Unia Europejska opóźni brexit do lutego 2020 roku, jeśli brytyjski premier Boris Johnson nie zdoła w nadchodzącym tygodniu zdobyć poparcia Izby Gmin dla wynegocjowanego przez siebie porozumienia z Brukselą - pisze w niedzielę "The Sunday Times". Jak dodaje brytyjska gazeta, data owego wyjścia byłaby ruchoma. Oznacza to, że Londyn mógłby opuścić UE wcześniej - 1 lub 15 dnia listopada, grudnia lub stycznia - jeśli umowa z "27" zostałaby ratyfikowana przed końcem wskazanego terminu.
Żadna decyzja nie zostanie podjęta, dopóki państwa Unii Europejskiej nie ocenią szans na przyjęcie przez parlament porozumienia o warunkach wyjścia, czyli na pewno nie zapadnie przed wtorkiem -pisze brytyjska gazeta. Natomiast jeśli Boris Johnson będzie miał poważne kłopoty z przyjęciem umowy w Izbie Gmin lub jeśli posłowie wymuszą drugie referendum, wówczas kraje UE, a zwłaszcza Niemcy, będą naciskać na dłuższe przesunięcie, być może do czerwca przyszłego roku - dodaje "The Sunday Times".
"Czas na przygotowanie się"
Cytowany przez gazetę Norbert Roettgen, przewodniczący komisji spraw zagranicznych Bundestagu i jeden z najważniejszych polityków chadeckiej partii CDU kanclerz Niemiec Angeli Merkel, opowiada się za dłuższym opóźnieniem. "Rada Europejska powinna teraz zdecydować o ostatnim, długim opóźnieniu, dając Wielkiej Brytanii czas na przygotowanie się do wszystkich możliwych rozwiązań, w tym drugiego referendum" - powiedział. Antti Rinne, premier Finlandii, która sprawująca obecnie przewodnictwo w Radzie UE, zadeklarował, że będzie współpracował z przewodniczącym Rady Europejskiej Donaldem Tuskiem w celu przeprowadzenia w ciągu najbliższych kilku dni konsultacji z unijnymi rządami. On również powiedział, że zapewnienie dodatkowego czasu Wielkiej Brytanii jest sensowne.
"Techniczne przedłużenie"
Według źródeł dyplomatycznych najbardziej prawdopodobną opcją jest podjęcie decyzji, że trzymiesięczne opóźnienie brexitu, zgodnie z tzw. ustawą Benna, do 31 stycznia 2020 roku, jest czysto "technicznym" przedłużeniem. Taka decyzja może nawet nie wymagać od przywódców UE zorganizowania dodatkowego szczytu w poniedziałek 28 października i mogłaby zostać uzgodniona w drodze wymiany listów ambasadorów w Brukseli - pisze "The Sunday Times". UE będzie musiała natomiast zorganizować nadzwyczajny szczyt, jeśli konieczne będzie przesunięcie brexitu poza 31 stycznia 2020 roku, gdyby porozumienie utknęło w Izbie Gmin lub deputowani odrzucili je, nie podejmując decyzji w sprawie nowego referendum ani nie odwołując wniosku o wyjście z UE. Jak podkreśla "The Sunday Times", głównym pytaniem dla "27", a zwłaszcza dla Francji, byłby cel kolejnego długiego opóźnienia. Amelie de Montchalin, francuska minister ds. europejskich, powiedziała gazecie "Journal du Dimanche", że "niepewność polityczna" musi się skończyć. "Powinniśmy przestać wierzyć, że w interesie wszystkich leży wstrzymanie wszystkiego na sześć miesięcy, a potem wszystko będzie lepiej" - stwierdziła minister.
Autor: momo / Źródło: PAP, The Sunday Times