Nieodpowiedzialne jest obarczanie kogokolwiek winą za sobotni atak na rafinerię w Arabii Saudyjskiej, nim ustalone zostaną fakty w tej sprawie – oceniła rzeczniczka chińskiego MSZ Hua Chunying na rutynowym briefingu w Pekinie.
Dwie instalacje naftowe w mieście Bukajk (Abqaiq) i Churajs (Khurais) na wschodzie Arabii Saudyjskiej stały się w sobotę celem ataków dronów. Doszło do dwóch pożarów, które opanowano, ale produkcja i eksport saudyjskiej ropy ucierpiały.
Saudyjski książę Muhammad ibn Salman poinformował, że ataki spowodowały czasowe wstrzymanie działalności tych dwóch zakładów. Saudyjskie ministerstwo energii oszacowało, że wstrzymana została produkcja 5,7 mln baryłek ropy dziennie, czyli ok. 50 proc. całkowitej produkcji koncernu Aramco, co stanowi 5 proc. globalnej podaży tego surowca.
Sekretarz stanu USA Mike Pompeo oskarżył Iran o ten "bezprecedensowy atak na globalne dostawy energii". Jak podkreślił, nie ma wyraźnych dowodów na to, że atak nadszedł z Jemenu, gdzie koalicja pod przywództwem Arabii Saudyjskiej walczy od ponad czterech lat z szyickim ruchem Huti. To właśnie ten ruch wziął na siebie odpowiedzialność za sobotnie wydarzenia.
Prezydent USA Donald Trump zagroził sprawcom ataku uderzeniem odwetowym. "Możemy powiedzieć, że znamy winowajcę" - napisał na Twitterze, ale nie ujawnił, kogo konkretnie władze USA podejrzewają.
– Nieodpowiedzialne jest obarczanie kogokolwiek winą za sobotni atak na rafinerię w Arabii Saudyjskiej, nim ustalone zostaną fakty w tej sprawie – oceniła w poniedziałek rzeczniczka chińskiego MSZ Hua Chunying na rutynowym briefingu w Pekinie i wezwała wszystkie zainteresowane strony, aby okazały wstrzemięźliwość.
- Jeśli przyczyną tego, co się wydarzyło, rzeczywiście był atak dronów, to stanowczo to potępiamy. Uważamy, że takie działania mogą niekorzystnie wpłynąć na stabilność na rynkach energetycznych - oświadczył z kolei w niedzielę rzecznik prezydenta Rosji Dmitrij Pieskow.
Autor: mtom / Źródło: PAP