Czterech Polaków znalazło się na liście osób poszukiwanych przez Rosję - wynika z danych, które z rosyjskiego resortu spraw wewnętrznych zdobył niezależny portal Mediazona.
Rosyjski niezależny portal Mediazona opublikował dane, które wyciekły z rosyjskiego ministerstwa spraw wewnętrznych. To lista osób poszukiwanych w Rosji - jest ich łącznie 96 752.
Portal wyliczył, że z powodów politycznych jest poszukiwanych około 800 osób, w tym wielu ukraińskich oficjeli i dowódców wojskowych, europejskich polityków - w tym premierka Estonii Kaja Kallas - oraz rosyjskich aktywistów, dziennikarzy, blogerów.
Czterech Polaków na liście
Wśród osób, których nazwiska jako osób poszukiwanych przez Rosję opublikował portal Mediazona, znajduje się też czterech Polaków - Karol Rabenda, wiceminister aktywów państwowych w rządach PiS, Roman Szełemej, prezydent Wałbrzycha, Karol Nawrocki, prezes IPN i Piotr Hofmański, prezes Międzynarodowego Trybunału Karnego.
Jak pisze portal Mediazona, poszukiwanie Rabendy, Szełemeja i Nawrockiego ma prawdopodobnie związek z wyburzaniem sowieckich pomników i usuwaniem sowieckich symboli z przestrzeni publicznej.
Jeśli chodzi o Hofmańskiego, prawdopodobnie trafił na listę po tym, gdy w marcu ubiegłego roku Międzynarodowy Trybunał Karny wystawił nakaz aresztowania Władimira Putina.
Polacy na liście. "Typowe działanie państwa totalitarnego"
Zapytaliśmy Polaków, którzy figurują na liście, czy są tego świadomi i czy byli o tym fakcie powiadomieni.
Sędzia Piotr Hofmański poinformował tvn24.pl, że "ten fakt jest znany od miesięcy". Dodał, że "sytuacja jest monitorowana przez służby Międzynarodowego Trybunału Karnego w Hadze".
Rafał Leśkiewicz, dyrektor Biura Rzecznika Prasowego IPN, przekazał, że Karol Nawrocki wie, że znalazł się na liście. Jak wyjaśnił, jeszcze zanim ta informacja pojawiła się w mediach, przypuszczano, że prezes IPN "znajduje się w kręgu zainteresowania służb Kremla".
Jak podkreślił Leśkiewicz, Nawrocki "konsekwentnie i stanowczo rozprawia się z dezinformacjami i przekłamaniami historycznymi dotyczącymi najnowszej historii Polski, które władze Federacji Rosyjskiej prezentują w przestrzeni publicznej", a "dodatkowo, po agresji Rosji na Ukrainę, wystąpił z apelem do władz samorządowych w Polsce, by usunąć ostatnie sowieckie obiekty propagandowe tzw. pomniki wdzięczności Armii Czerwonej z przestrzeni polskich miast i miasteczek".
"Usuwaniu reliktów sowieckiego zniewolenia towarzyszą akcje informacyjne prezentujące fakty związane z wkraczaniem Sowietów na ziemie polskie w 1944 i 1945 r. tj. powszechne rabunki, gwałty, mordy na ludności cywilnej" - przypomniał. "To wszystko spotyka się z reakcją władz Federacji Rosyjskiej, które w ten sposób odnoszą się do niewygodnych dla siebie faktów historycznych. To typowe działanie państwa totalitarnego, wpisujące się w agresywną politykę Władimira Putina" - zaznaczył.
Karol Rabenda przekazał tvn24.pl, że nie wiedział, że "znajduje się na jakiejś liście". Wyraził przypuszczenie, że sprawa ma najprawdopodobniej związek z wyburzaniem sowieckich pomników i usuwaniem sowieckich symboli.
Źródło: Mediazona, tvn24.pl