Serhij Melnyczuk, redaktor naczelny projektu "Ukraiński świadek", opowiadał w TVN24 w rozmowie z Ołehem Biłeckim, że to inicjatywa ukraińskich dziennikarzy, która zrodziła się tuż po wybuchu wojny w Ukrainie. Jej głównym celem jest pokazywanie tego, co dzieje się na froncie. - Musimy to wszystko dokładnie dokumentować. Dla przyszłych pokoleń, dla dzieci naszych dzieci. Aby oni wszyscy wiedzieli jak wyglądała wojna, jak wyglądało barbarzyństwo Rosjan - powiedział Melnyczuk.
Serhij Melnyczuk w rozmowie z TVN24 mówił o tym, jak wyglądały początki jego projektu. - Ciężko było się przygotować do tego, co teraz robimy. Jesteśmy praktycznie przy samym froncie. Nasz projekt nie był gotowy. Ale wybuchła wojna. Kto wiedział, że ona wtedy wybuchnie? Tak, analitycy ze Stanów Zjednoczonych, analitycy z Europy ostrzegali, że może dojść do konfliktu. Ostrzegali także dyplomaci - przyznał w rozmowie z Ołehem Biłeckim. Tłumaczył, że 25 lutego, dzień po wybuchu wojny, zadzwonił do niego jeden z ukraińskich wolontariuszy, który zaproponował aby nagrywać, dokumentować działania wojenne, pokazywać "masakrę tej napaści".
Projekt "Ukraiński świadek"
- Musimy to wszystko dokładnie dokumentować. Dla przyszłych pokoleń, dla dzieci naszych dzieci. Aby oni wszyscy wiedzieli jak wyglądała wojna, jak wyglądało barbarzyństwo Rosjan. Aby mogli zrozumieć z czym spotkali się ich rodzice, jak wyglądało ich życie codzienne. Aby nigdy więcej nikt nie dopuści do podobnej wojny. Żeby to zrozumieć trzeba to zobaczyć. My widzimy to na własne oczy i filmujemy. Dlatego projekt nazywa się "Ukraiński świadek". Jesteśmy świadkami tych wszystkich wydarzeń i przesyłamy te naoczne relacje dalej w świat, ale także skrzętnie archiwizujemy - wyjaśniał Melnyczuk.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24