Młoda kobieta z uśmiechem idzie do więźniarki prowadzona przez zamaskowanego milicjanta. Niezależny białoruski portal TUT.by odnalazł zatrzymaną uczestniczkę sobotniego Marszu Kobiet, której zdjęcie obiegło internet.
Zdążyła dojść w kolumnie uczestniczek do placu Komarowa. Później do akcji wkroczyły oddziały specjalne milicji OMON. Milicjanci zatrzymywali najpierw motocyklistów, którzy wspierali kobiety. Później na ich celowniku znalazły się uczestniczki marszu.
- W pobliżu centrum handlowego otoczyła nas milicja i mężczyźni w oliwkowych mundurach - opowiadała TUT.by 23-letnia Alaksandra Warabjoua. Wraz z przyjaciółką znalazła się w tłumie kobiet, które utworzyły zwarty szereg. Funkcjonariusze OMON zaczęli wyłapywać z niego pojedyncze uczestniczki protestu. - Śpiewałyśmy, krzyczałyśmy, prosiłyśmy, żeby dali nam spokój. Wtedy jeden z mężczyzn w oliwkowym mundurze oznajmił, że nie mamy żadnych opcji, wszyscy zostaną zatrzymani, po prostu może to się odbyć po dobremu lub po złości - dodała.
Do Alaksandry Warabjouej podszedł funkcjonariusz OMON. Nie protestowała, kiedy prowadził ją do więźniarki. - Nikt nie wykręcał moich rąk. W pewnym momencie zauważyłam dziennikarkę i pomyślałam, że powinnam się uśmiechnąć, przynajmniej będę miała dobre zdjęcie na pamiątkę. Nie miałam pojęcia, że zostanie opublikowane tak szybko - stwierdziła kulturolog i stylistka z Mińska.
Zatrzymania w Mińsku
Białoruskie centrum praw człowieka Wiasna podało, że w czasie sobotniego protestu kobiet milicja zatrzymała co najmniej 342 osoby. Niektóre z uczestniczek marszu były wypuszczane po sporządzeniu protokołów za udział w "nielegalnej akcji masowej". Z aresztu wyszła także Alaksandra Warabjoua.
Na Białorusi trwają protesty przeciwko sfałszowaniu wyników wyborów prezydenckich. Zaczęły się 9 sierpnia, po zakończeniu głosowania, w którym - według oficjalnych wyników - wygrał urzędujący prezydent Alaksandr Łukaszenka.
Źródło: TUT.by