"Family photo" to nieodłączny element szczytów z udziałem polityków. Podczas spotkania w stolicy Niemiec powstało zamieszanie, kiedy zauważono, że brakuje jednego z jego uczestników - Władimira Putina. Ten w niedługim czasie pojawił się i z uśmiechem na ustach zapozował do wspólnego zdjęcia.
Zakończył się berliński szczyt poświęcony sytuacji w Libii. Angela Merkel poinformowała, że jego nadrzędnym celem było skłonienie krajów zaangażowanych w wojnę domową w Libii do "mówienia jednym głosem". W spotkaniu oprócz kanclerz Niemiec wzięli udział m.in. prezydenci Rosji Władimir Putin, Turcji Recep Tayyip Erdogan, Francji Emmanuel Macron, premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson oraz sekretarz stanu USA Mike Pompeo.
Uczestniczyli w nim również - choć się ze sobą nie spotkali - dwaj główni adwersarze wojny domowej w Libii - premier popieranego przez ONZ libijskiego rządu jedności narodowej Fajiz Mustafa as-Saradż oraz generał Chalifa Haftar, dowódca Libijskiej Armii Narodowej.
"Family photo", czyli wspólne zdjęcie światowych przywódców, to tradycja przy tego typu wydarzeniach. Nie inaczej było w tym przypadku. Kiedy liderzy byli już gotowi, gospodyni zauważyła brak jednego z nich - Władimir Putin miał stać po jej lewej stronie. Niewielkie zamieszanie trwało kilka chwil. Następnie rosyjski przywódca w asyście Emmanuela Macrona pojawił się na swoim miejscu. Swojego miejsca długo szukał też włoski premier Giuseppe Conte.
Gdy każdy odnalazł już swoje miejsce, błysnęły flesze.
O czym rozmawiali w Berlinie?
Zgodnie z ustaleniami szczytu embargo ONZ na dostawy broni do Libii ma być przestrzegane i monitorowane, a militarne wsparcie dla stron konfliktu wstrzymane, dopóki trwa zawieszenie broni. Uczestnicy konferencji zaapelowali też o rozbrojenie i demobilizację walczących oddziałów.
Deklaracja końcowa szczytu wzywa do przeprowadzenia wymiany jeńców, poszanowania prawa międzynarodowego, praw człowieka i "przejrzystego i sprawiedliwego" podziału zysków z handlu ropą naftową.
Źródło: PAP, tvn24.pl