Dożywocie za zamieszki w Tybecie


17 osób zostało skazanych przez chiński sąd w Lhasie na kary od trzech lat więzienia do dożywocia za udział w marcowych zamieszkach w Tybecie. Według niepotwierdzonych informacji zginęło wtedy co najmniej 150 osób.

Skazani to jednak nie chińscy milicjanci, których tybetańskie i humanitarne organizacje oskarżają o krwawe stłumienie niepodległościowych manifestacji w Lhasie.

Wyrok usłyszeli uczestnicy zamieszek, Tybetańczycy. Chińskie władze oskarżyły ich o spowodowanie śmierci co najmniej 18 "niewinnych cywilów" i policjanta.

Jak relacjonowała chińska telewizja państwowa, proces był jawny i obserwowało go około 200 osób, w tym buddyjscy mnisi, pracownicy służby zdrowia i "przedstawiciele innych zawodów".

Bunt w rocznicę stłumienia powstania

10 marca, w rocznicę antychińskiego powstania w Tybecie z 1951 roku rozpoczęły się manifestacje i protesty - w Tybecie, Chinach, Nepalu i Indiach.

14 marca antychińskie wystąpienia w stolicy Tybetu, Lhasie, przerodziły się w zamieszki. Tybetańskie władze na wygnaniu twierdzą, że zginęło w nich co najmniej 150 osób. Pekin szacuje liczbę ofiar na ok. 20.

Chiny winą za zamieszki obarczają "klikę" dalajlamy. Sam żyjący na uchodźstwie duchowy i polityczny przywódca Tybetańczyków Dalajlama XIV potępił przemoc, do jakiej doszło podczas protestów. Zarzucił jednak władzom chińskim dopuszczanie się "kulturowego ludobójstwa" w Tybecie.

Źródło: PAP, tvn24.pl