Ośmioletni chłopiec z Omska, zmuszany przez ojczyma do wielogodzinnego klęczenia na kaszy gryczanej, ma trafić do domu dziecka, gdzie wcześniej dochodziło do przemocy - alarmują lokalne rosyjskie media. Chłopiec, wobec którego stosowano takie kary, marzy tymczasem, by mieć dobrą rodzinę. - Kiedy dotarłem na miejsce, przytulił się do mnie, zapłakał i powiedział: "Zabierz mnie do siebie" - relacjonował przed sądem sanitariusz pogotowia ratunkowego, który udzielał ośmiolatkowi pomocy.
Historia ośmioletniego Pawła z Omska wstrząsnęła rosyjską opinią publiczną. Dramat dziecka zaczął się w kwietniu tego roku. Ojczym - przy milczącym przyzwoleniu matki - surowo karał chłopca za najmniejsze przewinienia. Późniejszy powrót do domu ze szkoły czy spaceru skutkował wielogodzinnym klęczeniem na kaszy gryczanej.
Sprawa ujrzała światło dzienne w maju, kiedy ośmiolatek uciekł do sąsiadów i opowiedział im o tym, co dzieje się w jego domu. Chłopiec był w szortach. Miał rany na kolanach, z których sączyła się krew. Sąsiedzi wezwali policję i pogotowie.
"To było straszne"
- Przez wszystkie lata mojej pracy nigdy nie widziałam czegoś podobnego. Chłopiec miał ropnie. Kasza gryczana wrosła mu w skórę. To było straszne - opowiadała później w sądzie Ludmiła Szarapowa, pielęgniarka ze szpitala w Omsku, do którego trafił ośmiolatek.
Sprawą zajął się Komitet Śledczy, czyli rosyjski organ prokuratorski. Ojczym, 35-letni programista Siergiej Kazakow, trafił do aresztu. Proces w jego sprawie zaczął się 16 grudnia. Mężczyźnie grozi do 7 lat więzienia.
Matka ośmiolatka, 27-letnia Alina Jumaszewa, odpowiada z wolnej stopy. Ma zakaz opuszczania kraju.
Śledczy ustalili, że Kazakow co najmniej sześciokrotnie zmuszał pasierba do klęczenia na worku z kaszą. Tak wymierzana kara trwała od pół godziny do dziewięciu godzin. Mężczyzna nagrywał chłopca, by mieć pewność, że maluch klęczy na worku bez przerwy. "Matka chłopca była świadoma tego, co się dzieje, ale się nie wtrącała, akceptowała działania partnera i nie troszczyła się o syna" - informował pod koniec listopada Komitet Śledczy, który zakończył wówczas dochodzenie w tej sprawie.
Jumaszowa w rozmowie z gazetą "Komsomolskaja Prawda" mówiła, że partner próbował "wychowywać jej syna".
- Uznaliśmy, że skutecznym będzie taki sposób: kaszę gryczaną wsypujesz do torby, a ukarany na niej klęka. Sprawdziłam to na sobie. Klęczałam, nie bolało - przekonywała matka ośmiolatka.
"Brutalne pobicie jednego z wychowanków"
W środę omskie portale podały, że chłopiec - za zgodą matki - trafi do domu dziecka. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że placówka, gdzie został skierowany, zyskała wcześniej złą sławę.
"Dom dziecka numer 5 dwa lata temu znalazł się w centrum skandalu z powodu brutalnego pobicia jednego z wychowanków. 23 października 2017 roku kilku 17-latków pobiło tam 13-latka. Incydent został sfilmowany. Wideo trafiło do sieci, a sprawą zainteresowała się policja, prokuratura i Komitet Śledczy. Następnego dnia pojawiło się nagranie z udziałem rannego chłopca, w którym zapewniał, że nic się złego nie stało. Lekarze stwierdzili jednak u niego liczne obrażenia" - pisał o tej sprawie lokalny portal superomsk.ru.
"Zabierz mnie do siebie"
W czasie czwartkowej rozprawy zeznawali między innymi pracownicy służby zdrowia, którzy mieli kontakt z ośmiolatkiem. - Kiedy dotarłem na miejsce, chłopiec przytulił się do mnie, zapłakał i powiedział: "Zabierz mnie do siebie" - relacjonował sanitariusz pogotowia ratunkowego w Omsku Gieorgij Aleksanian. - Kiedy chłopcu udzielano pomocy, zapytał mnie, czy teraz trafi do dobrej rodziny - powiedziała przed sędziami pielęgniarka Ludmiła Szarapowa.
"Wiele rodzin chciałoby adoptować chłopca. Jest jednak problem: matka jeszcze nie została pozbawiona praw rodzicielskich. Ponadto, niedawno ogłosiła, że sama chce wychowywać syna" - napisała w czwartek "Komsomolskaja Prawda".
Autor: tas//now / Źródło: sledcom.ru, gazeta.ru, superomsk.ru, Komsomolskaja Prawda