Telefon komórkowy kanclerz Angeli Merkel znajduje się prawdopodobnie od 2002 roku na liście obiektów będących przedmiotem inwigilacji ze strony amerykańskiej Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (NSA) - podał w sobotę niemiecki tygodnik "Der Spiegel".
Redakcja powołuje się na fragment tajnej kartoteki NSA, wykradzionej przez Edwarda Snowdena. Z dokumentów wynika, że zadanie inwigilowania Merkel pozostawało aktualne jeszcze na kilka tygodni przed wizytą prezydenta USA Baracka Obamy w Berlinie w czerwcu 2013 roku. Numer telefonu Merkel zapisany jest w dokumencie jako "GE Chancellor Merkel". Jak podkreśla "Der Spiegel", z dokumentów nie wynika, jaki rodzaj kontroli stosowano wobec pani kanclerz - czy jej rozmowy były nagrywane, czy też analizowano tylko jej połączenia. Operację wykonywała jednostka Special Collection Services (SCS), która ma filię na terenie ambasady USA w Berlinie. Według "Spiegla" pracownicy NSA i CIA, dysponujący najnowocześniejszymi antenami, kontrolują komunikację w dzielnicy rządowej w Berlinie.
Obama nic nie wiedział
Z kolei niemiecki dziennik "Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung" (FAS) pisze, że prezydent USA Barack Obama zapewnił niemiecką kanclerz Angelę Merkel, że nic nie wiedział o inwigilowaniu jej przez amerykańskie służby wywiadowcze.
Obama miał to powiedzieć w rozmowie telefonicznej z Merkel w środę - podała niemiecka gazeta w sobotę na swojej stronie internetowej. Jak pisze agencja dpa, wypowiedź prezydenta stanowi pośrednie potwierdzenie informacji o inwigilacji szefowej niemieckiego rządu przez amerykańską Agencję Bezpieczeństwa Narodowego (NSA). "FAS" nie podał źródła informacji. Zastępca rzecznika rządu Georg Streiter, pytany w piątek przez dziennikarzy, nie chciał ujawnić, z czyjej inicjatywy doszło do rozmowy między przywódcami obu krajów.
Berlin na podsłuchu
Niemiecki rząd poinformował w środę, że amerykańskie służby mogły włamać się do telefonu komórkowego Merkel. Szefowa rządu w rozmowie telefonicznej z Obamą poprosiła o wyjaśnienie zarzutów. Rząd w Berlinie bardzo poważnie potraktował doniesienia o rzekomej inwigilacji. Niemiecki minister spraw zagranicznych Guido Westerwelle wezwał do ministerstwa ambasadora USA, by wyrazić dezaprobatę władz. Jak donoszą media, operacja podsłuchiwania Merkel mogła być sterowana z budynku ambasady USA w Berlinie. Jak się okazało, służby miały dostęp do telefonu używanego przez Merkel do kontaktów partyjnych. O sprawach wagi państwowej szefowa rządu rozmawia przez telefon stacjonarny - wyjaśnił Streiter. Szef klubu parlamentarnego SPD Frank-Walter Steinmeier powiedział "FAS", że strona amerykańska musi ujawnić wszystkie fakty. "Chciałbym wiedzieć, kto był inwigilowany i od jak dawna" - powiedział socjaldemokrata. Za najbardziej drażliwe uznał pytanie, czy działania wywiadowcze były wynikiem nadmiernych ambicji wywiadu, który wymknął się spod kontroli, czy też Biały Dom wiedział o tej operacji. W przyszłym tygodniu na rozmowy w sprawie afery podsłuchowej do USA ma udać się delegacja niemieckich przedstawicieli służb specjalnych.
Autor: mk, rf//gak / Źródło: PAP