We Włoszech znów wrze. Tym razem za sprawą... numerów telefonów. Po tym, jak w jednym z telewizyjnych programów ujawniono numer Silvio Berlusconiego, popierający szefa rządu dziennik podał numer prezentera stacji RAI.
W czwartek wieczorem w bijącym rekordy popularności programie publicystycznym w telewizji RAI na temat skandalu obyczajowego z prostytucją w tle, w jaki zamieszany jest premier, pokazano notes stanowiący ilustrację opowieści jednej z kobiet o rozwiązłych przyjęciach w jego domu.
Numer premiera
Na ekranie pojawił się wyraźnie widoczny numer prywatnego telefonu komórkowego Berlusconiego.
Bardzo szybko ten krok potępił wydawany przez brata premiera dziennik "Il Giornale". Biuro głównego inspektora ochrony danych osobowych zwróciło się do mediów z apelem, by nie rozpowszechniać tego typu informacji. Sprawą zajęło się również kierownictwo telewizji publicznej.
Sytuacja wymknęła się spod kontroli, ponieważ prywatny numer premiera zaczął krążyć w internecie.
Zemsta
Na krytyce nie poprzestano. Swoistą zemstę przygotował w sobotę prawicowy, prorządowy dziennik "Libero", który na pierwszej stronie opublikował numer telefonu komórkowego prowadzącego program "Annozero" Michele Santoro, zagorzałego przeciwnika premiera. Gazeta podkreśliła: "On podał numer Berlusconiego".
Źródło: PAP