Brytyjski premier David Cameron powiedział w poniedziałek w radiu BBC 4, że w ciągu ostatnich sześciu miesięcy służby specjalne udaremniły w Wielkiej Brytanii siedem zamachów. Premier Francji Manuel Valls powiedział z kolei w rozmowie z radiem RTL, że "od lata" służby w jego kraju udaremniły pięć ataków.
David Cameron mówił, że planowane zamachy były organizowane na mniejszą skalę niż te w Paryżu, choć określił wydarzenia ze stolicy Francji "jako takie, na które się przygotowywaliśmy". "To mogłoby wydarzyć się tutaj" - podkreślił Cameron.
7 na Wyspach, 5 we Francji
"Mieliśmy świadomość, że w Syrii są komórki, które radykalizują ludzi w naszym kraju i które są zdolne wysłać ich do przeprowadzenia ataków" - mówił brytyjski premier w tureckiej Antalyi, gdzie uczestniczy w szczycie G20.
"Musimy wzmocnić nasze służby bezpieczeństwa i zrobimy to, musimy też dać więcej pieniędzy na nie" - dodał Cameron.
Media brytyjskie poinformowały w poniedziałek, że Wielka Brytania wzmocni swoje służby bezpieczeństwa i wywiadu o dodatkowe 1900 osób, zwiększając zatrudnienie w kontrwywiadzie (MI5), wywiadzie (MI6) i wywiadzie elektronicznym (GCHQ).
Premier Francji Manuel Valls mówił z kolei w porannej audycji we francuskim radiu RTL, że służby udaremniły w jego kraju "od lata pięć zamachów terrorystycznych".
Dodał, że tylko w nocy z niedzieli na poniedziałek antyterroryści weszli do ponad 100 mieszkań i domów w całej Francji i w jednym z nich - w Lyonie - znaleźli arsenał broni, w tym wyrzutnię rakiet i kałasznikowy.
IS "układa się" z Asadem. Potrzebna zgoda ws. Syrii
Były szef brytyjskich służb wywiadowczych MI6 John Sawers pisze z kolei w poniedziałek na łamach dziennika "Financial Times", że kolejny atak terrorystyczny może nastąpić w Niemczech lub Wielkiej Brytanii.
"Państwo Islamskie (IS) chce prowokować podziały w Europie, a szczególnie wrogie nastawienie do napływających uchodźców. Chce, by w siłę rosła skrajna prawica, pogłębiając wyobcowanie europejskich muzułmanów. Narażone na atak mogą być Niemcy, gdzie taki akt terroru osłabiłby kanclerz Angelę Merkel i podzielił opinię publiczną. Równie dobrze do zamachu może dojść w Londynie (...)" - podkreśla Sawers, który do 2014 r. stał na czele brytyjskiego MI6, a obecnie kieruje ośrodkiem analitycznym Macro Advisory Partners.
Dżihadyści mający swoje zaplecze w Syrii i Iraku i finansujący działania swego "kalifatu" m.in. dzięki zasobom ropy naftowej sprzedawanej na czarnym rynku nie chcą jego zdaniem dwóch rzeczy - lądowej interwencji zbrojnej NATO lub Rosji oraz układu pokojowego ustanawiającego w Syrii nowe władze.
Jak pisze Sawers, na interwencję lądową w Syrii ani Zachód, ani Rosja nie mają obecnie ochoty, mając w pamięci wojny w Iraku i Afganistanie. Układ pokojowy korzystny dla syryjskich sunnitów pozbawiłby IS siły przyciągania, tym bardziej więc szefowie MSZ USA, Rosji, krajów europejskich i Bliskiego Wschodu podczas spotkania w sobotę w Wiedniu powinni dążyć do politycznego rozwiązania w Syrii.
"Dyplomacja zawsze stanowi odbicie sytuacji na miejscu. Zbrojna interwencja w Syrii (...) wzmocniła pozycję negocjacyjną Rosji i jej sojusznika, Asada. Jeśli Zachód chce mieć wpływ na końcowy rezultat, będzie musiał zdecydować się na odważniejsze działania zbrojne niż prowadzone obecnie naloty na IS oraz dostawy sprzętu wojskowego dla co bardziej umiarkowanych sił w antyasadowskiej opozycji" - podkreśla były szef MI6.
Jego zdaniem porozumienie jest konieczne, bo tzw. Państwu Islamskiemu wcale "nie zależy na obaleniu reżimu Asada", bo z tym terroryści "po cichu współpracują", unikając bezpośredniej konfrontacji i atakując umiarkowaną opozycję.
Autor: adso / Źródło: PAP, Guardian
Źródło zdjęcia głównego: Pixabay (CC0 Public Domain)