Uciekł z domu, spał na ulicy, zatrzymał karnego Ronaldo. Teraz został zniesiony na noszach z boiska

Źródło:
The Washington Post, The Guardian, TalkSPORT, eurosport.pl

Jest jednym z tych bramkarzy, którzy mogą pochwalić się: obroniłem karnego Cristiano Ronaldo. Alireza Beiranvand drogę do profesjonalnej piłki przecierał jednak przez wiele lat. Uciekł z domu, spał na ulicy, dorabiał w myjni i pizzerii. Teraz, gdy Irańczyk spełniał marzenia na drugim mundialu w życiu, nie był w stanie dokończyć gry i samodzielnie zejść z boiska po fatalnie wyglądającym zderzeniu z innym zawodnikiem.

W 2018 roku, w trakcie mundialu w Rosji, kibice obserwowali moment, gdy Cristiano Ronaldo - w 53. minucie meczu między Portugalią a Iranem - zmierza do bramki przeciwnika, by wykonać rzut karny. Piłka poleciała w lewy obszar bramki i wpadła wprost w ręce 25-letniego Alirezy Beiranvanda, który po upewnieniu się, że piłka jest w jego rękach, trzymał ją kurczowo jeszcze przez kilka sekund, z zamkniętymi oczami. Mecz zakończył się remisem 1:1.

To Beiranvand przyćmił wtedy portugalskiego gwiazdora piłki, to o nim rozpisywały się branżowe media. A to nie jedyny szczególny fakt w życiu urodzonego w zachodnim Iranie, mierzącego 194 centymetry zawodnika.

Alireza Beiranvand urodził się w Sarabias w rodzinie nomadów. Na co dzień zajmował się pasterstwem, w wieku 12 lat dołączył do lokalnej drużyny. Chciał być napastnikiem, ale kontuzja bramkarza utorowała mu drogę między słupki.

Młody Beiranvand nie miał wsparcia ojca, który ocenił, że syn nie zarobi w ten sposób dużo pieniędzy. - Ojciec w ogóle nie lubił futbolu. Chciał, żebym pracował, a nie trenował. Rozdarł nawet moje ubrania i rękawiczki. Kilka razy broniłem z gołymi dłońmi - przyznał sportowiec w 2018 roku w rozmowie z brytyjskim "Guardianem".

Zraniony chłopak pożyczył wtedy pieniądze od krewnego i uciekł autobusem do Teheranu. To właśnie w tym autobusie poznał trenera Hosseina Feiza, który prowadził jedną z drużyn w irańskiej stolicy. Usłyszał warunek: będziesz trenował, ale musisz zapłacić. Chodziło o niewielką kwotę, ale młody zawodnik nie miał wtedy ani pieniędzy ani dachu nad głową.

Noce spędzał w pobliżu Wieży Wolności, gdzie gromadziło się wielu biednych migrantów. Swój namiot rozbił blisko miejsca, gdzie trenował klub piłkarski. - Spałem przy drzwiach klubu, pewnego dnia, gdy wstałem rano, zauważyłem monety, które ludzie dla mnie zostawili - wspomniał. - Myśleli, że jestem żebrakiem! Cóż, po raz pierwszy od dłuższego czasu zjadłem pyszne śniadanie - opowiedział w 2018 roku.

Gdy w końcu pozwolono mu trenować z zespołem w pełnym wymiarze godzin, Beiranvand nadal musiał dorabiać. Aby wiązać koniec z końcem i wychodzić raz po raz z bezdomności, zatrudniał się kolejno w fabryce krawieckiej, myjni samochodowej (ze względu na swój wzrost zajmował się głównie myciem SUV-ów) i pizzerii.

Jako bramkarz irańskiej drużyny Naft Teheran zadebiutował w 2011 roku. W ciągu następnych lat wyrósł na jednego z najlepszych sportowców w kraju. W 2014 roku został wysłany na obóz treningowy reprezentacji Iranu. W listopadzie 2014 roku w meczu z Tractor Sazi wyrzucił piłkę na odległość ponad 70 metrów, wprost pod nogi swojego napastnika. Gol padł kilka chwil później. Nadludzki zasięg Beiranvand mógł wyrobić sobie, grając jako dziecko w lokalną grę dal paran, polegającą na rzucaniu kamieniami na odległość.

W 2016 Beiranvand został zauważony przez Persepolis, jeden z największych azjatyckich klubów. Szybko stał się jego czołowym zawodnikiem, był wyceniany na ponad milion dolarów. W reprezentacji Iranu zadebiutował na początku 2015 roku w wygranym meczu z Irakiem (1:0). W kwalifikacjach do mistrzostw świata zachował aż 12 razy czyste konto.

Alireza Beiranvand na mundialu w RosjiShutterstock

Na mistrzostwa świata w Katarze Iran trafił do grupy z Anglią, Stanami Zjednoczonymi i Walią. 21 listopada, w trakcie pierwszego meczu z Anglią, Beiranvand już w 20. minucie musiał opuścić boisko. Wszystko po fatalnym zderzeniu z obrońcą Majidem Hosseinim. Golkiper padł na murawę z zakrwawionym nosem i choć długo dochodził do siebie, po zmianie zaplamionej krwią koszulki, stanął na nogi i był gotowy grać. Po chwili jednak musiał prosić o pomoc. Padł na murawę, z której zniesiono go na noszach. W tamtym czasie był bezbramkowy remis. Mecz zakończył się wygraną Anglii 6:2.

U piłkarza podejrzewa się wstrząs mózgu. Zawodnik - przy najgorszym scenariuszu - może już nie wrócić na murawę katarskiego mundialu.

CZYTAJ TAKŻE: Zaskakujące zachowanie Irańczyków. Grano hymn, nikt nie śpiewał

MUNDIAL 2022: WSZYSTKO O KATARZE

Autorka/Autor:Anna Kwaśny

Źródło: The Washington Post, The Guardian, TalkSPORT, eurosport.pl