Jak informowaliśmy we wrześniu, do Prokuratury Okręgowej w Opolu wpłynęło kolejne zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa w sprawie powodzi w Nysie. Złożyli je naukowcy z wrocławskiego Uniwersytetu Przyrodniczego. W przesłanych dokumentach wskazali na możliwość niewłaściwego działania urządzeń odpowiedzialnych za mechanizm spuszczania wody z Jeziora Nyskiego.
- Z tego zawiadomienia wynika, że w ramach opracowywanej na zlecenie Wód Polskich ekspertyzy dotyczącej zbiorników na Nysie Kłodzkiej stwierdzono nieprawidłowości w systemie kierowanie urządzeniami zrzutowymi zbiornika nyskiego. Innymi słowy, mogło dojść do takiej sytuacji, że szacowany zrzut ze zbiornika nyskiego do rzeki Nyska Kłodzka był większy aniżeli przewidywano - mówi TVN24 Stanisław Bar, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Opolu.
Portal nto.pl opublikował właśnie fragment dokumentacji dotyczącej ustaleń naukowców. "Urządzenia spustowe i urządzenia pomiarowe na zaporze w Nysie źle funkcjonowały. Zaniżyły odczyty ilości wody o ok. 30 procent. Wszyscy myśleli, że do koryta Nysy Kłodzkiej trafia tysiąc ton wody na sekundę, a trafiało znacznie więcej. Gdyby ktoś odkręcił ten kurek do dopuszczalnego poziomu 1,4 tysiąca metrów, Nysa znalazłaby się pod wodą i to nie z powodu żywiołowego kataklizmu. Wadliwie pracowały siłowniki, w nieprawidłowych miejscach zamontowano urządzenia pomiarowe" - opisała wnioski naukowców "Nowa Trybuna Opolska".
Eksperci z Uniwersytetu Przyrodniczego nie chcą zabierać głosu w sprawie. Rzeczniczka uczelni przesłała jedynie krótkie oświadczenie. "Na zlecenie Wód Polskich zespół naszych naukowców przygotowywał ekspertyzę dotyczącą pracy zbiornika Nysa podczas powodzi w 2024 roku. W wyniku tych prac do Rektora UPWR trafiło oficjalne pismo, że mogło dojść do popełnienia przestępstwa. W związku z tym, rektor był zobowiązany do zawiadomienia prokuratury" - opisała Małgorzata Moczulska.
Jeszcze nie powołano biegłych
- Niewątpliwie to zawiadomienie o przestępstwie nakieruje postępowanie na nowe tory i będzie wymagało dodatkowych czynności procesowych - przyznał prokurator Bar.
W ramach dalszego postępowania śledczy będą weryfikować, czy rzeczywiście było tak, jak wskazują naukowcy i czy mogło to doprowadzić do zalania miasta i gminy Nysa. - Na tym etapie postępowania prokurator nie powołał biegłego lub zespołu biegłych, a to z tego względu na to, że nie zakończył się proces gromadzenia dowodów. Zasadą jest, że najpierw zabezpiecza się kompleksowy materiał dowodowy, który pozwoli biegłemu wypowiedzieć się w kwestiach istotnych dla rozstrzygnięcia konkretnego postępowania - powiedział rzecznik Prokuratury Okręgowej w Opolu.
Prokurator Bar dodał, że teraz trzeba poczekać na ustalenia śledztwa. - Dopiero te pozwolą nam określić, czyją personalnie odpowiedzialność będziemy w tym postępowaniu rozważać. Na tym etapie postępowania nie jest możliwym nawet określenie, po czyjej stronie leży odpowiedzialność za doprowadzenie do zalania miasta - wskazał.
"Tam nie powinno do niczego dojść"
Naukowcy z Wrocławia przeanalizowali pracę urządzeń na zlecenie Wód Polskich. O konieczności zbadania tego, co wydarzyło się w Nysie, mowa była już kilka dni po powodzi. Tę kwestię podniesiono podczas obrad sejmowej komisji gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej. - Będzie dokonana pełna analiza, dlaczego doszło do zalania Nysy, choć z dokumentacji, jaką posiadamy, wynika, że tam nie powinno do niczego dojść - zapowiadała ówczesna prezeska Wód Polskich Joanna Kopczyńska.
Wskazywała również, że woda powinna była utrzymać się w korycie rzeki. - To, co wynika z planów zarządzania ryzykiem powodziowym i map ryzyka powodziowego, jak również z pozwolenia wodnoprawnego wydanego dla zbiornika Nysy - maksymalny, dopuszczalny zrzut, kiedy woda powinna się utrzymać w korycie, wynosi 1400 metrów sześciennych na sekundę, a najwyższy zrzut jaki był, to było 1000 metrów sześciennych na sekundę - podkreślała podczas posiedzenia komisji Kopczyńska.
- Czy nawet pomimo zerwania tamy w Stroniu Śląskim? - dopytywał wicemarszałek Sejmu, poseł Konfederacji Krzysztof Bosak.
- Tak - odpowiedziała prezeska Wód Polskich, zastrzegając, że to trzeba będzie zbadać i nie chciałaby ferować żadnych wyroków.
- Mogła się np. pojawić woda opadowa z miasta - potworne opady. To wymaga ekspertyz hydrologa, skąd jeszcze pojawiła się woda i co sprawiło, że koryto nie mogło utrzymać tej ilości wody, którą powinno utrzymać, co wynika ze wszystkich modeli, którymi dysponujemy dla tego obiektu (zbiornik retencyjny Nysa - red.) - podkreśliła prezes.
Zapora wodna w Nysie była modernizowana w latach 2009-2015. Koszt tej inwestycji opiewał na ponad 460 mln zł. Jednym z celów projektu była eliminacja zagrożenia katastrofą zbiornika oraz zapewnienie ochrony przeciwpowodziowej.
Mieszkańcy ruszyli ratować wał
15 września 2024 roku, podczas powodzi, po zwiększeniu zrzutu wody z Jeziora Nyskiego do Nysy Kłodzkiej woda zalewała ulice miasta, wdarła się też do szpitala powiatowego w Nysie. Nieprzejezdne były oba mosty, a według lokalnych mediów miasto zostało "odcięte od świata". Burmistrz Nysy wezwał mieszkańców do samoewakuacji. W specjalnym komunikacie wyjaśnił, że z powodu pęknięcia tamy w Stroniu Śląskim zrzut wody z Jeziora Nyskiego zwiększy się z 600 do tysiąca metrów sześciennych wody na sekundę.
W nocy z 15 na 16 września 2024 roku około dwóch tysięcy mieszkańców Nysy walczyło ramię w ramię ze służbami o to, by ich miasto nie zostało zalane. Do późnej nocy umacniali workami z piaskiem i kostką brukową wał przy moście Kościuszki. Ich heroiczną walkę relacjonowali nasi reporterzy Małgorzata Marczok i Wojciech Bojanowski.
Walka o utrzymanie wału w Nysie wzdłuż ulicy Wyspiańskiego trwała od poniedziałku, 16 września br. Po otrzymaniu informacji o jego rozmyciu burmistrz ogłosił natychmiastową ewakuację mieszkańców 44-tysięcznego miasta. By ułatwić naprawę wału i usprawnić ewakuację ludności z zagrożonych zalaniem terenów, decyzją Wód Polskich zmniejszono zrzut wody ze zbiornika w Nysie z tysiąca do 800 metrów sześciennych na sekundę.
Autorka/Autor: aa/tok
Źródło: TVN24, nto.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Aleksandra Fitas, Starostwo Powiatowe w Nysie