Zajęcie rei żaglowca Fryderyk Chopin przez pracowników stoczni w Falmouth jest "niewłaściwe" - uznał polski armator jednostki w specjalnym oświadczeniu. Zaznaczył przy tym, że płaci za remont sukcesywnie. W piątek przedstawiciel stoczni podał, że względy bezpieczeństwa i obawy o uregulowanie płatności to dwa powody zajęcia rei.
Kapitan polskiego żaglowca Tomasz Ostrowski poinformował PAP, że pracownicy stoczni zajęli przygotowane do montażu reje (poziome drzewce omasztowania) w nocy ze środy na czwartek. Twierdził, że zrobiono to bez podania powodów.
Zachowanie niewłaściwe
"Zachowanie kierownictwa stoczni bądź jej pracowników (nie mamy jeszcze pełnej wiedzy na temat tego incydentu) uważamy za niewłaściwe" - czytamy w oświadczeniu, które pojawiło się na stronie fryderykchopin.pl.
"Płacimy za wykonywany w stoczni remont sukcesywnie, w miarę postępu prac. Stocznia otrzymała już 170 000,00 funtów, kolejne 50 000,00 zostanie przekazane w poniedziałek (płatność została wstrzymana w związku z zaistniałym incydentem). To łącznie kwota 220 000,00 funtów. Stocznia oszacowała całkowity koszt remontu na 299 000,00 funtów" - informuje armator.
Dodaje podkreśla też, że "ostatnia transza płatności zostanie przekazana wykonawcy po zakończeniu remontu i dokonaniu odbioru prac. Armator nie podda się żadnym formom nacisku ani w tym, ani w żadnym innym przypadku".
Nie ma też żadnych problemów z wypłatą odszkodowania, a PZU wywiązuje się w całości z zawartej z armatorem umowy - informuje Biuro Armatorskie STS Fryderyk Chopin.
Bez masztów
STS Fryderyk Chopin stracił oba maszty podczas sztormowej pogody w końcu października ubiegłego roku, płynąc na Karaiby z uczniami Szkoły Pod Żaglami. Został odholowany do portu w Falmouth w Kornwalii, a uczniowie wrócili do Polski autokarem.
Ogólny koszt prac naprawczych ocenia się na ok. 290 tys. funtów. Armator finansuje je z odszkodowania wypłaconego mu przez ubezpieczyciela - PZU.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: fryderykchopin.pl