- Dotarcie do Europy było warte podjęcia każdego ryzyka, złego traktowania i strachu, który jest trudny do wyobrażenia. Teraz moje życie zwyczajnie jest lepsze - w ten sposób zaczął swoją relację imigrant z Syrii, Mutaseem Jazbek, któremu udało się dotrzeć do Włoch.
Jak dla CNN relacjonował mężczyzna, problemy zaczęły się, gdy stracił swoją pracę w Dubaju. Jego wiza pracownicza wygasła i nie miał dokąd jechać. Powrót do Syrii również nie wchodził w grę ze względu na trwającą w niej wojnę domową.
"Przyzwoity przemytnik"
Syryjczycy nie potrzebują jednak wizy, by dostać się do Turcji, co mężczyzna wykorzystał i w grudniu ubiegłego roku znalazł się w Stambule. W internecie szybko znalazł informacje na temat przemytu ludzi z Turcji do Włoch, który organizowany miał być z tureckiego miasta Mersin. Jazbek postanowił spróbować, nie mając nic do stracenia.
Po przybyciu do miasta Mersin szybko poznał innego Syryjczyka, który już opłacił swój nielegalny transport i miał odpłynąć w najbliższych dniach. Polecił on "przyzwoitego przemytnika o świetnej reputacji", z którego usług sam korzystał.
Koszt za organizację nielegalnego transportu do Włoch wyniósł 6,5 tys. dolarów, z czego część tej kwoty przemytnik otrzymywał dopiero po dotarciu przemycanego klienta do Włoch.
Próby aż do skutku
Po kilku dniach Jazbek otrzymał telefon i nocą zabrano go razem z około setką innych osób, w tym kobietami i dziećmi, do położonego z dala od miasta miejsca, z którego ruszała wyprawa. Przemycani ludzie małymi łódkami byli transportowani na pełne morze, tam przesiadali się na większy statek.
Po trzech dniach czekania na morzu, aż większy statek się zapełni, w końcu ruszyli w kierunku Włoch. Jednak po ośmiu godzinach drogi w jednostce popsuł się silnik, a prąd morski zaczął ją znosić w kierunku Cypru. Załoga statku nadała sygnał alarmowy i ostatecznie z pomocą przybyła cypryjska straż wybrzeża. Jazbek, razem z ok. 300 innymi pasażerami, został deportowany z powrotem do Turcji, w której po wzięciu jego odcisków palców został szybko zwolniony.
Tego samego wieczoru Syryjczyk skontaktował się ze znajomym przemytnikiem i po dwóch dniach znów znajdował się na przemytniczym statku, na którym tym razem czekał na "zapełnienie się" pięć dni. Przez ten czas ludzie stłoczeni byli na pokładach, bez miejsc do spania, toalet, żywności i wody pitnej.
12 dni drogi po nowe życie
Po 11 dniach na statku, czekania i płynięcia, w odległości ok. 200 mil morskich od Włoch załoga statku zaczęła nadawać sygnały, które miały zaalarmować włoską Straż Przybrzeżną. Z pomocą przybyły działający w ramach misji Frontexu islandzki statek oraz nowozelandzka jednostka naukowo-badawcza.
Razem z innymi uratowanymi imigrantami, Jazbek został przetransportowany do Katanii na Sycylii. Tam najbardziej potrzebującym zapewniona została opieka medyczna, a resztę przetransportowano od razu do obozów dla uchodźców. "Poczułem się jak nowo narodzony", wyznał.
Po 12 dniach, druga próba przedostania się do Europy zakończyła się sukcesem, a po szybkich zwolnieniu z obozu Syryjczyk ruszył na północ Europy, najpierw do Francji, potem do Niemiec.
Autor: mm\mtom / Źródło: CNN