Chcą protestować do skutku


Uczestnicy trwających już piąty dzień masowych ulicznych protestów antyrządowych w stolicy Tajlandii Bangkoku zadeklarowali, że będą demonstrować do czasu, gdy władze zgodzą się na rozpisanie przedterminowych wyborów parlamentarnych.

Zapowiedzieli również podjęcie "wojny klasowej" po tym, gdy w środę obrzucili woreczkami z własną krwią dom i biuro szefa rządu. W tej sytuacji premier Abhisit Vejjajiva przeniósł się do bazy wojskowej.

Demonstranci uniemożliwili mu również uczestniczenie w pracach parlamentu.

Chcą powrotu Thaksina

Protestujący zwolennicy obalonego w 2006 roku premiera Thaksina Shinawatry twierdzą, iż są marginalizowani przez popierających Abhisita wojskowych, wielkomiejskie elity i monarchistów.

W trakcie demonstracji nie doszło dotąd do żadnych aktów przemocy. Liczba uczestników, wynosząca w niedzielę około 150 tysięcy, zmniejszyła się obecnie do kilkudziesięciu tysięcy.

Źródło: PAP, lex.pl