Nie potwierdziły się nieoficjalne doniesienia, jakoby Alaksandr Łukaszenka opuścił Białoruś. Po kilkugodzinnym milczeniu po zakończeniu niedzielnego głosowania w wyborach prezydenckich zabrał głos z Mińska. Oświadczył, że uczestnikami powyborczych protestów "sterowano z Polski, Wielkiej Brytanii i Czech". Jak oznajmił, "świadczą o tym zarejestrowane połączenia telefoniczne z zagranicy na Białoruś".
- Zarejestrowaliśmy telefony z zagranicy. Telefony były z Polski, Wielkiej Brytanii i Czech, sterowano naszymi, proszę wybaczyć, owcami. One nie rozumieją, co robią, i nimi zaczynają sterować - powiedział Alaksandr Łukaszenka na spotkaniu w Mińsku z Siergiejem Lebiediewem, szefem misji obserwacyjnej z krajów posowieckiej Wspólnoty Niepodległych Państw.
Mówiąc o niedzielnych wyborach prezydenckich, nazwał je "świętem" i oznajmił, że "ktoś chciał to święto zepsuć".
Łukaszenka stwierdził, że w ciągu minionej doby wielu osobom odmówiono wjazdu na Białoruś ze względów bezpieczeństwa. - Dokumenty były fałszywe, a większość nie wiedziała, po co jedzie - mówił. Odnosząc się do działań sił porządkowych wobec uczestników nocnych protestów tłumaczył, że "chłopców z milicji próbowano atakować i niekiedy atakowano, ale chłopcy godnie wytrzymali i odpowiedzieli".
"Znam oceny waszej misji"
Łukaszenka dziękował szefowi delegacji rosyjskiej za to, że przyjechał na Białoruś pomimo sytuacji na świecie i pandemii COVID. - Nie bał się pan, jak prawdziwy generał, przyjechać na Białoruś, aby na własne oczy zobaczyć sytuację, zwłaszcza w tym okresie wyborczym. Znam oceny waszej misji, będę bardzo zadowolony usłyszeć wasze komentarze czy sugestie, dotyczące kampanii wyborczej - powiedział Łukaszenka, cytowany przez państwową agencję BiełTA.
Misja z krajów Wspólnoty Niepodległych Państw oceniła wybory pozytywnie. - Nie znaleźliśmy żadnych faktów, które podważałyby legalność wyborów prezydenckich na Białorusi - oświadczył Siergiej Lebiediew. - Misja dochodzi do wniosku, że wybory 9 sierpnia odbyły się zgodnie z konstytucją i kodeksem wyborczym Białorusi. Były one otwarte, konkurencyjne i dały swobodę wyrażania woli obywatelom Białorusi - dodał.
Reakcja polskiego MSZ
Polskie MSZ odniosło się do zarzutów Łukaszenki, jakoby uczestnikami powyborczych protestów sterowano z Polski, Wielkiej Brytanii i Czech.
- W tej wypowiedzi jest pewna sugestia co do telefonów z Polski, które mogły dotyczyć organizacji społecznych, które mają zupełne prawo do utrzymywania kontaktów z przedstawicielami społeczeństwa obywatelskiego białoruskiego, więc ten zarzut uznajemy za bezpodstawny - oświadczył na poniedziałkowej konferencji prasowej szef polskiej dyplomacji Jacek Czaputowicz.
"Załoga w gotowości"
Wcześniej kilka rosyjskich portali, powołując się na serwis śledzący ruch samolotów, podało, że Alaksandr Łukaszenka w niedzielę wieczorem opuścił kraj. Miał wylecieć do Turcji. Białoruskie media informowały, że samolot prezydenta "był gotowy do odlotu, a załoga została zmobilizowana i postawiona w stan gotowości". Doniesienia te nawiązywały do sytuacji na Ukrainie, gdzie w 2014 roku obalony prorosyjski prezydent Wiktor Janukowycz uciekł z kraju i znalazł schronienie w Rosji. Przebywa tam do dziś.
Łukaszenka od niedzielnych wyborów, po których doszło do gwałtownych protestów i starć z milicją, nie zabierał głosu. W poniedziałek jego administracja podała, że w tym dniu odwiedził polsko-chińską firmę rolno-przemysłową we wsi Puchowicze w obwodzie mińskim. Później Łukaszenka spotkał się w Mińsku z szefem misji obserwacyjnej z krajów Wspólnoty Niepodległych Państw.
Opozycja nie uznaje wyników
Według wstępnych wyników podanych przez Centralną Komisję Wyborczą Łukaszenka otrzymał 80,2 procent głosów, a jego główna rywalka, kandydatka opozycji Swiatłana Cichanouska - 9,9 procent.
Jak podała białoruska sekcja Radia Swoboda sztab Swiatłany Cichanouskiej, nie uznał wyników wyborów. Rywalka Łukaszenki była wspierana przez sztaby kandydatów opozycji, którzy nie zostali dopuszczeni do wyborów - Wiktara Babaryki, byłego prezesa Biełhazprambanku, który zebrał rekordową w historii Białorusi liczbę podpisów (435 tysięcy) i Waleryja Cepkały, byłego dyplomaty i naukowca.
W poniedziałek białoruskie MSW podało, że około trzech tysięcy osób zostało zatrzymanych w wyniku protestów po niedzielnych wyborach. Resort przekazał, że w trakcie zgromadzeń w ponad 30 miejscowościach kraju poszkodowanych zostało 39 milicjantów i ponad 50 osób cywilnych. MSW zaprzeczyło doniesieniom o ofierze śmiertelnej starć z milicją w Mińsku.
Cytowany przez agencję BiełTA Łukaszenka oświadczył, że "reakcja na nielegalne działania będzie adekwatna i że nikt nie pozwoli na to, by rozerwać kraj".
Źródło: PAP, BiełTA, Radio Swoboda, president.gov.by
Źródło zdjęcia głównego: president.gov.by