Wojna w Ukrainie to dramat milinów rodzin. Reporter TVN24 wysłuchał relacji wdowy po żołnierzu stacjonującym w bazie w Jaworowie na zachodzie Ukrainy. Jej mąż zginął w trakcie bombardowania. Ona została sama z nienarodzonym dzieckiem. - Lekarze zabronili mi pójść na pogrzeb - mówi.
Choć zachód Ukrainy od początku wojny uchodzi jako najbezpieczniejszy region kraju, to od 13 marca nikt nie nazywa go już spokojnym. Tamtego dnia o poranku na bazę wojskową w Jaworowie (około 25 kilometrów od granicy ukraińsko-polskiej) spadły rosyjskie rakiety, zabijając kilkadziesiąt osób i raniąc ponad sto.
Reporter TVN24 Konrad Borusiewicz odwiedził w Drohobyczu wdowę po jednym z poległych żołnierzy, która opowiedziała o tamtym dniu. Kobieta jest w dziewiątym miesiącu ciąży.
Bez ostatniego pożegnania
Sala mówi, że mąż zadzwonił do niej i nakazał jej się schować. Potem ona w ciągu kolejnych kilku godzin próbowała kilkukrotnie zadzwonić do niego. Bezskutecznie. Myślała, że może został ranny. Wkrótce dowiedziała się, że nie żyje.
- Lekarze zabronili mi pójść na pogrzeb. Wiem, że jego dusza już zawsze będzie ze mną i z naszym synem. Ale nie wyobrażałam sobie, żeby nie odprowadzić swojego męża w ostatnią drogę - mówi zapłakana kobieta.
Wdowa wspomina swojego męża - był bardzo dobrym i czułym człowiekiem. Cieszył się poważaniem. Mówił prawdę prosto w twarz, przez co niektórzy ponoć nawet trochę się go bali. Zawsze myślał o rodzinie.
Wygramy tę wojnę
- Ciężko patrzeć jak ludzie uciekają, jak rujnuje się ich domy, jak słyszy się, że gwałcą ukraińskie kobiety. Ale kiedy dotyka cię to osobiście, masz wrażenie, że nikt cię nie rozumie i że jesteś w tym wszystkim całkowicie sama - przyznaje Sala.
Jednocześnie kobieta nie traci wiary w zwycięstwo Ukrainy. - Pomaga nam cały świat, naród jest zjednoczony, wygramy tę wojnę. Ci, którzy w niej zginęli nie przelali krwi na darmo - dodaje.
OGLĄDAJ TVN24 NA ŻYWO W TVN24 GO:
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24