Gdyby doszło do wojny USA z Koreą Północną, "niewidzialne" bombowce B-2 byłyby jednymi z pierwszych, które ruszyłyby do uderzenia, wykonując skryte naloty na centra dowodzenia. Załogi tych maszyn na pewno trenują taki scenariusz i jedno z takich ćwiczeń prawdopodobnie zostało niedawno zaobserwowano nad USA. Entuzjasta lotnictwa twierdzi, że podsłuchał pilotów mówiących o celu będącym "kryjówką przywódców Korei Północnej".
Sprawę opisuje portal "The Aviationist", będący wiarygodnym źródłem informacji na temat lotnictwa wojskowego. Z jego dziennikarzem rozmawiał entuzjasta lotnictwa z amerykańskiego stanu Kansas. B-2 stacjonują w sąsiednim Missouri, w bazie Whiteman.
Hobbistyczne podsłuchiwanie wojska
- 17 października wieczorem siedziałem z żoną na zewnątrz. Około godziny 20 zauważyłem na niebie zespół trzech B-2 i prawdopodobnie latającej cysterny KC-135. Było już ciemno, ale B-2 łatwo rozpoznać nawet na dużej wysokości, jeśli mają akurat włączone światła nawigacyjne oświetlające ich spód - relacjonuje mężczyzna.
Widząc taki zespół, pobiegł po specjalnie ustawione radio, pozwalające nasłuchiwać na częstotliwościach radiowych wykorzystywanych przez pilotów wojskowych. Tak zwany "scanner". Jest grupa ludzi, dla których jest to hobby. Mężczyzna twierdzi, że szybko zidentyfikował pilotów B-2 komunikujących się między sobą i przekazujących informacje o celach do bombardowania. Po podawanych koordynatach szybko zorientował się, że symulowanym celem nalotów były zabudowania lotniska w Jefferson City leżącego w sąsiednim Missouri. - Następnego wieczora czekałem już przygotowany, gdyby ćwiczenia okazały się być dłuższe niż jedna noc - mówi mężczyzna. Rzeczywiście B-2 znów pojawiły się na niebie i ponownie ich piloci mieli się komunikować podczas symulowanego nalotu. Tym razem celem miało być lotnisko Osage Beach w Missouri. Mężczyzna twierdzi, że z nieznanych mu przyczyn piloci nie korzystali z szyfrowanej łączności. Rozmawiali tak, że właściwie każdy mógł ich podsłuchać. - Najciekawszym momentem było, kiedy powiedzieli o jednym celu "centrum dowodzenia, potencjalna zapasowa kryjówka przywództwa Korei Północnej" - twierdzi amator lotnictwa. - Skala tych ćwiczeń była znacznie większa niż cokolwiek, co obserwowałem w tej okolicy - twierdzi anonimowy informator "The Aviationist".
Pokaz do podsłuchania?
Samo przeprowadzanie ćwiczeń przez załogi B-2 nad USA nie jest niczym niezwykłym. Amerykańscy piloci bombowców strategicznych trenują przeprowadzanie symulowanych ataków na własne miasta już od lat 40. Niezwykłe w opowieści cytowanej przez "The Aviationist" jest to, że załogi B-2, korzystając z nieszyfrowanej łączności, przekazywały sobie informacje o celach. Na dodatek nie korzystając z nazw kodowych, ale otwarcie mówiąc o "centrum dowodzenia" w Korei Północnej. Zazwyczaj amatorzy podsłuchiwania wojska mogą usłyszeć w swoich radiach banalne komunikaty nadawane w ramach łączności z lokalną kontrolą lotów czy proste wywoływanie się przy użyciu nazw kodowych. Dlaczego tym razem mieli mówić tak otwarcie? Portal "The Aviationist" sugeruje, że po prostu wojsko USA chciało, aby ktoś je podsłuchał i sprawę nagłośnił. Relacje USA i Korei Północnej są w ostatnich miesiącach bardzo napięte po dużym północnokoreańskim teście jądrowym, szeregu odpaleń rakiet dalekiego zasięgu oraz wymianie wrogiej retoryki na linii Donald Trump i Kim Dzong Un. Pojawiły się nawet sugestie o możliwym użyciu siły przez Waszyngton. Pentagon nie ukrywa, że jest gotowy na taką możliwość. Wojsko USA na pewno ma przygotowane stosowne plany. Nie ma wątpliwości, że B-2 atakowałyby w pierwszej fali. Bardzo trudne do wykrycia przez radary, wleciałyby nocą nad Koreę Północną i zrzuciły precyzyjnie naprowadzane ciężkie bomby, które miałyby zabić jak najwięcej przywódców państwa i zrujnować strukturę dowodzenia. Tak jak zrobiły to podczas kolejnych wojen z Irakiem czy interwencji w Libii. Jest więc prawdopodobne, że piloci B-2 trenują taki scenariusz nad Missouri, mając tym razem za cel symulowaną Koreę Północną. Dodatkowo zespół trzech B-2 w ostatnich dniach wykonał przelot z USA gdzieś w "region kontroli dowództwa pacyficznego", co może oznaczać Półwysep Koreański. Misja trwała 37 godzin i według oświadczenia amerykańskiego wojska był to "pokaz siły" oraz trening. Dodatkowo w połowie października ujawniono pierwsze nagranie zrzutu najcięższej amerykańskiej bomby właśnie z bombowca B-2. Taka broń została skonstruowana specjalnie do niszczenia podziemnych centrów dowodzenia.
Autor: mk//kg / Źródło: The Aviationist, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: USAF