Zwycięzcą grudniowych wyborów prezydenckich został Felix Tshisekedi, syn byłego lidera opozycji Etienne'a Tshisekediego - ogłosiła komisja wyborcza Demokratycznej Republiki Konga. - Będę prezydentem wszystkich Kongijczyków - oświadczył Tshisekedi podczas wiecu w centrum Kinszasy. Obserwatorzy analizujący przebieg wyborów obawiają się, że po ogłoszeniu wyników może dojść do protestów i rozruchów.
Tshisekedi, na którego oddało głos 7 milionów spośród 18 milionów wszystkich głosujących, powiedział także, że "chyli czoła przed prezydentem Josephem Kabilą" [dotychczasowym przywódcą DRK - przyp. red.]. - Uważam go za ważnego partnera politycznego - dodał.
"Wyborczy zamach stanu"
- Wydaje się, że ogłoszone wyniki (...) nie zgadzają się z rezultatami [rzeczywistymi - przyp. red.] - ocenił w czwartek szef francuskiej dyplomacji Jean-Yves Le Drian na antenie stacji informacyjnej CNews. Podkreślił, że kandydat opozycji Martin Fayulu startował w wyborach z pozycji faworyta.
Sam Fayulu odrzucił ogłoszone przez komisję wyborczą wyniki, oceniając je jako "wyborczy zamach stanu". - Te wyniki nie mają nic wspólnego z prawdą urny wyborczej - powiedział w rozmowie z francuskim radiem dla zagranicy RFI, apelując do obserwatorów wyborów o opublikowanie prawdziwych rezultatów głosowania.
Komisję wyborczą Fayulu oskarżył o "podłe oszustwo" i dodał, że "narodowi kongijskiemu skradziono zwycięstwo, a naród kongijski nigdy się na to nie zgodzi".
- Musimy mieć jasność co do tych wyników, innych niż się spodziewano. Kościół katolicki w Demokratycznej Republice Konga zrobił własne wyliczenia i ogłosił zupełnie inne wyniki - zwrócił uwagę Le Drian.
Episkopat podważa wyniki
W ocenie Konferencji Episkopatu DRK, który prowadził własną misję obserwacyjną podczas wyborów i zaangażował do tego około 40 tysięcy obserwatorów, rzeczywistym zwycięzcą wyborów był nie Tshisekedi, a były potentat naftowy Martin Fayulu.
Według Reutersa w DRK żywe są pogłoski, iż Felix Tshisekedi zawarł w ostatnich dniach pakt z Kabilą i jego ludźmi o podziale wpływów i nietykalności. To właśnie miało przyczynić się do jego zwycięstwa.
Konferencja Episkopatu DRK ogłosiła w czwartek w ubiegłym tygodniu, że "jest zdecydowany zwycięzca wyborów prezydenckich". Nie podano jednak jego nazwiska. Komisja wyborcza zastrzegła, że tylko ona może ogłosić rezultaty głosowania. Przewodniczący Corneille Nangaa ocenił, że Kościół rzymskokatolicki przygotowuje w kraju insurekcję.
Kościół ostrzegał kilkakrotnie komisję wyborczą, iż ogłoszenie przez nią sfałszowanych wyników wyborów prezydenckich może doprowadzić do rewolty społecznej.
Niepokój w stolicy
W środę na stołeczne ulice Kinszasy zostały wysłane przez władze DRK oddziały prewencyjne, a dostęp do siedziby komisji wyborczej został zablokowany.
Obserwatorzy obawiają się, że pojawiające się już teraz oskarżenia o fałszerstwa wyborcze spowodują wybuch rozruchów w stolicy DRK.
Kongijska stolica uznawana jest za bastion opozycji przeciwko Kabili pochodzącemu z Katangi, czyli południowej prowincji DRK. Zarówno w 2006 roku, jak i 2011 roku doszło w Kinszasie do zamieszek po ogłoszeniu zwycięstwa Kabili. Kolejne wybory, w których ze względu na ograniczenie kadencji Kabila nie mógł startować, miały się odbyć w grudniu 2016 roku, ale były kilkakrotnie przekładane przez kongijskiego przywódcę.
W związku z niestabilną sytuacją i w obawie przed możliwymi gwałtownymi protestami prezydent USA Donald Trump podjął decyzję o wysłaniu wojska do sąsiedniego Gabonu. W liście skierowanym do nowej przewodniczącej Izby Reprezentantów Nancy Pelosi Trump poinformował, że w środę do Gabonu skierowano 80 żołnierzy oraz odpowiedni sprzęt.
Kongijczycy wybrali prezydenta
Ostateczne wyniki wyborów zostały podane o godzinie 3 nad ranem w nocy ze środy na czwartek. - Ogłaszam, że Felix Tshisekedi jest od tej chwili prezydentem-elektem Demokratycznej Republiki Konga - powiedział podczas konferencji prasowej przewodniczący krajowej komisji wyborczej (CENI), Corneille Nangaa.
- Będę prezydentem wszystkich Kongijczyków - oświadczył Tshisekedi na wiecu w centrum Kinszasy.
Według przekazanych informacji Tshisekedi miał uzyskać 38,57 proc. oddanych głosów, czyli 7 milionów głosów. Dwaj pozostali kandydaci - Martin Fayulu popierany przez kilku czołowych polityków opozycyjnych i wspierany przez Josepha Kabilę były szef MSW Emmanuel Ramazani Shadary - uzyskali odpowiednio: Faylulu - 6,4 miliona głosów, a Shadary - 4,4 miliona głosów.
Podczas wyborów oddano łącznie 18 milionów ważnych głosów. Uprawnionych do głosowania było 45 milionów obywateli.
Wybory prezydenckie odbyły się w DRK 30 grudnia. Ich oficjalne rezultaty miały być przedstawione w niedzielę, ale komisja wyborcza przełożyła ogłoszenie ostatecznych wyników.
Szansa dla kraju?
Obserwatorzy wskazują na liczne łamanie procedur demokratycznych podczas wyborów. W kilku miejscach DRK dochodziło w kampanii wyborczej do krwawych zamieszek na tle politycznym. Wielu kongijskich wyborców skarżyło się również, że ich nazwiska nie widniały na listach. Psuły się też komputery używane do głosowania elektronicznego.
Na ponad dwa tygodnie przed wyborami siedem tysięcy maszyn do głosowania i urn wyborczych spłonęło w magazynie w Kinszasie. Z powodu przedsięwziętych przez władze szczególnych środków bezpieczeństwa, oficjalnie w związku z epidemią eboli, ponad milion osób pozbawiono możliwości głosowania. W dni głosowania władze DRK ograniczyły też dostęp do internetu.
Wybory są jednak szansą na pierwsze pokojowe przekazanie władzy w DRK od uzyskania w 1960 roku niepodległości od Belgii.
Joseph Kabila rządził DRK od 18 lat. Przejął władzę po śmierci swojego ojca Laurenta, który został zamordowany przez własnego ochroniarza. Laurent Desire-Kabila zdobył władzę w 1997 roku przy militarnym poparciu Rwandy, Ugandy i Burundi. W konflikcie zbrojnym, który trwał do 2003 roku, zginęło 3-5,5 miliona ludzi. W sierpniu 2018 roku Kabila junior ogłosił, że nie będzie ubiegał się o reelekcję i wsparł w walce wyborczej byłego szefa MSW Shadary'ego.
Kościół katolicki kwestionuje oficjalne wyniki wyborów
Ogłoszone przez komisję wyborczą Demokratycznej Republiki Konga (DRK) wyniki wyborów prezydenckich nie zgadzają się z danymi 40 tys. obserwatorów głosowania z ramienia Kościoła katolickiego - poinformowała w czwartek Konferencja Episkopatu tego afrykańskiego kraju.
Jej sekretarz generalny ksiądz Donatien Nshole odmówił podania nazwiska zwycięzcy wyborów. Dyplomaci, którzy mieli wgląd w kościelne dane, twierdzą, że wynika z nich zdecydowana wygrana byłego potentata naftowego Martina Fayulu - pisze AP.
Nshole wezwał wszystkich Kongijczyków do zachowania spokoju i podkreślił, że kwestionowanie oficjalnych wyników powinno odbywać się w ramach środków prawnych i bez przemocy.
Autor: ft//now / Źródło: PAP