Dadzą Afganistanowi miliardy. W zamian mają być reformy


- Afgańczycy mogą liczyć na dalsze wsparcie wspólnoty międzynarodowej po wycofaniu sił ISAF w 2014 roku - zapewnili zgodnie przedstawiciele krajów uczestniczących w konferencji w Bonn poświęconej przyszłości Afganistanu. Warunkiem ma być jednak systematycznie wdrażanie reform, walka z korupcją i narkotykami.

Konkretne obietnice dotyczące wysokości pomocy finansowej dla Afganistanu na lata po 2014 roku w Bonn nie padły. Tej sprawie poświęcona ma być konferencja w Tokio w 2012 roku. Prezydent Afganistanu Hamid Karzaj stwierdził, że chciałby uzyskać zapewnienie o wsparciu finansowym przynajmniej przez "dekadę transformacji", czyli do 2024 roku.

Dyplomatyczne zapewnienia

Przedstawiciele państw zachodnich, które są zaangażowane w misję ISAF, zgodnie zapewniali, że będą ciągle wspierać Kabul. - Stany Zjednoczone są gotowe stać u boku Afganistanu na dłuższą metę, by wspierać proces transformacji, utrzymać stabilność i wzrost gospodarczy - powiedziała sekretarz stanu USA Hillary Clinton.

Podkreśliła jednak, że wsparcie musi być oparte na "zobowiązaniach wzajemnej natury pomiędzy Afganistanem a wspólnotą międzynarodową". Afgańczycy muszą zrealizować swoje zobowiązania dotyczące reform, wzmacniania zdolności obronnych oraz wzmacniania demokracji i praworządności.

Clinton przypomniała o problemach finansowych, trapiących wiele państw, zaangażowanych we wsparcie Afganistanu. - Dlatego ważne jest, byśmy przyjęli kompleksową i skuteczną strategię, która zapewni maksymalne wykorzystanie dostępnych środków. Każdy musi sprostać swojej odpowiedzialności, jeśli chcemy odnieść sukces - powiedziała.

Europa mało entuzjastyczna

Niemiecka kanclerz Angela Merkel zaapelowała do prezydenta Karzaja o postępy w walce z korupcją i handlem narkotykami oraz o starania na rzecz pojednania z talibami. - Możemy w tym pomóc. Jednak rozwiązać ten problem muszą sami Afgańczycy - powiedziała kanclerz.

Afgańczycy nie chcą korzystać ze szczodrości wspólnoty międzynarodowej ani jednego dnia dłużej, niż będzie to konieczne. Hamid Karzaj, prezydent Afganistanu

- Dziś potwierdzimy utrzymanie pomocy finansowej co najmniej na dotychczasowym poziomie. Potwierdzimy też, że EUPOL (Policyjna Misja Unii Europejskiej) zostanie w Afganistanie - powiedziała Ashton.

Dla Rosji neutralność

Zdaniem szefa rosyjskiej dyplomacji Siergieja Ławrowa świat nie ma powodów do wielkiego optymizmu, jeśli chodzi o bezpieczeństwo w Afganistanie. - Sytuacja cały czas jest niepokojąca - powiedział. Wskazał na liczne ataki na żołnierzy sił międzynarodowych ISAF oraz problemy na granicy afgańsko-pakistańskiej.

Zdaniem Ławrowa po zakończeniu działań stabilizacyjnych, Afganistan powinien uzyskać status państwa neutralnego. - Mam nadzieję, że mieszkańcy tego kraju poprą tę propozycję - powiedział rosyjski minister.

Sprzeczne wartości

Konferencji w Bonn przewodniczy prezydent Karzaj. Uważa, że jego kraj będzie potrzebował międzynarodowej pomocy finansowej przynajmniej do 2024 roku, czyli jeszcze przez dziesięć lat po wycofaniu Międzynarodowych Sił Wsparcia Bezpieczeństwa (ISAF).

- Afgańczycy nie chcą korzystać ze szczodrości wspólnoty międzynarodowej ani jednego dnia dłużej, niż będzie to konieczne - powiedział Karzaj. Pieniądze są potrzebne m.in. na dalszą rozbudowę armii, policji i instytucji państwowych. - Choć przez minione 10 lat wiele udało się osiągnąć dzięki zaangażowaniu wspólnoty międzynarodowej, to "młoda afgańska demokracja pozostaje krucha" - mówił prezydent.

W wywiadzie dla tygodnika "Der Spiegel" Karzaj ocenił, że "pięć miliardów dolarów na projekty pomocowe w pełni wystarczyłoby" jego krajowi. Według wyliczeń Banku Światowego w zeszłym roku na pomoc dla Afganistanu przeznaczono 15,7 mld dolarów. Kraj ten należy do najuboższych na świecie. Ma jednak znaczne zasoby cennych surowców, których wartość szacowana jest na miliardy dolarów.

Trudna przyszłość

Cieniem na konferencji w Bonn jest nieobecność Pakistanu, sąsiada Afganistanu o kluczowym znaczeniu dla zapewnienia bezpieczeństwa w regionie. Pakistański rząd postanowił zbojkotować konferencję na znak protestu po ataku lotnictwa NATO na dwa posterunki pakistańskiej armii.

W nalocie, do którego doszło 26 listopada, zginęło 24 pakistańskich żołnierzy. Według dowództwa ISAF siły międzynarodowe i afgańscy żołnierze zostali ostrzelani od strony Pakistanu i dlatego wezwali wsparcie z powietrza. Islamabad utrzymuje, że atak nie był niczym sprowokowany.

Komentując tę decyzję amerykańska sekretarz stanu powiedziała, że "przyszłość Afganistanu interesuje cały region, który ma wiele do stracenia, jeśli Afganistan znów stanie się źródłem terroryzmu i niestabilności". Zapewniła, że USA są żywotnie zainteresowane wyjaśnieniem incydentu na pograniczu pakistańsko-afgańskim.

Do Bonn przybył za to irański minister spraw zagranicznych Ali Akbar Salehi, który w swoim wystąpieniu zarzucił siłom międzynarodowym łamanie praw człowieka w Afganistanie.

Źródło: PAP