Chiński resort obrony narodowej oświadczył w sobotę, że zwróci amerykański podwodny dron przejęty przez chiński okręt na wodach międzynarodowych Morza Południowochińskiego i prowadzi rozmowy z USA na ten temat. Oskarżył USA o nagłaśnianie tej sprawy.
Ministerstwo poinformowało, że odkryło "niezidentyfikowany sprzęt" i sprawdziło go, aby zapobiec jakimkolwiek problemom nawigacyjnym. Następnie odkryło, że chodzi o amerykański dron. - Chiny postanowiły zwrócić go amerykańskiej stronie w odpowiedni sposób. Chiny i USA są w kontakcie w tej sprawie - napisał resort na stronie internetowej. - Amerykańskie jednostronne nagłaśnianie (tej sprawy - red.) jest nieodpowiednie i nie służy spokojnemu rozwiązaniu tej kwestii. Wyrażamy ubolewanie z tego powodu - dodano. Chińskie ministerstwo obrony narodowej wezwało też Waszyngton do zakończenia działań rozpoznawczych na wodach, które Chiny traktują jako swoje. - Sprzeciwiamy się temu i domagamy się, aby USA zakończyły takie działania - podkreślono.
USA żądają zwrotu drona
Według rozmówcy Reutera, mającym być anonimowym przedstawicielem resortu obronności Stanów Zjednoczonych, incydent wydarzył się 15 grudnia w rejonie na północny zachód od filipińskiej zatoki Subic, kiedy amerykańska jednostka oceanograficzna USNS Bowditch miała właśnie podjąć drona.
Rozmówca Reutersa oświadczył, że odkąd sięga pamięcią, jest to pierwszy tego rodzaju incydent. Podkreślił, że dron "zgodnie z prawem prowadził badania w wodach Morza Południowochińskiego". Dodał, że był wyraźnie oznakowany po angielsku jako własność USA, której nie należy wydobywać z wody.
Powiedział też, że zajęty przez Chińczyków dron realizował nieobjęty tajemnicą program zbierania danych oceanograficznych, takich jak zasolenie, temperatura i przejrzystość wody.
Stany Zjednoczone wystosowały w tej sprawie notę protestacyjną i zażądały zwrotu zajętego drona. Strona chińska potwierdziła otrzymanie dokumentu, ale nie odpowiedziała na niego - powiedział w piątek rozmówca Reutersa
Do sporu przyłączył się w sobotę prezydent elekt Donald Trump, który napisał na Twitterze: "Chiny ukradły drona rozpoznawczego amerykańskiej marynarki wojennej na wodach międzynarodowych, wyciągnęły go z wody i zabrały do Chin". Trump nazwał to czymś bezprecedensowym.
Pekin "oczekuje spokoju"
Chiński dziennik "Global Times" pisał wcześniej, że Pekin oczekuje spokojnego rozwiązania sprawy podwodnego drona zajętego przez chiński okręt na wodach międzynarodowych Morza Południowochińskiego.
Intensywne prace Chińczyków
Chiny roszczą sobie prawa do kluczowych rejonów i wysp na Morzu Południowochińskim, co doprowadziło do sporu z Filipinami, a także z Wietnamem, Malezją, Tajwanem i Brunei. Przez akwen ten prowadzą ważne szlaki żeglugowe. Ocenia się, że wartość transportowanych nimi towarów sięga 5 miliardów dolarów rocznie.
W ostatnich latach Chiny rozpoczęły intensywne prace przy sztucznym powiększaniu powierzchni wysp wchodzących w skład spornego archipelagu Spratly na Morzu Południowochińskim, co dodatkowo zaostrzyło sytuację. Waszyngton kwestionuje roszczenia Pekinu do tego akwenu.
Systemy obronne na spornych obszarach
W środę amerykański think tank AMTI specjalizujący się w analizie działań na wodach terytorialnych krajów Azji ostrzegł, że zdjęcia satelitarne wskazują, iż na wyspach utworzonych na Morzu Południowochińskim chińskie władze instalują systemy obronne. Powstały pasy startowe, których długość dowodzi, że przeznaczone są dla lotnictwa wojskowego.
Waszyngtońskie Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS) ostrzegło na początku roku, że na archipelagu Spratly Chiny mogą budować nowy system radarowy. Na zdjęciach satelitarnych widać, że na rafie Cuarterona powstają wieże radarowe.
Według think tanku AMTI, powiązanego z CSIS, wiele wskazuje, że na sztucznych wyspach nadbudowanych na rafach Fiery Cross, Mischief i Subi w archipelagu Spratly mają być rozlokowane systemy przeciwlotnicze i antyrakietowe.
Chińskie ministerstwo obrony oświadczyło, że rozmieszczenie systemów obronnych na wyspach wchodzących w skład archipelagu Spratly było zgodne z prawem i uzasadnione. Pekin twierdzi, że instalacje powstające na wyspach i rafach Morza Południowochińskiego przeznaczone są głównie na potrzeby cywilne oraz podkreśla, że wyspy archipelagu Spratly "są terytorium Chin".
Autor: pk,js//plw,rzw / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: US Navy