Izrael zlikwidował całe militarne kierownictwo Hezbollahu. To już jest de facto wojna pełnoskalowa - twierdzi analityk Bliskiego Wschodu Jarosław Kociszewski, komentując śmierć lidera libańskiego ugrupowania terrorystycznego Hasana Nasrallaha w izraelskim nalocie. Jak dodaje, to Izrael ma teraz inicjatywę i dyktuje rozwój wypadków oraz ich tempo. - Niewiadomą pozostaje reakcja Hezbollahu - ocenia ekspert.
- Izrael nie będzie czekał na reakcję Hezbollahu, lecz będzie robić swoje. Wykorzystuje swoją inicjatywę i przewagę, by zrealizować swój cel. A celem tym jest rozbicie struktur militarnych Hezbollahu - podkreśla Jarosław Kociszewski, politolog z fundacji Stratpoints i redaktor naczelny magazynu "Nowa Europa Wschodnia".
W sobotę Izrael poinformował o zabiciu w piątkowym nalocie na Bejrut przywódcy Hezbollahu. Szyickie ugrupowanie potwierdziły śmierć lidera, zapowiadając "kontynuowanie walki z Izraelem".
- Izraelczycy przeprowadzili dekapitację Hezbollahu, w ostatnich dniach zginęli wszyscy, wszyscy co do jednego, członkowie kierownictwa militarnego tej organizacji - zaznacza Kociszewski. Jak przewiduje, teraz Izrael "będzie likwidować jej kolejne warstwy".
Na pytanie o ewentualną lądową ofensywę sił zbrojnych Izraela analityk odpowiada, że Izraelczycy są do tego gotowi i w przypadku zapadnięcia takiej decyzji jest to kwestia kilku godzin. - Chociaż z drugiej strony wiadomo też, że tam łatwiej się wchodzi niż wychodzi - dodaje.
Odwet Hezbollahu?
- Niewiadomą pozostaje reakcja Hezbollahu - podkreśla. - W obecnej chwili nie odpowiada on w sposób istotny i zorganizowany. Ostrzał Izraela przy użyciu 200-300 rakiet to nie są duże liczby wobec wcześniejszych ocen, że Hezbollah jest w stanie wystrzeliwać parę tysięcy pocisków dziennie. To się jednak nie dzieje - zauważa.
Jak mówi, możliwe są dwa wytłumaczenia. - Pierwsze to takie, że Hezbollah został na tyle poważnie uderzony, że nie jest w stanie odpowiedzieć zorganizowanymi atakami na dużą skalę. Drugie to takie, że Hezbollah na coś czeka, ale w tej sytuacji trudno zrozumieć na co, skoro otrzymuje tak fundamentalne ciosy - ocenia Kociszewski.
- Jesteśmy w dynamicznym momencie, w którym ta wojna się nakręca, dlatego możemy tylko zadawać kolejne pytania. Jedno z nich to: czy i jak szybko Hezbollah jest w stanie odbudować swoje struktury, łańcuch dowodzenia, by móc odpowiedzieć zbrojnie. Kolejne pytanie dotyczy Iranu, który znalazł się w bardzo trudnej sytuacji. Jego najważniejszy proxy (pośrednik - PAP) jest właśnie rozbijany w puch - mówi ekspert, przypominając, że "bezpieczeństwo Iranu opierało się na sieci (...) pośredników w regionie, a Hezbollah jest z nich najważniejszy".
- Czy Irańczycy są w stanie ten proces zatrzymać, czy są w stanie zrobić coś, by zapanować nad rozpadem Hezbollahu? Tego nie wiemy - zaznacza.
"To już jest de facto wojna pełnoskalowa"
Jednak obecnie "kluczowe jest nie to, co zrobi Iran czy Hezbollah, ale do czego zmierza Izrael, bo to on ma teraz totalną przewagę i totalną inicjatywę". - (Izraelczycy) "rozwałkowują" w tej chwili wielką siłę militarną (tj. Hezbollah - red.), która jest potężniejsza od niejednego państwa NATO. To już jest de facto wojna pełnoskalowa - ocenia analityk.
Jak dodaje, z punktu widzenia Izraela fundamentalnym celem jest "odzyskanie kontroli nad swoją północną rubieżą".
- Chodzi o to, żeby kilkadziesiąt tysięcy uchodźców wewnętrznych mogło wrócić do swoich domów. W tym celu Izrael chce na tyle rozbić i osłabić Hezbollah, żeby jak najdłużej - a najlepiej nigdy - Hezbollah nie mógł zagrozić północy Izraela - mówi Kociszewski.
Konflikt Izraela z Hezbollahem
W piątek wieczorem izraelskie lotnictwo przeprowadziło atak na kwaterę główną Hezbollahu w Bejrucie. Spośród kierownictwa Hezbollahu oprócz Nasrallaha zginąć mieli także inni wyżsi rangą dowódcy szyickiego ugrupowania terrorystycznego.
Od wybuchu wojny pomiędzy Izraelem a Hamasem jesienią ubiegłego roku, kontrolujący południe Libanu Hezbollah ostrzeliwuje północ Izraela, co spotyka się z silnymi kontratakami. Grupa deklaruje, że okazuje w ten sposób solidarność z Hamasem i zaprzestanie ostrzałów, jeżeli zostanie zawarty rozejm w Strefie Gazy.
Od poniedziałku Izrael prowadzi masowe naloty na Liban, podkreślając, że celem operacji jest zniszczenie infrastruktury i arsenału Hezbollahu, zagrażającego północy państwa, z której musiano ewakuować około 60 tysięcy cywilów. W izraelskich atakach zginęło dotąd ponad 700 osób.
Zarówno Hezbollah, jak i Hamas są uznawane za część tzw. osi oporu - kierowanej przez Iran i wymierzonej w Izrael nieformalnej koalicji, w skład której wchodzą też jemeńscy rebelianci Huti, szyickie bojówki w Iraku i prorządowe grupy zbrojne w Syrii.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/ABEDIN TAHERKENAREH