- Kierowcy, jak wspominali pasażerowie, jechali ostrożnie z Polski aż do miejsca wypadku. Do tragedii doszło, kiedy większość pasażerów spała - przekazuje inspektor Mariusz Ciarka, rzecznik Komendanta Głównego Policji. W rozmowie z TVN24 podkreśla, że pracujący w Chorwacji polscy funkcjonariusze od pierwszych chwil pomagali tamtejszym służbom. - To oni przeprowadzali najtrudniejsze rozmowy z poszkodowanymi - dodaje Ciarka.
Mariusz Ciarka na antenie TVN24 przypomniał, że do Chorwacji - bardzo popularnego miejsca wśród polskich turystów - każdego roku delegowani są funkcjonariusze z Polski. W tym roku dotyczyło to dziesięciu policjantów i dwóch policjantek. Mają pomagać miejscowej policji w utrzymywaniu porządku i komunikowaniu się z obywatelami Polski. - W przypadku tej tragedii pomoc naszych policjantów była dla chorwackich służb bardzo istotna. To nasi policjanci, jeszcze zanim pojawili się psychologowie z Polski, byli pierwszymi osobami, z którymi poszkodowani mogli porozmawiać bez bariery językowej - podkreślił rzecznik Komendanta Głównego Policji w rozmowie z TVN24.
Ciarka zaznaczył, że to polscy mundurowi przekazywali chorwackim służbom pierwsze relacje od poszkodowanych. - Funkcjonariusze pomagali w ten sposób ustalić przebieg zdarzenia, zanim upływ czasu zatrze część szczegółów, które potem mogą okazać się istotne - przekazał policjant.
Chwila przed wypadkiem
Co wynika z wersji, którą przekazywali pasażerowie autobusu? Według relacji Mariusza Ciarki poszkodowani byli zdania, że kierowcy "jechali ostrożnie" i "nic nie zapowiadało tragedii". - Oczywiście musimy pamiętać, że do wypadku doszło o bardzo wczesnej godzinie, kiedy wielu podróżujących spało. Podróżni, z którymi rozmawiali nasi policjanci wspominali, że kierowcy zamienili się w Czechach - dodał.
Ciarka potwierdził, że w wypadku zginął kierowca autobusu. Przekazał, że mężczyzna był zakleszczony na fotelu kierowcy. W momencie wypadku był zapięty pasami bezpieczeństwa, dlatego chorwackie służby nie mają wątpliwości, że to on siedział za kierownicą tuż przed tragedią.
- Chorwackie służby będą wyjaśniać, co się wydarzyło. Z pewnością będą korzystać z pomocy biegłych z zakresu ruchu drogowego i medycyny sądowej. Okoliczności tragedii będą badać też polscy śledczy, prokuratura już wszczęła śledztwo - przekazał Ciarka.
Najtrudniejsze rozmowy
Mariusz Ciarka podkreślił, że polscy policjanci rozmawiali z pasażerami, którzy w sobotniej tragedii stracili najbliższych. - To były bardzo trudne rozmowy. Poszkodowanym, z którymi rozmawiali policjanci nie zagraża już niebezpieczeństwo, ale muszą oni często walczyć z traumą. Część widziała, że po wypadku obok nich leżeli ich nieżywi bliscy - relacjonował rzecznik.
Podkreślił, że - oprócz pomocy dla chorwackich służb - obecność polskich mundurowych była dużym wsparciem psychicznym dla poszkodowanych Polaków.
- Dzięki nim poszkodowani mogli poczuć wsparcie i - dzięki tłumaczeniom - zrozumieć, co się stało - mówił Ciarka.
Lista podróżnych
Mariusz Ciarka podkreślił, że polska policja dostarczyła chorwackim służbom dane przewoźnika i listę osób, którzy mieli znajdować się w autokarze.
- Lista była o tyle istotna, że dzięki niej można było upewnić się, czy nikt nie został pominięty w czasie akcji ratowniczej. Trzeba było sprawdzić, czy udało się dotrzeć do każdej osoby, która była na pokładzie autokaru - mówił inspektor Ciarka.
Tragedia na chorwackiej autostradzie
W wypadku, do którego doszło na autostradzie A4, na północ od Zagrzebia, w regionie varażdińskim, między miejscowościami Jarek Bisaszki i Podvorec zginęło 11 osób, a 12. zmarła w szpitalu. Na oddziały chorwackich szpitali trafiły początkowo 32 osoby, z czego - jak podawało chorwackie ministerstwo zdrowia - 19 w ciężkim stanie.
Czworo rannych w sobotę późnym wieczorem wróciło do kraju rządowym samolotem. Po ich powrocie, w chorwackich szpitalach pozostaje 28 rannych polskich obywateli.
Według informacji przekazywanych przez polskie MSZ, na pokładzie autokaru było dwóch kierowców i 42 pielgrzymów, głównie z Sokołowa Podlaskiego (woj. mazowieckie), Konina (woj. wielkopolskie) i Jedlni koło Radomia (woj. mazowieckie).
Wszyscy byli obywatelami polskimi. W autokarze nie było dzieci. Polacy zmierzali do Medziugoria w Bośni i Hercegowinie.
Rzecznik MSZ Łukasz Jasina podał, że wśród pielgrzymów było trzech księży i sześć zakonnic. Reszta to ludzie świeccy.
Badanie przyczyn tragedii
Chorwaccy śledczy starają się wyjaśnić, dlaczego doszło do wypadku. Komendant chorwackiej policji drogowej przekazał w sobotę wieczorem w rozmowie z publiczną telewizją HRT, że jest za wcześnie, by wydawać wyroki w tej sprawie i zaapelował o wstrzymanie się z ocenami do czasu zakończenia śledztwa.
W rejonie, w którym doszło do wypadku, pogoda w sobotni poranek była bardzo dobra. Świeciło słońce, nawierzchnia była sucha.
***
Ambasada RP w Zagrzebiu uruchomiła infolinię, pod którą członkowie rodzin ofiar mogą uzyskać informacje: +38 514 899 414.
Źródło: TVN24