W mińskim sądzie rozpoczął się proces aktywisty i opozycyjnego blogera Eduarda Palczysa. Jest oskarżony między innymi o organizowanie zamieszek i podżeganie do nienawiści - podało Centrum Praw Człowieka Wiasna. Według informacji Radia Swoboda blogerowi grozi do 12 lat więzienia. Proces jest niejawny na wniosek oskarżenia.
31-letni Eduard Palczys został oskarżony z czterech artykułów Kodeksu karnego, dotyczących organizacji zamieszek, organizacji działań przeciw porządkowi publicznemu, podżegania do nienawiści i wezwania do działań przeciwko bezpieczeństwu państwa. Jak podała białoruska sekcja Radia Swoboda, grozi mu do 12 lat więzienia.
Bloger prowadził w komunikatorze Telegram kanał Palczys. Według Komitetu Śledczego Białorusi był on jego główną "bronią".
"Zasoby internetowe, które prowadził, w tym kanał w Telegramie i strony w sieciach społecznościowych, docierały do dużej części odbiorców w kraju. Ich zaufanie wykorzystywał do kierowania świadomością tłumu, indoktrynacji 'potrzebnymi informacjami', nakłaniania do zaplanowanych działań przestępczych" - stwierdził w oświadczeniu Komitet Śledczy.
Uznany za więźnia politycznego
Według komunikatu zaprezentowanego przez Komitet Śledczy Palczys miał również zajmować się organizacją masowych działań, poważnie naruszających porządek publiczny, między innymi informując o miejscu i czasie przeprowadzenia "nielegalnych działań", czyli antyrządowych protestów. "Informacje publikowane w zasobach od 2016 roku wraz z ich treścią były celowo kierowane przez Palczysa do podżegania do nienawiści społecznej i wrogości na tle przynależności zawodowej, co dotyczy funkcjonariuszy organów ścigania i urzędników państwowych" - dodano w komunikacie śledczych.
Kanał Palczysa w Telegramie władze w Mińsku określiły jako ekstremistyczny w kwietniu 2021 roku. Bloger, przebywający w areszcie od września 2020 roku, został uznany za więźnia politycznego przez białoruskie organizacje praw człowieka.
Represje po wyborach
Eduard Palczys jest jednym z wielu białoruskich aktywistów, którzy zostali zatrzymani po zeszłorocznych wyborach prezydenckich, w których - według oficjalnych wyników - zwyciężył ubiegający się o piątą reelekcję prezydent Alaksandr Łukaszenka. Kandydatka opozycji - Swiatłana Cichanouska - miała otrzymać zaledwie 10 procent poparcia. Wyniki wyborów nie zostały uznane zarówno przez przeciwników Łukaszenki, jak i demokracje zachodnie. Na ulicach Mińska i innych miast wybuchły antyrządowe protesty. Przeciwnicy władz domagali się rozpisania nowych, uczciwych wyborów i uwolnienia więźniów politycznych.
Władze odpowiedziały represjami. W rocznicę wyborów niezależne Stowarzyszenie Dziennikarzy Białorusi poinformowało, że od dnia głosowania dziennikarze byli zatrzymywani prawie pół tysiąca razy. Do aresztów wtrącono najbardziej rozpoznawalnych polityków i działaczy, w tym niedopuszczonego do wyborów rywala Łukaszenki Wiktara Babarykę, skazanego później na 14 lat więzienia pod zarzutem "prania brudnych pieniędzy", a także jego współpracowników - Maryję Kalesnikawą i Maksyma Znaka.
Białoruska sekcja Radio Swoboda poinformowała w poniedziałek, że obecnie na Białorusi jest ponad 900 więźniów politycznych. Sądy wymierzają kary więzienia działaczom opozycji, aktywistom i dziennikarzom. Niezależne media są zamykane. Poszukując wyjścia z tej sytuacji, publikują informacje w kanale Telegram i w sieciach społecznościowych. "Zasoby internetowe" niektórych z nich, np. telewizji Biełsat czy agencji BiełaPAN, zostały uznane za "formacje ekstremistyczne", co wiąże się z groźbą odpowiedzialności karnej (udział w organizacji ekstremistycznej) dla uczestników czatów i kanałów w Telegramie.
Źródło: PAP, Radio Swoboda
Źródło zdjęcia głównego: Aleś Pilecki/TUT.by