Populizm, który skutkuje narażeniem na ryzyko pandemii dzieci i ludzi starszych - tak Europejska Agencja ds. Leków komentuje dla RMF FM wypowiedzi polskiej minister zdrowia. Ewa Kopacz od kilku dni powtarza, że nasz rząd nie kupił jeszcze szczepionek na A/H1N1, bo nie są znane ich skutki uboczne.
Europejska Agencja ds. Leków zdecydowanie odrzuca argumenty resortu zdrowia z powodu, których wstrzymuje się on z zakupem szczepionek. Były one - jak przekonuje EMEA - wystarczająco przebadane, by Europejska Agencja ds. Leków i Komisja Europejska podjęły decyzję o ich autoryzacji. Testy kliniczne objęły od sześciu do ośmiu tysięcy osób, w tym dzieci.
"Czekanie to ryzyko"
I dlatego - jak podkreśla rzecznik EMEA w rozmowie z reporterką radia RMF FM - nie ma sensu czekać na dodatkowe badania.
- Jeśli chcecie czekać do lutego, czy marca, aby mieć maksymalne dane, to grypa będzie już w pełni - powiedział reporterce rozgłośni Martin Harvey-Allchurch. I dodał: - Czekanie wystawia na ryzyko pandemii dzieci, osoby starsze i kobiety w ciąży.
Zdaniem rzecznika EMEA, argumenty minister Kopacz są populistyczne - tym bardziej, że wszystkie informacje odnośnie skutków ubocznych zostały opublikowane przez EMEA. Są to swędzenie, opuchnięcie miejsca po ukłuciu, osłabienie, senność i lekka gorączka.
"Nie zmarli po szczepionce"
Harvey-Allchurch zdementował też doniesienia, jakoby w Europie cztery osoby zmarły po zaszczepieniu. Takim argumentem posługiwał się polski wiceminister zdrowia Adam Fronczak.
Według rzecznika EME, cztery zmarłe osoby w Szwecji cierpiały na inne choroby i podanie szczepionki nie było bezpośrednią przyczyną ich zgonu.
Na rynku europejskim od października dostępne są trzy szczepionki: Focetria, Pandemrix i Celvapan. Zaakceptowała je Europejska Agencja ds. Leków (EMEA). Polska nadal negocjuje z producentami szczepionek warunki ich zakupu.
Źródło: RMF FM
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA