Do zamieszek doszło 500 kilometrów od stolicy Boliwi - La Paz, w jednym z biedniejszych rejonów kraju. Protestujący chcą aby rząd więcej pieniądze z przesyłu gazu przeznaczył na wsparcie prowincji Cochabamba, zamiast zamykać lokalny uniwersytet.
Lewicowy prezydent Evo Morales zaprzeczył, jakoby wydał rozkaz otwarcia ognia do protestujących, a całą akcję nazwał prowokacją opozycji.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Reuters