Sześć osób, które wpadły do wody po zawaleniu się mostu w Baltimore, było imigrantami z Ameryki Łacińskiej, którzy przybyli do USA, szukając lepszego życia. Pracowali jako robotnicy, a w chwili wypadku wykonywali prace remontowe na moście. Przedstawiciele społeczności Latynosów z miasta zwracają uwagę, że ofiary tragedii wykonywały ciężką pracę, której nikt inny nie chce wykonywać.
W środę policja stanu Maryland poinformowała o odnalezieniu ciał dwóch z sześciu osób, które w chwili uderzenia kontenerowca Dali w most Key w Baltimore we wtorek nad ranem znajdowały się na nim i wpadły do wody. To pochodzący z Meksyku 35-letni Alejandro Hernandez Fuentes oraz 26-letni Dorlian Castillo Cabrera pochodzący z Gwatemali, którzy w chwili tragedii przebywali w ciężarówce stojącej na moście. Mężczyźni byli uwięzieni wewnątrz pojazdu.
Na ciała pozostałej czwórki jeszcze nie natrafiono. To 38-letni Maynor Yassir Suazo Sandoval, pochodzący z Hondurasu, Jose Lopez z Gwatemali i 49-letni Miguel Luna z Salwadoru. Pełnej tożsamości czwartej z ofiar nie ujawniono, ale wiadomo, że miał na imię Carlos i pochodził z Meksyku. Tuż przed tragedią robotnicy zajmowali się wypełnianiem dziur w nawierzchni mostu.
ZOBACZ TEŻ: Zawalony most, zablokowany port. Po katastrofie transport towarów wartych miliardy dolarów zablokowany
Wykonywali prace, których inni nie chcą
Zmarli robotnicy byli zatrudnieni przez lokalną firmę budowlaną Brawner Builders. Reuters zwraca uwagę, że zginęli w chwili, gdy wykonywali tego rodzaju ciężkie prace, których podejmuje się wielu imigrantów w USA. Według amerykańskiego Biura Statystyk Pracy, Latynosi są bardziej narażeni na śmierć w pracy niż jakakolwiek inna grupa etniczna i rasowa. Budownictwo jest z kolei branżą, w której przypadki śmiertelne zdarzają się szczególnie często, a według statystyk osoby pochodzenia latynoskiego są nadreprezentowane w zawodach wysokiego ryzyka w Ameryce.
Wiadomość o tragedii i śmierci robotników szybko rozprzestrzeniła się wśród latynoskiej społeczności w Baltimore. W ich intencji organizowano czuwania, a organizacje pomocowe zebrały łącznie 98 tys. dolarów dla ich rodzin. Jednocześnie wśród społeczności pojawiają się komentarze dotyczące ogólnej sytuacji osób pochodzenia latynoskiego w mieście i w kraju.
- Jednym z powodów, dla których właśnie Latynosi ucierpieli w tym wypadku, jest fakt, że to Latynosi wykonują prace, których inni nie chcą wykonywać - twierdzi Lucia Islas, przewodniczący organizacji pozarządowej Comité Latino de Baltimore. - Musimy to robić, bo przyjeżdżamy tu dla lepszego życia. Nie przybywamy, by najeżdżać kraj - wskazał.
Inni uważają, że wielu Latynosów podejmuje w mieście nisko płatną pracę, która zapewnia tylko niewielkie korzyści. - Wiele osób nie docenia naszej społeczności. Postrzegają nas jako zwierzęta albo myślą, że żyjemy z pieniędzy rządu. Ale to nieprawda. My też płacimy podatki - zwraca uwagę 53-letni Carlos Crespo, mechanik pochodzący z Meksyku.
Społeczność Latynosów w Baltimore nie była w przeszłości duża, zwiększyła się dopiero w ostatnich latach. W 2010 roku stanowiła 4,2 proc., a w 2020 roku - 7,8 proc.
ZOBACZ TEŻ: Przed uderzeniem w Key Bridge w Baltimore statek wysłał sygnał alarmowy. To zatrzymało ruch na moście
Ofiary miały rodziny, mieszkały w Baltimore od dawna
Jednocześnie amerykańskie media bliżej opisują sytuację życiową niektórych zmarłych robotników. CNN podaje, że Sandoval przeprowadził się do USA 18 lat temu, miał żonę i dwójkę dzieci: 18-letniego syna i 5-letnią córkę. Oprócz pracy jako robotnik był też przedsiębiorcą i posiadał własną firmę. Jego brat Carlos opisuje go jako miłą i radosną osobę, z "wizją". - Nadal czekamy z wiarą, nadzieją, że ciało naszego brata będzie znalezione, byśmy mogli rozpocząć proces repatriacji, który jest teraz dla nas najważniejszy - powiedział Martin, drugi brat 38-latka.
Druga z ofiar, Luna, mieszkał w USA od 19 lat. Miał żonę i trójkę dzieci. Jego były kolega z pracy Moises Diaz opisał go jako uprzejmą osobę, która ciężko pracowała i zawsze dzieliła się jedzeniem z innymi współpracownikami. W rozmowie z CBS News powiedział, że postrzegał go jako swojego brata.
Cabrera pracował w firmie Brawner Builders od co najmniej trzech lat i według bliskich lubił swoją pracę. Jak przekazali, nie miał żony ani dzieci. Lopez mieszkał w USA od 19 lat. Miał żonę Isabel Franco, dwójkę małych dzieci i 17-letnią córkę. - Miał dobre serce. Ciężko pracował, martwił się o rodzinę. Zmarł, ale zawsze o nas walczył - mówiła Franco w rozmowie z lokalną telewizją WJZ.
Źródło: Reuters, CNN, Guardian, CBS News