Kallas na liście poszukiwanych przez Rosję. MSZ reaguje: to nie powstrzyma Estonii od właściwego postępowania

Źródło:
PAP

Estońskie MSZ wezwało rosyjskiego charge d'affaires. To reakcja na decyzję Moskwy o wpisaniu premier Estonii Kai Kallas i sekretarza stanu Taimara Peterkopa na listę osób poszukiwanych. Resort podkreślił, że takie działanie "nie powstrzyma Tallina od właściwego postępowania". Decyzji Rosji sprzeciwiła się też Litwa.

We wtorek okazało się, że premier Estonii Kaja Kallas figuruje na liście poszukiwanych przestępców rosyjskiego MSW. List gończy wysłano także za estońskim sekretarzem stanu Peterkopem oraz ministrem kultury Litwy Simonasem Kairysem. Chociaż nie podano oficjalnego powodu, media po obu stronach estońsko-rosyjskiej granicy podały, że decyzja może mieć związek z projektem usuwania sowieckich pomników z przestrzeni publicznej Estonii.

CZYTAJ WIĘCEJ: Lista osób poszukiwanych przez Rosję. Cztery nazwiska z Polski

Charge d'affairs wezwany do estońskiego MSZ

W związku z tą decyzję w środę ministerstwo spraw zagranicznych Estonii wezwało rosyjskiego charge d’affaires.

"Przedstawiciel MSZ Estonii wyraził oburzenie w związku z umieszczeniem nazwisk estońskich urzędników na liście osób poszukiwanych przez rosyjskie ministerstwo. Ministerstwo spraw zagranicznych zwróciło się z prośbą o pisemne wyjaśnienie tej decyzji" - zaznaczono.

Estońskie MSZ powiadomiło też dyplomatę z Rosji, że kroki podejmowane przez ten kraj nie powstrzymają Tallina od "właściwego postępowania" i nie zmienią "zdecydowanego poparcia dla Ukrainy".

Kallas: trzeba kontynuować pracę nad przepisami w sprawie usuwania sowieckich pomników

Sprawa usuwania posowieckich pomników toczy się w Estonii od roku. Parlament przyjął 15 lutego 2023 roku poprawki do prawa budowlanego zabraniające wznoszenia budynków czy pomników z publicznie widocznymi symbolami nienawiści czy uzasadnienia okupacji, aktu agresji, ludobójstwa, zbrodni wojennych lub przeciwko ludzkości. Zmiany dają wyraźną podstawę prawną władzom lokalnym do usuwania takich pomników i symboli oraz dają wytyczne do rozwiązywania ewentualnych sporów.

Prezydent Alar Karis, korzystając ze swych uprawnień, odmówił w marcu 2023 roku ogłoszenia poprawek, określając część z nich "prawnie niejasnymi", co stoi w sprzeczności z estońską konstytucją. Karis nie sprzeciwił się konieczności usunięcia takich obiektów z przestrzeni publicznej, dodając w oświadczeniu, że "jest to cel słuszny, ale zabronione obiekty są określone w ustawie za pomocą wyrażeń nie dość jednoznacznych, nawet w ramach konwencjonalnych metod interpretacji".

Projekt wrócił do parlamentu, gdzie - jak zapewniła estońska premier - panuje zgoda większości co do konieczności kontynuowania prac nad ustawą.

- Należy kontynuować prace nad ustawodawstwem regulującym usuwanie pomników gloryfikujących lub upamiętniających sowiecką okupację Estonii - powiedziała Kallas, cytowana w środę przez telewizję ERR. - To wszystko wymaga czasu i stopniowo posuwamy się do przodu. Część pomników znajduje się także na terenach prywatnych, do których nie mamy bezpośredniego dostępu - zaznaczyła szefowa rządu.

Reaguje też Litwa

Na decyzję Moskwy zareagowało też litewskie MSZ. Wystosowało notę protestacyjną do władz Rosji po umieszczeniu ministra kultury Litwy Simonasa Kairysa i ponad 20 innych polityków tego kraju na liście osób poszukiwanych. "Decyzje Federacji Rosyjskiej są sprzeczne z ogólnie przyjętymi normami prawa międzynarodowego, świadczą o próbach fałszowania przeszłości i braku szacunku dla pamięci historycznej Litwy" - czytamy w oświadczeniu MSZ w Wilnie. Zażądano "natychmiastowego zakończenia politycznie motywowanych prześladowań obywateli Litwy".

Autorka/Autor:ads

Źródło: PAP