostało nieoczekiwanie zajęte przez kilkuset uzbrojonych bojowników. Napastnicy zostali zidentyfikowani przez Manilę jako członkowie ugrupowania Maute, które w 2016 roku zadeklarowało lojalność wobec przywódcy IS, Abu Bakr al-Bagdadiego.
We wtorek rzecznik filipińskiej armii przyznał, że żołnierze wciąż starają się złamać opór dżihadystów. Nie udało się tego dotychczas dokonać pomimo wielodniowych ataków, także z powietrza. Operację sił bezpieczeństwa ma utrudniać gęsta, miejska zabudowa oraz dobre przygotowanie broniących się bojowników do walki w oblężeniu. Przed atakiem mieli oni przygotować sobie umocnione punkty, podziemne schrony oraz składy żywności i amunicji. Mają również przetrzymywać zakładników, których wykorzystują jako żywe tarcze.
Padilla, pytany o to, kiedy można spodziewać się końca walk o Marawi, stwierdził: "Nie mogę podać żadnych przewidywań ze względu na ciągłe zmiany sytuacji, z którymi mierzą się dowódcy polowi". Cytowani przez Reutera eksperci sugerują, że problemem może być brak okrążenia sił islamistów, w związku z czym otrzymują oni ciągłe wsparcie.
Pół wieku separatyzmów
Niemal cała populacja do niedawna 200-tysięcznego Marawi uciekła już z miasta. Szacuje się, że wewnątrz pozostaje uwięzionych jedynie kilkaset osób. Według rzecznika armii siły dżihadystów stopniały z 400-500 bojowników, którzy uderzyli na miasto, do około stu. W operacji zginęło też co najmniej 58 członków filipińskich sił bezpieczeństwa i 26 cywilów.
Na południu Filipin od niemal 50 lat działali niezależnie od siebie maoistyczni rebelianci oraz muzułmańscy separatyści, którzy chcą przekształcić ten region w kalifat. Obecnie te drugie formacje zjednoczyły się z tak zwanym Państwem Islamskim, a w ich szeregi zaczęły włączać się islamiści także z innych krajów, m.in. z Malezji.
Grupa Maute zdaniem rządu jest powiązana z islamistami z najbardziej znanego ugrupowania Abu Sajaf, które słynie z brutalnych działań, szczególnie wobec cudzoziemców, m.in. z zamachów bombowych, wymuszeń i porwań dla okupu.
Indonezja może być następna?
Rosnące wpływy dżihadystów na Filipinach poważnie zaniepokoiły także inne państwa regionu. Jak w poniedziałek wieczorem przyznał dowódca armii Indonezji gen. Gatot Nurmantyo, IS jest obecne niemal we wszystkich prowincjach kraju. Indonezja jest najludniejszym państwem muzułmańskim na świecie.
- Po obserwacji zauważyliśmy, że w niemal każdej prowincji istnieją już obecnie komórki IS, tylko że uśpione - powiedział dziennikarzom generał. Jednym z wyjątków ma być zdominowana przez chrześcijan prowincja Papua.
Autor: mm//rzw / Źródło: Reuters, TVN24