"Choroba, którą Putin obiecał uleczyć". Zaatakowała ponownie

Źródło:
CNN, Interfax
Napastnicy ostrzelali synagogę, cerkiew i posterunek policji w Dagestanie
Napastnicy ostrzelali synagogę, cerkiew i posterunek policji w DagestanieReuters
wideo 2/3
Napastnicy ostrzelali synagogę, cerkiew i posterunek policji w DagestanieReuters

Przed dekadami Władimir Putin obiecał pokonać islamski ekstremizm. Śmiertelny atak w Dagestanie po raz kolejny udowadnia, że mu się to nie udało - tak ocenia tragiczne zdarzenie w rosyjskiej republice na Kaukazie Północnym portal amerykańskiej telewizji CNN. Autor publikacji opisuje burzliwą historię regionu, w którym odpowiedzią na przemoc terrorystów była równie brutalna przemoc państwa.

W niedzielę uzbrojeni sprawcy dokonali zamachów terrorystycznych na dwie prawosławne świątynie, dwie synagogi oraz posterunek policji w Derbencie i Machaczkale w Dagestanie na rosyjskim Kaukazie Północnym.  

Według najnowszych doniesień rosyjskiej agencji Interfax, powołującej się na dagestański resort zdrowia, liczba ofiar śmiertelnych tych ataków wzrosła do 20. Wcześniej informowano, że z rąk terrorystów zginęło co najmniej 15 funkcjonariuszy policji.

"Putinowi się nie udało"

"Dekady temu Władimir Putin obiecał pokonać okropności islamskiego ekstremizmu. Śmiertelny atak w Dagestanie po raz kolejny udowadnia, że mu się to nie udało" - ocenia tragiczne zdarzenie w rosyjskiej republice na Kaukazie Północnym portal amerykańskiej telewizji CNN.

Zaatakowana synagoga w mieście Derbent PAP/EPA

"Na razie widać tylko ułamek przemocy, która panowała w niedzielę w Dagestanie i już to jest przerażające. Skoordynowane ataki na synagogi i kościoły w dwóch głównych miastach Dagestanu. Według doniesień poderżnięto gardło księdzu, wzięto zakładników, a wśród pięciu napastników byli synowie lokalnego urzędnika i zawodnik MMA" - pisze portal CNN.

Amerykańska telewizja, analizując nagrania z miejsc zamachów, podaje, że "widać na nich reakcję policjantów, biegnących o zmroku ogarniętymi paniką ulicami Machaczkały". Portal zauważył, że wśród 20 ofiar śmiertelnych, o których oficjalnie informują lokalne władze, 15 to funkcjonariusze. Może to oznaczać - ocenił CNN - że tragiczne informacje o zamordowanych cywilach dopiero nadejdą.

Funkcjonariusze Federalnej Służby Bezpieczeństwa w miejscu ataku PAP/EPA

Po zamachu w Crocus City Hall

"Moskwa przez dekady starała się utrzymać w ryzach szalejący islamski ekstremizm, który narodził się na Kaukazie Północnym w wyniku brutalnych represji i ubóstwa. Niekiedy działo się to przy pomocy brutalnej siły, innym razem poprzez selektywne ujawnianie informacji" na temat rzeczywistej sytuacji - napisał CNN, dodając, że metody te nie przyniosły zamierzonych skutków. 

Portal przypomniał, że do ataku w Dagestanie doszło prawie trzy miesiące po tym, jak uzbrojeni sprawcy wtargnęli do sali koncertowej Crocus City Hall w Krasnogorsku pod Moskwą, otwierając ogień do ludzi i zabijając co najmniej 133 osoby. Może to świadczyć, że zagrożenie ze strony radykalnego islamu w Rosji rozprzestrzenia się, a młodsze pokolenie radykałów żywi tę samą nienawiść do władz w Moskwie co ich przodkowie - dodaje CNN.

Według CNN, wysoka liczba ofiar śmiertelnych wśród rosyjskiej policji po zamachach w Dagestanie sugeruje, że "albo zostali brutalnie zaatakowani, albo napotkali gwałtowny opór podczas interwencji". "Wojna w Ukrainie, gdzie funkcjonariusze rosyjskiej policji zostali wysłani na front, wyczerpała rosyjskie organy ścigania w całym kraju. Szczególnie źle sytuacja wygląda jednak w Dagestanie, gdzie w pierwszych miesiącach wojny wybuchły protesty matek z powodu nieproporcjonalnej mobilizacji ich synów" - zaznacza CNN.

Amerykańska telewizja prognozuje, że straty wśród Dagestańczyków, ponoszone na ukraińskim froncie, "wzbudzą niechęć" do władz w Moskwie i skorumpowanych lokalnych urzędników, a pogorszenie się bezpieczeństwa może stać się krytycznym problemem dla kontroli Kremla nad Dagestanem.

Napastnicy podłożyli ogień w cerkwi
Napastnicy podłożyli ogień w cerkwiReuters

"Przekleństwo Rosji"

"Ekstremistyczny islam stał się przekleństwem Rosji po dwóch brutalnych wojnach w Czeczenii. Putin doszedł do władzy w 1999 roku z obietnicą wyeliminowania ekstremistów, którzy rzekomo stali za zamachami bombowymi na budynki w Moskwie. Czeczeńscy separatyści, tacy jak Szamil Basajew, stawali się bardziej radykalni w swojej ideologii, gdy na początku XXI wieku w czeczeńskich wioskach szalały kampanie 'porządkowe', w ramach których często przeprowadzano losowe egzekucje na mężczyznach w wieku poborowym" - przypomniał CNN. Obydwie strony konfliktu - dodał portal - napędzały się wzajemnie. "Okrucieństwo bojowników stawało się jeszcze bardziej odrażające, z kolei reagujące na to siły bezpieczeństwa nie stawiały żadnych granic swej odpowiedzi" - czytamy.

Niedzielne ataki na chrześcijan w Dagestanie są powtórzeniem najstraszniejszej zbrodni terrorystów – ataku na szkołę w Biesłanie w 2004 roku, w którym zginęło ponad 300 osób, w większości dzieci. Reakcja sił bezpieczeństwa była wówczas marna, dopóki nie przybyły rosyjskie siły specjalne, które uderzyły na terrorystów, ponosząc ciężkie straty w swoich szeregach. Prezydent Rosji Władimir Putin przybył wówczas w środku nocy do szpitala, by odwiedzić rannych żołnierzy. "Biesłan był przejawem choroby, którą (Putin - red.) obiecał uleczyć po dojściu do władzy. Wtedy mu się nie udało, podobnie jak teraz" - ocenił CNN.

Atak na szkołę w Biesłanie z 2 września 2004 rokuOleg Nikishin/Getty Images
Zaatakowana szkoła w Biesłanie Kotomka Studio / Shutterstock

"Zawsze tak było i zawsze tak będzie"

Sprawcy z Biesłanu mieli złożoną historię, która mówiła o tym, jak wojny czeczeńskie podpaliły cały region. W większości nie byli to Czeczeni, ale mieszkańcy sąsiedniej Inguszetii, innego regionu Rosji mocno dotkniętego brutalną wojną z ekstremizmem i separatystami. Ich decyzja o wdrożeniu przerażającego planu była - ich zdaniem - podyktowana okrucieństwem, które zobaczyli - pisze CNN.

"W 2004 roku w odległej wiosce na czeczeńskich wzgórzach przeprowadziłem wywiad z ojcem terrorysty z Biesłanu. Niewiele mówił o zbrodniach syna. Rozmawialiśmy w pośpiechu, ponieważ wojska rosyjskie były zajęte infiltracją domów na drugim końcu jego wioski w ramach kolejnej akcji 'porządkowania'. Powiedział mi tylko tyle: 'wszystko jest tak, jak powiedział Lenin. Jest biały i jest czerwony. Zawsze tak było i zawsze tak będzie'. To jego punkt widzenia: są dwie strony tej brutalnej wojny i są one nie do pogodzenia" - wspominał autor analizy Nick Paton Walsh.

Autorka/Autor:tas/ft

Źródło: CNN, Interfax

Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA

Tagi:
Raporty: