Na Kaukazie Północnym robi się gorąco, ale do wybuchu w tym regionie jest jeszcze daleko - prognozuje w rozmowie z ukraińskim radiem NV Iwan Preobrażeński, znany rosyjski politolog. W niedzielę w dwóch miasta dagestańskich - Derbencie i Machaczkale - doszło do zamachów terrorystycznych. Zdaniem analityka w regionie spełnia się "rosyjski klasyk", a zajęte wojną w Ukrainie służby nie zauważyły odradzającego się "podziemia islamistycznego".
Prezydent Rosji Władimir Putin nie odniósł się publicznie do tragicznych wydarzeń w Dagestanie, gdzie uzbrojeni napastnicy dokonali zamachów terrorystycznych na dwie prawosławne cerkwie, dwie synagogi i posterunek policji w Derbencie i Machaczkale, w wyniku których zginęło co najmniej 20 osób. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow nie wyjaśnił, dlaczego prezydent, który wygłosił specjalne przemówienie po ataku na salę koncertową Crocus City Hall w Krasnogorsku pod Moskwą, tym razem postanowił milczeć.
"Rosyjski klasyk"
Znany rosyjski politolog Iwan Preobrażeński w rozmowie z ukraińskim radiem NV został zapytany, czy ostatnie tragiczne wydarzenia w Dagestanie miały coś wspólnego z inwazją zbrojną Rosji na Ukrainę. Stwierdził, że "nie miało to bezpośredniego związku z niezadowoleniem z wojny, ale pośrednio tak, ponieważ sytuacja w rosyjskiej gospodarce się pogarsza, a Dagestan jest jedną z najbiedniejszych republik Federacji Rosyjskiej".
- Protest społeczny przybiera w tym regionie formę wystąpień religijnych. I jest to absolutnie rosyjski klasyk. W starciach z policją biorą udział dzieci szefa jednego z rejonów Dagestanu, giną, policja bierze szturmem jego dom, on sam zostaje aresztowany - powiedział Preobrażeński. Politolog miał na myśli szefa władz powiatu sergokalinskiego Mahomeda Omarowa. Wśród napastników, którzy w niedzielę zaatakowali między innymi policjantów, byli dwaj jego synowie. Omarow został zwolniony z urzędu. Został także wyrzucony z rządzącej Jednej Rosji, którą reprezentował w swoim regionie.
- Ci młodzi ludzie, którzy patrzą na chciwych, skorumpowanych urzędników, są coraz bardziej przekonani, że islamscy radykałowie mają rację, twierdząc, że konieczne jest oczyszczenie świata z tych brzuchatych pasożytów i wprowadzenie szariatu, przynoszącego sprawiedliwość. Wierzą w to i idą zabijać - podkreślił Preobrażeński.
Separatystyczne nastroje
Politolog przypomniał, że Dagestan jest "bardzo trudnym regionem", gdzie toczą się walki między klanami i narodowościami. Terytorium to - jak ocenił - jest "papierkiem lakmusowym" i "wybucha jako pierwsze w Rosji, kiedy pojawia się niestabilność". - Chciałbym przypomnieć, że po buncie (nieżyjącego już szefa formacji najemniczej Grupa Wagnera) Jewgienija Prigożyna Władimir Putin pierwsze, co zrobił, to pojechał do Dagestanu - powiedział Preobrażeński. Dodał, że analiza nastrojów w sieciach społecznościowych, o czym wiedziała administracja prezydenta Rosji, była dowodem, że "Dagestan był prawie całkowicie po stronie Prigożyna".
Putin odwiedził Derbent 28 czerwca 2023 roku. Propagandowe media w Moskwie informowały wówczas, że "mieszkańcy powitali go brawami".
Politolog zauważył, że w Dagestanie "tendencje separatystyczne są bardzo silne", a sami Rosjanie nie uważają też tego regionu za część Federacji Rosyjskiej. - Według sondaży, kiedy w Rosji można było je względnie normalnie przeprowadzać, większość Rosjan nie uważała Dagestanu za terytorium Federacji Rosyjskiej. Jest to zatem wzajemna relacja Dagestańczyków z pozostałymi Rosjanami - wyjaśnił rozmówca radia NV.
Odrodzenie podziemia islamistycznego
Preobrażeński mówił również, że w czasie, kiedy Federalna Służba Bezpieczeństwa Rosji i inne rosyjskie służby "były zajęte agresją zbrojną na Ukrainę", w Rosji odrodziło się "podziemie islamistyczne", które zadaje "cios za ciosem". Politolog wspomniał w tym kontekście wcześniejszy zamach na salę koncertową Crocus City Hall pod Moskwą, prognozując, że "będą kolejne ataki", a urzędnicy na Kremlu będą w tym czasie zajęci "walką z inaczej myślącymi".
- Na razie Rosja ma wystarczająco sił, aby walczyć (z islamizmem - red.) w Dagestanie. Inną kwestią jest, że robi to wyjątkowo nieskutecznie - podkreślił analityk. Jego zdaniem o tym świadczy między innymi fakt, że oficjalna liczba uznanych za zabitych terrorystów nie przekracza sześciu. - Zrozumiałe jest, że w tych atakach uczestniczyło znacznie więcej osób, one gdzieś pozostają - dodał.
Pytany o to, czy protest w Dagestanie - skąd zmobilizowano procentowo najwięcej mężczyzn w wieku poborowym na wojnę z Ukrainą - "się rozleje", Preobrażeński odpowiedział, że "na Kaukazie Północnym robi się gorąco, ale do wybuchu w tym regionie jest jeszcze daleko".
Rozmówca NV wspomniał, że "w Dagestanie przez wiele miesięcy może nie być prądu lub wody, ale to nie doprowadzało do wybuchu protestów społecznych". Oznacza to, że niezbyt liczne "islamistyczne podziemnie" również nie będzie miało na to wpływu. Politolog podkreślił, że na czele Dagestanu stoi Siergiej Mielikow, były zastępca dowódcy rosyjskiej Gwardii Narodowej, który jest w stanie szybko przerzucić do kraju policję i oddziały wojsk z innych sąsiadujących republik kaukaskich.
Preobrażeński nie wykluczył jednak, że w Dagestanie sytuacja "dojrzeje" do punktu, w którym władze Rosji będą zmuszone wprowadzić tam stan nadzwyczajny. Ale - jak stwierdził - nawet to nie oznacza, że Rosja będzie zmuszona przerzucać wojsko z ukraińskiego frontu do tej republiki.
Putin - mówił Preobrażeński - pozostawił bowiem w kraju "nietkniętych" funkcjonariuszy Gwardii Narodowej, policji i służb specjalnych, które "nie są w stanie łapać terrorystów islamskich, a za to efektywnie łapią rosyjskich opozycjonistów".
Źródło: NV, RBK, Wiedomosti
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA